sobota, 29 lipca 2017

Wojna jest skończona 8.

'' - Mogę prosić? - Usłyszała Harrego który ciesząc się patrzył w jej stronę.
- Spójrz jak ty wyglądasz! - powiedziała oszołomiona tańcząc z przyjacielem.''










      Hermiona cały wczorajszy dzień spędziła z Wiktorem. Widać bardzo lubił jej towarzystwo. Wyprosił ją nawet by siedziała z nim przy stole w jadalni. Dowiedziała się też bardzo interesującej rzeczy wieczorem.
     - Co się stało? - spytała widząc jego twarz.
     - Miałem konflikt z jednym z uczniów.- starał się powiedzieć to wesoło.
     - Te zadrapania wyglądają okropnie. Powinieneś przemyć je znowu. I z kim jaki konflikt? Dlaczego tak nagle?
     - W łazience nagle zaczął mieć do mnie jakiś problem. Przeszedł i trącił mnie ramieniem. Gdy go zatrzymałem powiedział coś mało przyjaznego. I tak wyszło.
     - Uh... co za imbecyl. To ktoś z Hogwartu, racja?
     - Tak, ten z białymi włosami.
     - Co...? - Hermiony oczy się zwęziły. Krum wzruszył ramionami.
❈❈❈
     Gdy wszedł do łazienki zobaczył ją opartą o umywalkę. Gdy go ujrzała stanęła wściekła naprzeciwko krzyżując ramiona.
     - Spójrz na siebie!
     - Co za ciekawy pomysł. Wysyłać po mnie Martę...
     - Co ci szczelino do głowy! Przestań w końcu być tak zepsutym. Ugh! - podeszła do niego. Pokropiła czymś wacik, który trzymała w dłoni.
     - Nie zeszło ci jeszcze na oku a już szukasz po więcej. Niedługo będziesz wyglądać jak obite jabłko!
     - Lubię jabłka. Auć. - Draco skrzywił się czując, że ciecz zaczyna robić swoje.
     - I jeszcze miałam iść po sukienkę! Teraz już na pewno pójdę w byle czym.
     - Hej... mówisz jakby to była moja wina. Mogłaś iść, ale zamiast tego wolałaś się na mnie wydzierać. Ah..!
Przycisnęła mocniej wacik. W końcu zrobiła krok w tył.
     - Czemu jesteś o mnie zazdrosny?
Prychnął.
     - Granger przewraca ci się w głowie.
     - Widzę, że jesteś.
     - Nie jestem
     - Jesteś.
     - Ni-
     - Jesteś inaczej po co to przedstawienie?
     - To nie miało związku z tobą. - burknął.
     - Zacząłeś. Więc proszę powiedz czym tak Wiktor cię uraził?
Draco odwrócił się do wyjścia.
     - Nie chcę mi się z tobą rozmawiać.
❈❈❈
     To dziś! To dziś! Wydaje się, że wszyscy byli poruszeni i podekscytowani. A niech to! Nawet Hermionie się trochę udzielało! Wszyscy mówili tylko o tym na śniadaniu. Okazuje się, że Neville idzie z Padmą. Słyszała też, że Cormac idzie z Cho. Cóż... czułaby się pewnie jeszcze lepiej gdyby miała lepszy strój. Pokazała Ginny swoją kreację, którą przecież ''dostała od mamy''... To była sukienka którą już raz ubrała. Ładna, ale bardzo prosta, pasowała idealnie na letnie wyjście do sklepu. No niestety, nie przewidziała przy swoich ostatnich większych zakupach by uwzględnić coś na szczególną okazje. Przecież nie chodziła po drogich restauracjach i na ekskluzywne imprezy... No więc Weasleyowa powiedziała, że jest ładna, ale po jej minie można było wnioskować, że myślała to co Hermiona... Brakowało tego czegoś. No trudno... Zawsze mogła iść w czymś wykwintnym inaczej, jak Ron ostatnim razem. A właśnie... słyszała, że jej drodzy podeszli w tym roku poważniej do tematu. Naprawdę była ciekawa efektów. W tej chwili wracała do swojego pokoju. Dopiero co pożegnała się z dziewczynami.
     - Idę spać by wyglądać na wypoczętą!- orzekła Ginny.
     - To ja też! - podłapał Neville z dołu.
 Hermiona zamknęła za soba drzwi.
     - Czeeść. - zamruczała do Krzywołapa który, bardzo powoli, podszedł do jej nóg. Schyliła się, by go trochę popieścić. Biedactwo nie miało już sił wychodzić z pokoju. Cały dzień wylegiwał się przy kaloryferze. Hermiona nasypała mu karmy i nalała świeżej wody. Potarła tył szyi i westchnęła cicho. Nagle kątem oka zobaczyła coś na łóżku. Zwróciła się w tamtą stronę, by dokładniej zbadać obiekt. Było to czarne zawiązane pudełko. Usiadła obok niego i chwyciła je w dłonie. Pociągnęła za sznurek i otworzyła. Gdy zobaczyła jego zawartość uśmiechnęła się do siebie.
❈❈❈
     Wdech i wydech. Przymknęła powieki i oparła dłoń na poręczy schodów. Była sporo spóźniona,choć bynajmniej nie zrobiła tego po to, aby wszyscy zwrócili na nią uwagę. Szczerze mówiąc ten fakt tylko stresował ją jeszcze bardziej. Próbowała się wyciszyć i gdy udało się jej osiągnąć względną równowagę z uśmiechem na ustach zaczęła schodzić na dół.
❈❈❈
     Szła powoli. Gdy była już w polu widzenia podniosła nieznacznie wzrok. Zobaczyła znajome postacie, w pięknych ozdobionych kreacjach. Większość twarzy patrzących w jej stronę wyrażała głębokie zdziwienie i pewien rodzaj podziwu. Nie trzeba wspominać o nie przychylnym wzroku Slytherinowych dziewczyn.  Zobaczyła Wiktora, który ruszył na przód w jej stronę. Wydawał się dumny i wyciągnął przed siebie rękę czekając, aż Hermiona będzie w stanie ją dosięgnąć. Miona chwyciła ją i zeszła z ostatniego stopnia.
     - Hermiono... wyglądasz prze... tak śliczne.
     - Wiktor, udało ci się nie przekręcić mojego imienia! - zaśmiała się.
Nagle usłyszeli pierwsze dźwięki znanej melodii. Uczniowie zaczęli się ustawiać. Każda para zaczęła tańczyć wyuczone kroki. Wiktor obracał nią ciasno trzymając jej talii, później poczuła jak ją podnosi. Zrobił to z taką łatwością jakby nic nie ważyła, nie mogła się nie zaśmiać przez co Wiktor jej zawtórował.  Gdy utwór się skończył ukłonił się przed nią. Zrobiła to samo. Po chwili poleciał kolejny wolny kawałek i Krum znów chwycił ją w swoje ramiona.
     - Nie wierzę, że tak piękna kobieta jest sama... A może to do mnie uśmiecha się los?- szeptał jej do ucha.
     - Tak myślisz...? - podłapała.
     - Mam nadzieję.
Nawet nie zauważyli kiedy piosenka się skończyła. Zaczynała się następna.
     - Mogę prosić? - Usłyszała Harrego który ciesząc się patrzył w jej stronę.
     - Spójrz jak ty wyglądasz! - powiedziała oszołomiona tańcząc z przyjacielem. - Co za klasa Harry! - Próbowała przewertować w głowie kiedy ostatni raz widziała go bez okularów.
Potrząsnął głową. - Dzięki, ale z nas dwóch bijesz mnie na głowę. Nie chce ci teraz prawić morałów, ale czy nie wzięłaś kredytu na ten strój?
Zaśmiała się.
     - Spokojnie, nic nie płaciłam.
Przytuliła się mocniej i oparła się o niego policzkiem. To ta chwila. Zaczęła szukać wzrokiem. Jest! Tańczył z kimś odwróconym do niej plecami. Podchwycił jej wzrok. Uśmiechnęła się do niego, a on delikatnie skinął jej na powitanie. Te włosy wyglądające dziś już zupełnie biało. Jego i tak blada skóra przy tym czarnym, idealnie skrojonym garniturze... I ślady na twarzy, które paradoksalnie dopełniały pociągający wygląd.
Przy ostatnich nutach podeszła do niej Ginny. Miała delikatną lawendową suknię, która odniosła pożądany przez właścicielkę efekt idealnie kontrastując z jej dziko rudymi włosami, przez co jeszcze mocniej je podkreślając.
     - Hermiona, prawie mnie nabrałaś z tą całą sukienką.
Stała teraz przed Ginny, w swojej czerwonej kreacji. Długa suknia oplatała ciasno jej talie i rozpływała się od bioder aż po podłogę. Spięte włosy eksponowały jej szyję i czarny, rzucający światło, naszyjnik. Minęło dość czasu by bruzdy na jej szyi i gdzieniegdzie na innych częściach ciała zbladły na tyle, by wystarczyło zakryć je odpowiednią ilością pudru. Teraz byłyby widoczne tylko dla kogoś, kto wiedziałby czego szuka.
     - Prawda? Gdybyś widziała swoją niepewną minę.
Dała jej kuksańca w bok.
     - Porywam swojego chłopaka. Wygląda dziś jak ciasteczko z kremem.
Herm widziała, że Wiktor znów chce mieć ją dla siebie, ale nie okazało się to takie łatwe.
Teraz podszedł do niej Neville. Wysłuchała od niego tyle pochwał na temat swojego wyglądu, że omal nie uwierzyła, ze rzeczywiście jest tu najpiękniejsza.
     - Witaj Gabrielle. Ron! - powiedziała, gdy złapał ją w objęcia. - Jestem zawiedziona. Twoja mama też by była gdyby wiedziała że pogardziłeś tradycyjnym s-
     - Stop. - uciął.
     - W końcu się udało prawda? - powiedziała, gdy kolejna piosenka w końcu była Kruma.
Po niej naprawdę wyczerpana podeszła do baru by się czegoś napić. Znów poszukała go wzrokiem. Mówił coś do Astorii, oboje się śmiali, odgarnął jej włosy przesuwając dłoń po jej policzku.
     - Dobrze się bawisz? - spytał Cormac przysiadając się obok.
Przytaknęła. - A ty?
     - Tak, choć... myślałem że będzie inaczej.
Zamówił sobie drinka, podczas gdy Hermiona sączyła sok z dyni.
     - Nie chcesz nic mocniejszego?
     - Może później.
Właśnie skończyła się  piosenka i zaczynała kolejna.
     - Może chciałabyś zatańczyć jeszcze ze mną...?
Nie chciała mu odmawiać. Wstała, a on uczynił to zaraz po niej. Chwycił ją w talii.
Przypatrywał się jej i nie mogła odczytać o czym tak naprawdę myśli.
     - Coś się stało Cormac?
Pokręcił głową.
     - Nawet nie wiesz... jak bardzo chciałem być tu dzisiaj z tobą.
Uśmiechnęła się.
     - No więc... Udało się teraz.
     - Nie o to chodzi.
     - Nie jest źle Cormac, Cho jest piękną towarzyszką.
     - Problem w tym, że w ogóle nie wydajesz się tym poruszona.
     - ?
     - Kiedy skończą się te gierki?
     - Słucham?
     - Nie mówię tego złośliwie. Najpierw Neville, teraz ten cały Krum. Doprowadzają mnie do szaleństwa, a fakt że ty zdajesz się o to nie dbać... - Przycisnął ją mocniej do siebie. Bardzo mocno. Chyba podskoczył jej puls i to absolutnie nie ze strachu.
     - Powinniśmy chyba sprostować parę rzeczy. - powiedział cicho.
     - Chyba... nie chcesz robić tego teraz? - powiedziała równie cicho.
Odsunął się nieznacznie i uśmiechnął zadziornie.
     - Nie, nie teraz.
Ukłonił się, gdy piosenka się skończyła.
     Chciało się jej jeszcze pić, ale czuła się dziwnie odurzona po rozmowie z McLaggen'em. Nagle wszystkie wolne kawałki zostały zagłuszone basem. Na scenę weszły Fatalne Jędze. Chyba nikt ich się tutaj nie spodziewał. Publiczność zawrzała i podbiegła pod scenę. Hermiona postanowiła się przyłączyć, by nie zacząć wszystkiego 'nadrozmyślać'.
Lubiła ten zespół. Podskakiwała pod sceną i kręciła biodrami. Poczuła, że ktoś próbuje ją podnieść, tylko z wielkim trudem. To była Lavender. Obie zaśmiały się, po chwili poczuła że ktoś łapie ją za ramię. Odwróciła się energicznie i nagle jej oczy rozszerzyły się w szoku. To był Zabini. Uśmiechał się do niej szarmancko. Złapał ją za rękę i obrócił. Dalej zszokowana stała na sztywnych nogach, po chwili jednak udało się jej rozluźnić. Dała mu się prowadzić. Tańczyli energicznie, pozwoliła mu położył sobie dłonie na ramionach.
     - Nie udało mi się z tobą zatańczyć nic wolniejszego. Ale nic straconego. - powiedział na koniec.
Uśmiechnęła się do niego.
     - Skoro tak mówisz...Blaise.
Wróciła tam gdzie dalej stała Lavender i otoczona dziewczynami tańczyła z nimi na parkiecie.
     - Zabini...? - Pomyślała rozweselona. Choć nie uważała się za jedną z tych pysznych dziewczyn to... naprawdę czuła się dziś wyjątkowo. Jakby naprawdę była ważna i jej uroda zachwycała. To uczucie pobudziło chyba wszystkie endorfiny w jej ciele.  I zobaczyła go. Stał z rękami w kieszeniach i patrzył na nią. Podłapała jego wzrok dając mu do zrozumienia, że wie. Powoli opuściła dziewczyny i starając się nie rzucać w oczy skręciła z głównej sali w stronę schodów. Wspięła się na górę.
     - Wiedziałem, że się domyślisz. - pochwalił ją.
     - Innej opcji nie było.
Stanęli przed ścianą.
     - Podoba ci się prezent?
     - Kolejny, chyba nie zasłużyłam.
     - Chyba nie.
Zaśmiała się.
     - Jest śliczna. Dziękuję.
     - Owszem jest. - powiedział przyglądając się jej. Hermiona popatrzyła mu w oczy. Ten uśmiechnął się.
     - Możesz wybrać piosenkę. - powiedział chwytając za klamkę, która pojawiła się znikąd.
❈❈❈
     Dawno nie była w Pokoju Życzeń. I kto by pomyślał, że znajdzie się tu z takiego powodu. Przepuścił ją w drzwiach i stała teraz przyglądając się wystrojowi przed sobą. Nie była pewna czy pokój wysłuchaj jej myśli, czy jego. Ale efekt był bardzo klimatyczny. Ciemna, dość stara opuszczona sala balowa. Z zabitego deskami okna na sam środek parkietu przedostawały się pasma światła. Powietrze pachniało nowymi strojami i pierwszymi dniami wiosny. Z boku w cieniu stał staromodny duży gramofon. Hermiona przypomniała sobie, że to jej została przydzielona muzyka. Igła zaskrzypiała dotykając płyty, by chwilę później usłyszeć czyste dźwięki pierwszych nut  Happy Xmas (War Is Over) John'ego Lennona.
Poczuła z tyłu jak łapie ją za nadgarstki i powoli odwraca w swoją stronę. Chwycił ją w talii i przybliżył do siebie. Wtuliła się w niego. Niebawem poprowadził ją przez salę i tak wirowali w rytm muzyki. Nawet nie zauważyła kiedy zmieniło się otoczenie. Zza zamkniętego okna padał śnieg. Oni sami tańczyli przy czerwonym świetle, które rzucały świąteczne lampki i lekkie płatki śniegu spadały z sufitu na podłogę. Trzymał ją mocno i pozwoliła mu się prowadzić. Jej długa suknia dotrzymywała  jej kroku unosząc się nad podłogą. Jego dłonie były tak zimne, każdy jego dotyk przyjemnie elektryzował jej ciało. Miała ochotę zaśmiać się jak najgłośniej, dostała pod choinkę Draco Malfoya. Ten rozpieszczony gnojek był teraz cały jej, robiąc co mógł, by miło spędziła czas. Wcale nie tak dawno by tym pogardziła, teraz uważała to za jedno z najwyżej postawionych punktów na jej liście życzeń.  W ostatnich rozbrzmieniach pochylił ją i delikatnie musną jej szyję.
❈❈❈
     Nie zauważyli, że drzwi wcale nie były zamknięte. Za szparą spoglądały na nich duże żółte oczy. Niewielka postać stała jeszcze chwile po czym drzwi bezszelestnie się domknęły.
 Gdy tylko zobaczyła, że ktoś idzie do góry niezwłocznie za nimi ruszyła. Dobrze wiedziała, że dla nich wszystkich to okres bardzo swobodny, a zwłaszcza dzisiejsza noc. Tak więc trzeba było być czujnym, szczególnie, gdy wybierali się w jakieś odosobnione miejsce z dala od dormitorium... Ale w życiu by nie pomyślała, że ujrzy coś takiego. Draco Malfoy, były śmierciożerca i stojąca po przeciwnej stronie, bohaterka Hogwartu, Hermiona Granger. Tańczący razem w tajemnicy. Jej uśmiech i ekscytacja w oczach, jego wzrok uważnie przypatrujący się każdemu jej ruchowi... Teraz McGonagall zmieniła się z kota z powrotem w swoją ludzką postać i stała jeszcze chwilę za drzwiami. Mimowolnie uśmiechnęła się do siebie.
     - Cóż... wojna już naprawdę jest skończona. - pomyślała jeszcze kierując się w stronę schodów, a w jej głowie nadal grała muzyka Lennona.
❈❈❈
    - Mogę prosić panią o jeszcze jeden taniec?
     - Oczywiście.
     - Ładna piosenka. Możesz mieć też kolejną.
Opierając dłonie na jego ramionach przymknęła oczy jakby dla spotęgowania efektu. Okazało się to dla niej trudne, chciała by to było także coś... magicznego.
Dało się usłyszeń ''All I ask of you'' Sarah Brightman. Malfoy uśmiechnął się pod nosem potrząsając głową i znów przytulił ją do siebie.
     - I'm here. - zanucił jej do ucha.
Znów zakręcił ją delikatnie. Jego białe włosy opadły mu na oczy. Przetarła kciukiem jego fioletową skórę pod okiem.
     - That's all I ask of you. - zaśpiewała patrząc na niego. Uśmiech nie mógł zejść jej z twarzy.
Przytuliła twarz do jego klatki czując jak delikatnie unosi się i opada. Poczuła jak całuje jej włosy i oparł się o jej skroń. Wplotła palce w jego własne. Schyliła głowę i podniosła wzrok. Był tak blisko. Ochota by go pocałować była tak mocna... Jednak muzyka, jakby stworzona dla disneyowskiej księżniczki, wcale nie pomagała tego zwalczyć. Widziała, że miał podobne odczucia. Pochylił się nad nią. Ich nosy delikatnie się zetknęły. Przymknęła oczy. W jej głowie szalała burza myśli. Ona wcale go nie lubiła, ona... Muzyka się skończyła. A Malfoy odsunął się od niej posyłając jej uśmiech.




















Pamiętamy [*]

czwartek, 13 lipca 2017

Wojna jest skończona 7.

''Całował ją delikatnie, jednak pod jej wpływem zaczął to robić z większą pasją, przyciskając ją do siebie.''





     Draco był cały mokry. Przetarł się tylko niedbale ręcznikiem i zawiesił go na biodrach. Krople skapywały mu z przydługawych włosów, stał przed lustrem próbując zaczesać je palcami do tyłu. Wygląda na to, że nie domknął drzwi od łazienki, bo stał w nich teraz Zabini. Oparty o framugę zagwizdał przeciągle.
     - A kto odwalił taką robotę, co Draco?
Malfoy wiedział co ten miał na myśli. Gdy spotykał się z Astorią, parę czarów i efekt maskujący sprawiał, że nie miał się czym martwić. W tej chwili nie pomyślał by jakoś to ukryć przez co Zabini miał teraz możliwość podziwiać mozaikę wyrytą na jego plecach.
     - Widać Astoria to cicha woda. A może... To jednak Hermiona?
Draco odwrócił głowę w jego stronę, osłupiały, po czym wybuchnął śmiechem.
     - Szaleństwo, wiem! - zawtórował mu Zabini.
Malfoy pokiwał głową.
     - Wiesz kto puścił tą plotkę?
     - Nie, ktoś, coś, podobno parę osób widziało was razem na dziedzińcu. Gadałeś z nią o czymś.
Malfoy przeszedł obok niego i otworzył szafę.
     - Nawet nie pamiętam. Możliwe, że szwendała się gdzieś obok to mogłem jej coś napomknąć.
     - Hah... Znudzeni ludzie na siłę szukają sensacji. - odparł Blaise sięgając po kieliszek.
❈❈❈
     - Hermiona, a kiedy niby masz zamiar to zrobić?!
     - Eh pójdę... jutro
     - Akurat. A nawet jeśli to sama. Nie po to idziemy dzisiaj, żeby jutro tam wracać. I obiecałaś kłamco!
     - Ginny...
     - Wejdźmy i przedebatujmy to jeszcze ra-
     - Nie, nie wejdziecie...bo już wam mówiłam, że piszę pracę.
     - Ta praca ma termin do trzech tygodni!
     - Nic nie poradzę, że mam wenę. - burknęła. Trzymała Ginny i Parvati na progu swoich drzwi.
     - Pewnie tu też kłamiesz. - powiedziała Ginny zaczepnie. - I idziesz spotkać się z Malfoyem.
Hermiona uniosła oczy ku niebu.
     - Ile jeszcze razy to usłyszę?
     - Moja siostra zarzeka się, że was widziała. - odpowiedziała podejrzliwie Parvati.
     - Musiało jej się przywidzieć. Nie ma bezsprzecznie innej opcji.
Ginny wyszczerzyła się w uśmiechu.
     - I Luna. Czy to przypadek?
     - Jakiś głupi żart. Może ktoś się za mnie podał-
     - Może kręcisz ze ślicznym Malfoyem? Podobno się przytulaliście, podobno krzyknęłaś ''Draco''... - Ginny aż nie mogła ustać w miejscu.
     - Ginny.
     - Myślisz że kogoś znasz, a tu proszę!
     - No Hermiona zdradź nam jak całuje.
     - Przestańcie się nabijać. To obrzydliwe.
     - Ah! - oczy Ginny rozbłysły. - To nic! Jaki on jest w łóżku?! - Ściszyła głos pełen ekscytacji.
     - No więc... Mówimy o Malfoyu. Taki wspaniały i najlepszy. Tutaj też jest zawsze pierwszy.
Dziewczyny popatrzyły na siebie zszokowane i wybuchnęły śmiechem.
     - Jak ty to wytrzymujesz?
     - To na pewno dla pieniędzy!
     - Jezu! Byłoby mi bardziej do śmiechu gdyby te bzdury nie były o mnie. Koniecznie pokażcie mi swoje sukienki, żebyśmy nie spotkały się na koniec w tym samym.
Ginny westchnęła zrezygnowana.
     - Masz szczęście, że idę z Palvati, bo inaczej zaciągnęłabym cię tam siłą.
     Miona zamknęła za nimi drzwi. Odwróciła się i podeszła do szafy. Zrobiła jeszcze krok by ujrzeć za nią Malfoya. Stał ze skrzyżowanymi ramionami, jego mina świadczyła o tym, że nie był zachwycony tym co usłyszał.
Hermiona przygryzła wargę by się nie zaśmiać.
     - Jesteś zły?
     - Może byłbym... - złapał ją za krawat i przyciągnął do siebie. - Ale oboje wiemy, że to nieprawda. - wyszeptał jej do ucha.
Uśmiechnęła się szeroko. Po chwili jednak odsunęła się od niego opierając dłonie na jego torsie.
     - Zobacz co się porobiło, to jest straszne...
     - A przez kogo tak się stało...? To ja miałem atak histerii i biegłem do ciebie przez dziedziniec?
Spojrzała na niego nachmurzona i zatrzymała na nim dłużej wzrok przyglądając mu się badawczo.
     - Nie wydajesz się tym szczególnie poruszony. To dziwne zwłaszcza po tym co sam mówiłeś.
     - To tylko plotki. Zresztą nawet jeśli przybiorą na prawdziwości to kto dba o to. Tak długo jak ja sam oficjalnie tego nie ogłoszę tak nie ma się czym przejmować. - Tu prychnął. - Nawet gdyby ten cały Hagrid poskarżył na mnie, zostałby wyśmiany.
     - Aha, jak przebiegle... - zironizowała. - Nie pomyślałeś tylko o mojej reputacji.
Uśmiechnął się.
     - Masz rację, jak mogę ci się zrekompensować?
Pogłaskał ją po policzku i pochylił się nad nią. Hermiona przechyliła twarz w bok.
     - Musimy spróbować to odkręcić.
     - Cudownie. A w jaki sposób?
     - Po prostu bądź sobą.
Uniósł jedną brew.
     - To znaczy?
Tu uśmiechnęła się zadziornie.
     - Poprzezywaj mnie przy świadkach używając ulubionych obelg. Nagadaj mi cokolwiek chcesz. Możesz puścić wodzę fantazji. Albo-
Malfoy w końcu dosięgnął jej warg.
Smakowała jego ust. Jego język oplatał jej własny. Czemu tak dobrze całował...?
W końcu pozwolił jej złapać oddech.
     - Przecież mówię, że nikt nie bierze nas serio.
     - Co nie zmienia faktu, że te plotki powinny jak najszybciej ucichnąć. Ja też mówię, że nie tylko ty nie masz nic do stracenia... - potrząsnęła głową. Chwilę później przybrała poważniejszy wyraz twarzy patrząc na niego. Ich wzrok się skrzyżował na chwilę dłużej. Przybliżyła się i niemal wyszeptała.
     - Pocałuj mnie.
Znów poczuła jego słodki smak. Jej dłonie oplotły jego jasne włosy. Całował ją delikatnie, jednak pod jej wpływem zaczął to robić z większą pasją, przyciskając ją do siebie. Po dłuższej chwili odsunął się powoli i gładził kciukiem jej dolną wargę. Zniżyła nieznacznie głowę i przymknęła powieki.
     - Wiesz wczoraj... Byłam na ciebie naprawdę zła i to nie tak, że nagle o wszystkim zapomniałam.
Malfoy patrzył na nią wyczekująco. Westchnęła.
     - Mam nadzieję, że ci się podobało, bo to był nasz ostatni pocałunek.
Zrobiła krok do tyłu.
     - Ja... Rozumiem, że nie potrafisz zrezygnować z Astorii. I jeśli czujesz to samo co ja to nie potrafisz też zrezygnować ze mnie... Ale w takim wypadku powinniśmy zostać tylko przyjaciółmi. Mam na myśli prawdziwymi, nie robiąc nic co ktoś trzeci uznałby za ponad przyjaźń.
Malfoy ściągnął brwi zastanawiając się nad tym. W końcu pokiwał głową.
     - Masz rację...
Uśmiechnęła się do niego. Wyciągnęła ręce i przytuliła go do siebie.
Pogładził ją po plecach. Poczuła wibracje, gdy się odezwał
     - Co z nim?
Odwróciła się i zobaczyła Krzywołapa.
     - Och... On - jej mina wyrażała zatroskanie. - Po prostu ma już swoje lata.
Rudzielec kroczył, jak zwykle z miną kogoś niezbyt zadowolonego z życia, całkiem wolno, ledwie widocznie kulejąc.
Draco zastanawiał czy jakoś to skomentować jednak po tak doniosłej rozmowie nie chciał się kłócić. Jednakże i tak Hermiona postanowiła coś dorzucić.
     - Nie przywitasz się z nim?
Westchnął i machnął ręką.
     - Cześć kocie.
Chyba wyczuł, że dla dziewczyny to trochę za mało więc schylił się i przejechał ręką po jego grzbiecie. O dziwo ten nawet nie syknął.
Hermiona skrzyżowała ramiona.
     - Wiesz.. może jednak masz rękę do zwierząt.
Draco parsknął.
❈❈❈
     Nadszedł ten dzień. Uczniowie siedzieli na wielkiej uczcie, stoły były wypełnione obficiej niż zwykle. Nagle otwarły się szeroko drzwi. Wejście uczniów szkoły Akademii Magii Beauxbatons został ogłoszony na całą salę. Dziewczęta ubrane w jednakowe czarne stroje z czarnymi melonika przebiegły z gracją jak zawodowe baleriny pozwalając szczególnie męskiej części publiczności przez chwilę je podziwiać. Następnie za nimi pojawił się Instytut Durmstrang. Mężczyźni wydali charakterystyczny dla swojej szkoły okrzyk. Hermiona od razu na przodzie rozpoznała Wiktora. Młodsi uczniowie Hogwartu dalej byli oczarowani statkiem Durmstrangu i trzeba przyznać, że robił on wrażenie na wszystkich. Po ich przybyciu obiad został oficjalnie otwarty.
❈❈❈
     - Nie mogę w to uwierzyć... - powiedział Ron.
Kącik ust Hermiony uniósł się w górę.
     - Przecież tego właśnie chciałeś, prawda?
     - Eh... ale rozmyślanie o tym, a zostanie odrzuconym to zupełnie coś innego... - wybełkotał naburmuszony.
Jeszcze nie dalej jak wczoraj Lavender sama tłumaczyła się Mionie ze swojej decyzji.
     - Próbuję jakoś się do niego zbliżyć  i co...? Cały czas słyszę o jego dziewczynie, co nie robili, gdzie nie byli. Myślałam, że zwariuje! Ja tak nie dam rady, dlatego zaprosiłam wczoraj Deana...
     - I będę siedział sam jak ostatni pajac?- dodał zrezygnowany.
     - Zawsze możesz iść sam. - powiedziała poprawiając torbę na ramieniu.
     - ... I będę siedział sam jak ostatni pajac?
     - Ron! - oboje popatrzyli w jednym kierunku. Podeszła do nich Gabrielle. Rozpromieniona pocałowała go w policzek.
     - Cześć, pamiętacie mnie może?
     - Oczywiście Gabrielle! Co tam u ciebie?
     - Wszystko dobrze. Cieszę się, że znowu się widzimy. Nic się nie zmieniłeś Ron, jesteś tak przystojny jak Bill.
Ron uśmiechnął się nonszalancko.
     - No to do zobaczenia na balu! - pomachała im.
     - Gabrielle! - zawołał za nią Ron. - Nie chciałabyś może... iść na bal ze mną?
     - Oh... Z przyjemnością Ron.
Hermiona uśmiechnęła się do siebie.
     - Wyglądasz tak samo ładnie jak ostatnim razem. - stanął przed nią Wiktor.
     - Dziękuję. - uśmiechnęła się od ucha do ucha, gdy podniósł jej dłoń i ją pocałował.
     - O witaj, Harry Potterze. - powiedział do chłopaka, który właśnie do nich podszedł. - Wielka szkoda, że tym razem nie jest organizowany Trójbój, jestem pewny, że znowu zostalibyśmy wybrani.
Harry przytaknął i podali sobie ręce na powitanie.
     - Hermionijo.... - Teraz Krum odwrócił się w jej stronę. Chyba zdał sobie sprawę, że znów przekręcił jej imię, bo zrobił niepewną minę. Ta zakryła usta dłonią by nie parsknąć zbyt głośno.
     - Hermiona. - poprawiła go wesoło.
     - Przepraszam, Hermiