czwartek, 13 lipca 2017

Wojna jest skończona 7.

''Całował ją delikatnie, jednak pod jej wpływem zaczął to robić z większą pasją, przyciskając ją do siebie.''





     Draco był cały mokry. Przetarł się tylko niedbale ręcznikiem i zawiesił go na biodrach. Krople skapywały mu z przydługawych włosów, stał przed lustrem próbując zaczesać je palcami do tyłu. Wygląda na to, że nie domknął drzwi od łazienki, bo stał w nich teraz Zabini. Oparty o framugę zagwizdał przeciągle.
     - A kto odwalił taką robotę, co Draco?
Malfoy wiedział co ten miał na myśli. Gdy spotykał się z Astorią, parę czarów i efekt maskujący sprawiał, że nie miał się czym martwić. W tej chwili nie pomyślał by jakoś to ukryć przez co Zabini miał teraz możliwość podziwiać mozaikę wyrytą na jego plecach.
     - Widać Astoria to cicha woda. A może... To jednak Hermiona?
Draco odwrócił głowę w jego stronę, osłupiały, po czym wybuchnął śmiechem.
     - Szaleństwo, wiem! - zawtórował mu Zabini.
Malfoy pokiwał głową.
     - Wiesz kto puścił tą plotkę?
     - Nie, ktoś, coś, podobno parę osób widziało was razem na dziedzińcu. Gadałeś z nią o czymś.
Malfoy przeszedł obok niego i otworzył szafę.
     - Nawet nie pamiętam. Możliwe, że szwendała się gdzieś obok to mogłem jej coś napomknąć.
     - Hah... Znudzeni ludzie na siłę szukają sensacji. - odparł Blaise sięgając po kieliszek.
❈❈❈
     - Hermiona, a kiedy niby masz zamiar to zrobić?!
     - Eh pójdę... jutro
     - Akurat. A nawet jeśli to sama. Nie po to idziemy dzisiaj, żeby jutro tam wracać. I obiecałaś kłamco!
     - Ginny...
     - Wejdźmy i przedebatujmy to jeszcze ra-
     - Nie, nie wejdziecie...bo już wam mówiłam, że piszę pracę.
     - Ta praca ma termin do trzech tygodni!
     - Nic nie poradzę, że mam wenę. - burknęła. Trzymała Ginny i Parvati na progu swoich drzwi.
     - Pewnie tu też kłamiesz. - powiedziała Ginny zaczepnie. - I idziesz spotkać się z Malfoyem.
Hermiona uniosła oczy ku niebu.
     - Ile jeszcze razy to usłyszę?
     - Moja siostra zarzeka się, że was widziała. - odpowiedziała podejrzliwie Parvati.
     - Musiało jej się przywidzieć. Nie ma bezsprzecznie innej opcji.
Ginny wyszczerzyła się w uśmiechu.
     - I Luna. Czy to przypadek?
     - Jakiś głupi żart. Może ktoś się za mnie podał-
     - Może kręcisz ze ślicznym Malfoyem? Podobno się przytulaliście, podobno krzyknęłaś ''Draco''... - Ginny aż nie mogła ustać w miejscu.
     - Ginny.
     - Myślisz że kogoś znasz, a tu proszę!
     - No Hermiona zdradź nam jak całuje.
     - Przestańcie się nabijać. To obrzydliwe.
     - Ah! - oczy Ginny rozbłysły. - To nic! Jaki on jest w łóżku?! - Ściszyła głos pełen ekscytacji.
     - No więc... Mówimy o Malfoyu. Taki wspaniały i najlepszy. Tutaj też jest zawsze pierwszy.
Dziewczyny popatrzyły na siebie zszokowane i wybuchnęły śmiechem.
     - Jak ty to wytrzymujesz?
     - To na pewno dla pieniędzy!
     - Jezu! Byłoby mi bardziej do śmiechu gdyby te bzdury nie były o mnie. Koniecznie pokażcie mi swoje sukienki, żebyśmy nie spotkały się na koniec w tym samym.
Ginny westchnęła zrezygnowana.
     - Masz szczęście, że idę z Palvati, bo inaczej zaciągnęłabym cię tam siłą.
     Miona zamknęła za nimi drzwi. Odwróciła się i podeszła do szafy. Zrobiła jeszcze krok by ujrzeć za nią Malfoya. Stał ze skrzyżowanymi ramionami, jego mina świadczyła o tym, że nie był zachwycony tym co usłyszał.
Hermiona przygryzła wargę by się nie zaśmiać.
     - Jesteś zły?
     - Może byłbym... - złapał ją za krawat i przyciągnął do siebie. - Ale oboje wiemy, że to nieprawda. - wyszeptał jej do ucha.
Uśmiechnęła się szeroko. Po chwili jednak odsunęła się od niego opierając dłonie na jego torsie.
     - Zobacz co się porobiło, to jest straszne...
     - A przez kogo tak się stało...? To ja miałem atak histerii i biegłem do ciebie przez dziedziniec?
Spojrzała na niego nachmurzona i zatrzymała na nim dłużej wzrok przyglądając mu się badawczo.
     - Nie wydajesz się tym szczególnie poruszony. To dziwne zwłaszcza po tym co sam mówiłeś.
     - To tylko plotki. Zresztą nawet jeśli przybiorą na prawdziwości to kto dba o to. Tak długo jak ja sam oficjalnie tego nie ogłoszę tak nie ma się czym przejmować. - Tu prychnął. - Nawet gdyby ten cały Hagrid poskarżył na mnie, zostałby wyśmiany.
     - Aha, jak przebiegle... - zironizowała. - Nie pomyślałeś tylko o mojej reputacji.
Uśmiechnął się.
     - Masz rację, jak mogę ci się zrekompensować?
Pogłaskał ją po policzku i pochylił się nad nią. Hermiona przechyliła twarz w bok.
     - Musimy spróbować to odkręcić.
     - Cudownie. A w jaki sposób?
     - Po prostu bądź sobą.
Uniósł jedną brew.
     - To znaczy?
Tu uśmiechnęła się zadziornie.
     - Poprzezywaj mnie przy świadkach używając ulubionych obelg. Nagadaj mi cokolwiek chcesz. Możesz puścić wodzę fantazji. Albo-
Malfoy w końcu dosięgnął jej warg.
Smakowała jego ust. Jego język oplatał jej własny. Czemu tak dobrze całował...?
W końcu pozwolił jej złapać oddech.
     - Przecież mówię, że nikt nie bierze nas serio.
     - Co nie zmienia faktu, że te plotki powinny jak najszybciej ucichnąć. Ja też mówię, że nie tylko ty nie masz nic do stracenia... - potrząsnęła głową. Chwilę później przybrała poważniejszy wyraz twarzy patrząc na niego. Ich wzrok się skrzyżował na chwilę dłużej. Przybliżyła się i niemal wyszeptała.
     - Pocałuj mnie.
Znów poczuła jego słodki smak. Jej dłonie oplotły jego jasne włosy. Całował ją delikatnie, jednak pod jej wpływem zaczął to robić z większą pasją, przyciskając ją do siebie. Po dłuższej chwili odsunął się powoli i gładził kciukiem jej dolną wargę. Zniżyła nieznacznie głowę i przymknęła powieki.
     - Wiesz wczoraj... Byłam na ciebie naprawdę zła i to nie tak, że nagle o wszystkim zapomniałam.
Malfoy patrzył na nią wyczekująco. Westchnęła.
     - Mam nadzieję, że ci się podobało, bo to był nasz ostatni pocałunek.
Zrobiła krok do tyłu.
     - Ja... Rozumiem, że nie potrafisz zrezygnować z Astorii. I jeśli czujesz to samo co ja to nie potrafisz też zrezygnować ze mnie... Ale w takim wypadku powinniśmy zostać tylko przyjaciółmi. Mam na myśli prawdziwymi, nie robiąc nic co ktoś trzeci uznałby za ponad przyjaźń.
Malfoy ściągnął brwi zastanawiając się nad tym. W końcu pokiwał głową.
     - Masz rację...
Uśmiechnęła się do niego. Wyciągnęła ręce i przytuliła go do siebie.
Pogładził ją po plecach. Poczuła wibracje, gdy się odezwał
     - Co z nim?
Odwróciła się i zobaczyła Krzywołapa.
     - Och... On - jej mina wyrażała zatroskanie. - Po prostu ma już swoje lata.
Rudzielec kroczył, jak zwykle z miną kogoś niezbyt zadowolonego z życia, całkiem wolno, ledwie widocznie kulejąc.
Draco zastanawiał czy jakoś to skomentować jednak po tak doniosłej rozmowie nie chciał się kłócić. Jednakże i tak Hermiona postanowiła coś dorzucić.
     - Nie przywitasz się z nim?
Westchnął i machnął ręką.
     - Cześć kocie.
Chyba wyczuł, że dla dziewczyny to trochę za mało więc schylił się i przejechał ręką po jego grzbiecie. O dziwo ten nawet nie syknął.
Hermiona skrzyżowała ramiona.
     - Wiesz.. może jednak masz rękę do zwierząt.
Draco parsknął.
❈❈❈
     Nadszedł ten dzień. Uczniowie siedzieli na wielkiej uczcie, stoły były wypełnione obficiej niż zwykle. Nagle otwarły się szeroko drzwi. Wejście uczniów szkoły Akademii Magii Beauxbatons został ogłoszony na całą salę. Dziewczęta ubrane w jednakowe czarne stroje z czarnymi melonika przebiegły z gracją jak zawodowe baleriny pozwalając szczególnie męskiej części publiczności przez chwilę je podziwiać. Następnie za nimi pojawił się Instytut Durmstrang. Mężczyźni wydali charakterystyczny dla swojej szkoły okrzyk. Hermiona od razu na przodzie rozpoznała Wiktora. Młodsi uczniowie Hogwartu dalej byli oczarowani statkiem Durmstrangu i trzeba przyznać, że robił on wrażenie na wszystkich. Po ich przybyciu obiad został oficjalnie otwarty.
❈❈❈
     - Nie mogę w to uwierzyć... - powiedział Ron.
Kącik ust Hermiony uniósł się w górę.
     - Przecież tego właśnie chciałeś, prawda?
     - Eh... ale rozmyślanie o tym, a zostanie odrzuconym to zupełnie coś innego... - wybełkotał naburmuszony.
Jeszcze nie dalej jak wczoraj Lavender sama tłumaczyła się Mionie ze swojej decyzji.
     - Próbuję jakoś się do niego zbliżyć  i co...? Cały czas słyszę o jego dziewczynie, co nie robili, gdzie nie byli. Myślałam, że zwariuje! Ja tak nie dam rady, dlatego zaprosiłam wczoraj Deana...
     - I będę siedział sam jak ostatni pajac?- dodał zrezygnowany.
     - Zawsze możesz iść sam. - powiedziała poprawiając torbę na ramieniu.
     - ... I będę siedział sam jak ostatni pajac?
     - Ron! - oboje popatrzyli w jednym kierunku. Podeszła do nich Gabrielle. Rozpromieniona pocałowała go w policzek.
     - Cześć, pamiętacie mnie może?
     - Oczywiście Gabrielle! Co tam u ciebie?
     - Wszystko dobrze. Cieszę się, że znowu się widzimy. Nic się nie zmieniłeś Ron, jesteś tak przystojny jak Bill.
Ron uśmiechnął się nonszalancko.
     - No to do zobaczenia na balu! - pomachała im.
     - Gabrielle! - zawołał za nią Ron. - Nie chciałabyś może... iść na bal ze mną?
     - Oh... Z przyjemnością Ron.
Hermiona uśmiechnęła się do siebie.
     - Wyglądasz tak samo ładnie jak ostatnim razem. - stanął przed nią Wiktor.
     - Dziękuję. - uśmiechnęła się od ucha do ucha, gdy podniósł jej dłoń i ją pocałował.
     - O witaj, Harry Potterze. - powiedział do chłopaka, który właśnie do nich podszedł. - Wielka szkoda, że tym razem nie jest organizowany Trójbój, jestem pewny, że znowu zostalibyśmy wybrani.
Harry przytaknął i podali sobie ręce na powitanie.
     - Hermionijo.... - Teraz Krum odwrócił się w jej stronę. Chyba zdał sobie sprawę, że znów przekręcił jej imię, bo zrobił niepewną minę. Ta zakryła usta dłonią by nie parsknąć zbyt głośno.
     - Hermiona. - poprawiła go wesoło.
     - Przepraszam, Hermiona. - uśmiechnął się ładnie. - Chciałem spytać czy pozwolisz wyciągnąć się dzisiaj na kolację.
Przytaknęła. Niesamowicie gładko przychodziła jej z nim rozmowa.
❈❈❈
     Na następny dzień Ginny wypytywała o szczegóły jej spotkania z Krumem. Wiedziała o tym już od chwili gdy ten ją zapraszał. Było to po obiedzie, wszyscy uczniowie zgromadzili się, by się ze sobą przywitać. Hermiona zastanawiała się czy Weasleyowa nie powinna jej działać na nerwy. Analizowała każdy jej ruch z Neville, Cormaciem i nawet wyszukała tą, oficjalnie nieprawdziwą, historie z Malfoyem, a teraz żądała raportu o Krumie. No cóż... chyba też od tego są przyjaciółki. I w zasadzie tym razem miała konkretnie o czym opowiadać. Było romantycznie, przy świecach i muzyce. Rozmowa niezwykle się kleiła i Wiktor widocznie z nią flirtował, a wcale nie czuła by jej to przeszkadzało...
     Nim zdążyła jednak przedstawić jej swój opis usłyszała wymowę zdań między Flittem a Ronem. W ich przypadku mogło pójść choćby o to, że któryś z nich za głośno oddycha. Albo że w ogóle.  Teraz temat dotyczył Rona i jego ubioru na bal.
     - Znowu zobaczymy cię w tych babcinych łachach? - zarechotał razem z paczką Slytherinu.
     - Nie śmiej się z niego. - powiedział Malfoy. - Zasłużył na litość przy takiej nędzy.
     - O nie, lepiej jak wezmę stąd Rona zanim się na dobre rozkrę... chwila, to właśnie to! - pomyślała szybko.
     - Ty zasłużyłeś na litość z powodu kalectwa umysłowego.
Malfoy skrzywił się.
     - Nikt cię nie pytał o zdanie... - Zerknął na nią spode łba. - Szlamo.
Hermiona odwróciła się. Można by pomyśleć, żę odejdzie szybko mocno zraniona. Jednak równie szybko się odwróciła i... jej pięść spotkała się z jego twarzą.
Ron, Ginny i reszta widzów wydała z siebie krótki okrzyk zaskoczenia.
Malfoy zatoczył się do tyłu omal się nie wywracając. Złapał się za twarz po czym podniósł na nią wzrok. Wyglądał na wściekłego.
     - Ty...
     - Zacznij uważać na język Malfoy. - Popatrzyła na niego z wyższością.
Ze strony Slytherinu widać było oburzenie, byli chyba jednak zbyt zszokowani zaistniałą sytuacją, bo nie odezwali się ani słowem. Ron z drugiej strony, najwyraźniej przypominając sobie stare czasy uśmiechał się teraz szeroko. Hermiona odwróciła się i tym razem zdecydowanym krokiem odeszła. Za nią pobiegła Ginny.
     - Łooł Hermiona... To było mega!
❈❈❈
     Jeszcze nie miała okazji znaleźć się w tej części Hogwartu. W zasadzie po co? Nigdy specjalnie jej tu nie ciągnęło... Ale dziś? Dziś wieczór miał być ten pierwszy raz. Prześlizgnęła się pod niewidzialną osłoną przez ich pokój wspólny. Zupełnie nie był w jej guście. No dobrze, był ładny i mieli przepiękny widok. Ale ogólny schemat był dla niej zbyt dumny. Slytherin rozmawiał ze sobą raczej w mniejszych grupkach i rozkładał się na zdobionych czarnych kanapach, nawet nie zauważyła wampirów i wcale nie dziwiło jej, że nie chcą z nimi wszystkimi przebywać.
     Mówił, żeby nie pukać więc tylko pociągnęła za klamkę...
     Ich pokój nie różnił się wiele od pokojów w Griffyndorze. Był przestrzenny, widać obaj nie byli szczególnie sentymentalni do małych drobiazgów, jednak dało się zauważyć starannie odłożone miotły, kilka motywów związanych z Quidditchem  i również, nie byłaby sobą gdyby nie zwróciła automatycznie uwagi na tytuły, wiele interesujących książek.
     Jednak ocena pokoju trwała tylko kilka sekund, bo prawie od razu cała jej uwaga skupiła się na pewnym blondynie. Siedział niedbale na krześle z niedopięta koszulą i szklanką whisky w ręce oraz... podbitym okiem.
Gdy zsunęła pelerynę patrzył na nią spode łba, niezbyt przyjaźnie.
Hermiona uśmiechnęła się niezwykle uroczo i przymknęła oczy, splotła dłonie za sobą.
     - Przepraaszam
Malfoy ściągnął usta i pokiwał głową.
     - Mogłaś być bardziej precyzyjna, gdy mówiłaś, że chcesz coś odkręcać.
Hermiona przypatrzyła mu się dokładniej. Z tym wpół zamkniętym, posiniaczonym okiem wyglądał tak słodko. Delikatnie przygryzła dolną wargę.
     - Nie wybaczysz mi?
     - Jeszcze nie wiem.
Westchnęła.
     - No dobrze, może chcesz coś w zamian?
Uśmiechnął się półgębkiem.
     - Idziemy dziś na kolację.
     - Co...?- spytała zdumiona. Przychodzenie od pokoju do pokoju jest już ryzykowne. Wyjście razem na miasto...?
Przypomniała sobie, że akurat on na pewno słyszał jak Wiktor ją zaprasza. I w zasadzie nie kryła się z tym, że chętnie z nim wychodzi. Czyżby mu się to nie spodobało...?
Ekhm, umowa.
     - To bardzo zły pomysł. Ktoś na pewno nas zobaczy.
     - Na pewno nie.
     - Wiele osób wychodzi wieczorem, a teraz przed balem, gdy już mamy wolne...?
Pokręcił głową.
     - Granger. Myślisz, że wezmę cię do jakiejś taniej knajpy? Rozumiem, że przyzwyczaiłaś się do jedzenia niskiej jakości, ale tam gdzie wychodzę nie chodzą twoi znajomi.
Przewróciła oczami.
     - Tak, tak nie pozwól mi o tym zapomnieć. - odpysknęła sarkastycznie.
     - Świetnie, więc o 20 z tyłu Hogwartu. - uśmiechnął się.
Myślała czy się z nim nie podrażnić i wypytywać o tak nagłą potrzebę wyjścia razem coś zjeść. Zamiast tego jednak wzięła z łazienki zmoczony zimną wodą ręcznik i przyłożyła mu do oka. Syknął.
     - Już, już... Naprawdę przepraszam.
❈❈❈
     - Hermiona... czy dalej jest coś między wami?
     - Hmm? Co...? - zamyślona zwróciła uwagę na Ginny.
     - No zastanawiam się... - pochyliła się nad nią i jeszcze bardziej ściszyła głos. - Czy dalej ze sobą sypiacie.
Hermiona myślała kilka sekund nad tym o co jej teraz chodzi.
     - Nie. - odpowiedziała w końcu.
Weasleyowa zwęziła oczy widocznie się zastanawiając.
     - No i dobrze. W zasadzie trudno mi wyobrazić sobie was razem. To co... - uśmiechnęła się przebiegle. - kończysz z tą modą na apaszki?
Miona dotknęła materiału, który oplatał jej szyję. Malinki Malfoya pewnie nie zejdą tak szybko jakby chciała...
     - A nie pasują mi?
Ginny się zaśmiała.
     - Będę już szła. - Herm wstała z jej łóżka i ruszyła w stronę wyjścia.
Ginny wstała za nią i złapała ją za rękę.
     - Hermiono Granger zaczynasz działać mi na nerwy. Gdzie leziesz jak nie masz sukienki! Miałyśmy iść dzisiaj! Ostatni dzwon-
     - Ginny mam już sukienkę. - wypaliła.
 W ogóle nie miała sukienki. Jak się zastanowić to miała całkiem świeże sztuki w szafie, ale trudno uznać by nadawały się na tak wyjątkowe wydarzenie. Ale przecież mu obiecała.
     - Serio? Czemu nic nie mówiłaś.
     - Mama mi ją kupiła w prezencie. Sama dowiedziałam się dzisiaj.
     - Już ją dostałaś?
     - Ma być na jutro.
Ginny puściła jej ramię.
     - Przepraszam. Zostałabym dłużej, ale umówiłam się z Wiktorem.
     - Znowu...? - Wymamrotała Ginny bardziej do siebie. - Ok, trzymaj się.
Herm pomachała jej i zamknęła za sobą drzwi.
❈❈❈
     Musiała podejść do siebie. Ubrała czarną kurtkę, buty. Pod tym jej ubranie było schludniejsze niż zazwyczaj, ale zdecydowała nie stroić się szczególnie. Zaczęła kierować się według dokładnych wytycznych, które jej podał. Po drodze widziała o tej porze wiele znajomych twarzy, również na zewnątrz przez co trochę się spięła. Ale pod koniec drogi do miejsca docelowego nie widziała w pobliżu już nikogo.
     - Cześć. - przywitał ją uśmiechem, gdy w końcu dotarła.
Hermiona stanęła i przypatrywała mu się z niedowierzaniem.
     - Ty chyba żartujesz... - powiedziała z nieukrywaną obrazą.
Popatrzył na nią zdziwiony nie wiedząc absolutnie o co jej chodzi.
     - Co masz na-
     - Jak ty wyglądasz! - podniosła głos oskarżycielsko.
Ten popatrzył po sobie.
     - Mogłeś mi powiedzieć, że ta twoja restauracja czy tam inne miejsce jest aż tak wyszukane. Wyglądam przy tobie jakbym szła na piknik.
Malfoy miał na sobie garnitur i zarzucony na niego długi płaszcz z zielonym szalem.
Czarne spodnie są tak dziwnie... Boże, czy to był prawdziwy jedwab. Co za snob...- myślała Hermiona.
W dodatku z podbitym okiem i zaczesanymi włosami długości jego żuchwy wyglądał... cholernie dobrze.
Na jego twarzy pojawił się wesołkowaty uśmieszek.
     - Na pewno nie jest tak źle.
Hermiona omal nie tupnęła nogą.
     - Nie idę tak.
     - Daj spokój. - złapał ją za rękę nim się odwróciła. - Naprawdę wyglądasz dobrze. Wręcz wspaniale. Teraz idziemy.
     - Powiedziałam nie. Muszę iść się przebrać.
     - Granger litości...
     - Musisz mi dać około 20 minut.
     - To nie jest śmiesz-
     - Nie żartuje, poczekaj na mnie.- odwróciła się jeszcze. - To twoja wina. Następnym razem określ się jak człowiek.
Wróciła szybkim krokiem do Hogwartu. W końcu znalazła się w swoim pokoju i kolejny problem. Bo niby co ma włożyć...?
     - Cholera!
     Otworzyła szafę i zaczęła przerzucać rzeczy. Powiedziała 20 minut...? W takim czasie dotarła tutaj.
     Miała ochotę załamać ręce. Nagle wszystko wydało się jej nieodpowiednie. Nie żeby posiadała masę rzeczy, to w dodatku nie są one z wysokiej półki.
     W końcu zapięła włosy w kok, spojrzała jeszcze w lustro i wyszła.
     Postawiła na czarne botki, czarną sukienkę dłuższą z tyłu i czarne kolczyki w kształcie perełek. Podmalowała usta czerwoną szminką.
     Gdy do niego wróciła stał naburmuszony z założonymi rękami. Rzeczywiście, po takim czasie mógł trochę zziębnąć. W dodatku zaczął padać śnieg.
     - Jestem gotowa. - powiedziała euforycznie.
Pokręcił głową jakby miał ochotę przekląć wszystkich czarodziei świata, w końcu westchnął i wyciągnął w jej kierunku dłoń.
Chwyciła go pod ramię. Pomyślała, że mogą teraz wyglądać jak stare małżeństwo. Z uśmiechem na twarzy dała się zaprowadził do wybranego przez niego lokalu.
❈❈❈
     - Proszę tędy panie Malfoy. - szczupła kelnerka o długiej szyi zaprowadziła ich do stolika pod ścianą. Wcześnie Malfoy ściągnął jej płaszcz który zostawiła przy wejściu.
     - Ładnie wyglądasz. - skomplementował jej wygląd. - Jak na tyle czasu czekania. - dodał już mniej przyjaźnie. Hermiona tylko uśmiechnęła się przelotnie wzruszając ramionami.
 Pomieszczenia tego typu nie były w stylu Hermiony. To na pewno właśnie z tego powodu nigdy nie chodziła do takich miejsc. Pierwsze co rzucało się w oczy to bogactwo. Szklane pozłacane żyrandole, które unosiły się nad nimi bez przymocowania do sufitu, ogromne rzeźby zwierząt zrobione z kamieni szlachetnych i najprzeróżniejsze wykwintne dania które znajdowały się na stolikach reszty gości.
Zajrzała do karty którą dostała i spojrzała znad niej na niego.
     - Bardzo ładne miejsce. - uniosła delikatnie głowę zastanawiając się. - Choć również dość pozerskie.
Draco parsknął.
     - Tak wiem, wiem że to nie zapiekanki za rogiem. Nie nawykłaś.
Hermiona wstrzymała oddech. Trafił. Ale bardzo lubiła z Ronem zapiekanki z szynką.
     - Więc czemu tak nagle chciałeś tu przyjść.
Wzruszył ramionami.
     - Bez większego powodu. Miałabyś pomysł na inne miejsce?
Musiała przyznać rację. Teraz gdy uczniowie mieli czas wolny byli dosłownie wszędzie.
     - Pewnie spotkamy się dopiero po balu.
     - O nie. - pokręcił głową. - Spotkamy się na balu.
     - A no tak.
     - Nie. Mam na myśli, że zatańczymy razem chociaż tą jedną piosenkę.
Zaskoczyło ją to. Gdy na niego zerknęła uśmiechał się zawadiacko.
     - A jak...?
     - Spokojnie coś wymyślę. Tymczasem mam coś dla ciebie.
     - Dla mnie?
     - Tak. To prezent na święta.
Wyciągnął czerwone pudełko owinięte czarną wstążką. Podał jej. Poczuła pod palcami delikatność materiału. Kształt opakowania mógł świadczyć tylko o jednym rodzaju biżuterii. Pociągnęła za wstążkę. Pod wieczkiem ujrzała naszyjnik z czarnego złota. Czarne złoto było niezwykle rzadkie. W  świecie mugoli nie istniało. Było uzyskiwane z niezwykle agresywnych podwodnych stworzeń zwanych Sharignami żyjącymi tylko w Japonii. Było piękne, czarne z charakterystycznymi przebłyskami załamywania światła. I niesamowicie drogie. Zawieszka przedstawiała smoka, z wyciągniętą dumnie szyją i długim ogonem.
     - Ja - poruszyła się energicznie. - Nie mogę tego przyjąć.
     - Dlaczego?
     - To musiało kosztować majątek.
     - Litości... Nawet tego nie odczułem, więc się uspokój.
     - Oh... Więc... - obróciła wisiorek w palcach. - Kto by pomyślał, że jesteś taki sentymentalny. Draco... Nosząc tego smoka będziesz zawsze bliski mojemu sercu? - powiedziała wesoło.
Uśmiechnął się i wywrócił oczami.
     - Daj sobie spokój. Powiedz czy ci się podoba.
     - Nie jestem pewna czy smoki są w moim guście... Ale ten naszyjnik naprawdę jest przepiękny. Dziękuję.
     - Poczekaj.
Draco wstał i podszedł do niej z tyłu. Wziął od niej biżuterię i, przesuwając delikatnie kosmyk włosów który zabłądził poza kokiem, założył go na jej szyję. Przymknęła oczy rozkoszując się jego dotykiem. Popatrzyła w dół, wisiorek poruszył się delikatnie i spoczął na jej ciele.
     - Dziękuję. - powtórzyła uśmiechając się do Malfoya który zajął swoje miejsce.
Również się uśmiechnął.
     - Cieszę się, że trafiłem.
     - To lepsze od apaszki.
     - Zwłaszcza, że już niedługo nie będziesz miała po co jej nosić.
Przytaknęła.
Kelnerka podeszła do nich z zamówionymi potrawami. Draco otworzył wino i nalał jej do kieliszka. Stuknęli się lampkami.
     - Tylko że... Ja nie mam prezentu dla ciebie.
     - Uznajmy, że moim prezentem będzie taniec z tobą.
     - Czemu akurat to? - westchnęła. - W zasadzie to nawet nie mam sukienki. Miałam iść po nią dzisiaj.
     - I...?
     - I? I siedzę tu teraz z tobą.
     - Takie poświęcenie. - uśmiechnął się pod nosem. Oboje byli pochyleni. Draco trzymał jej dłoń i bawił się jej palcami.
     - Na święta wyjeżdżasz do... swojego domu?
Pokiwał głową.
     - A ty?
     - Też, pewnie też zatrzymam się u Rona i Harrego.
     - A co jeśli... - Draco przerwał w połowie zdania przenosząc z niej wzrok na coś za jej plecami. Wyglądał jakby zobaczył przed sobą samego Voldemora. Przejęta Hermiona rzuciła kątem oka za siebie.
     - N...Nie! - Draco złapał ją za przedramię. Jednak zobaczyła to co miała zamiar ujrzeć. Narcyza i Lucjusz Malfoy. Sama musiała mieć teraz jeszcze bardziej spanikowaną minę.
Widać było po Draco, że starał się coś szybko wymyślić, by jakoś ich ominąć. Wtedy Narcyza popatrzyła w ich kierunku. Pociągnęła za rękach Lucjusza i pomachała w stronę syna.
     - Kurwa... - przeklął. - Granger absolutnie nie odwracaj się w ich stronę. Idź szybko do łazienki. Teraz!
Hermiona odsunęła krzesło i szybko ruszyła w stronę toalety. Na całe szczęście była położona w głębi.
Draco splótł ręce i oparł się  o nie. Po paru chwilach podeszli do niego rodzice.
     - Draco! Jak miło cię widzieć!
Wstał by pocałować matkę.
     - Ale... Co ci się stało?
     - To nic, mały wypadek na pojedynkach, w ogóle tego nie czuję. Co tu robicie?
     - Pomyśleliśmy, że wyjdziemy zaczerpnąć świeżego powietrza. A ty, synu?
     - I kim jest twoja towarzyszka która tak szybko uciekła? - spytał Lucjusz unosząc jedną brew.
     - Czy to...Astoria o której nam mówiłeś?
Pokręcił głową.
     - To tylko jedna ze znajomych. Mamy wspólnie zająć się przygotowaniami na bal więc zaprosiłem ją by wszystko obgadać.
     - Jak miło z twojej strony.
     - Jednak od początku źle się czuła. Widać, że tylko się pogorszyło. - westchnął. - Co za utrapienie... Pójdę zobaczyć co z nią i wygląda na to, że będziemy wychodzić.
     Wszedł w wąski korytarz prowadzący do łazienek. Stały tam trzy drzwi z oznaczeniami dla kobiet, mężczyzn i niepełnosprawnych. Stanął nie wiedząc czy zapukać czy wejść. W końcu popchnął drzwi. Odwróciła się szybko w jego stronę.
Draco tylko sapnął zirytowany.
     - Wygląda na to, że po prostu wyjdę używając zaklęcia niewidzialności. Co powiedziałeś?
     - Że byle jaka koleżanka źle się czuje.
- W porządku. - wyciągnęła różdżkę i uśmiechnęła się pod nosem. - Z tym jak stąd zniknęłam radź już sobie sam.

1 komentarz: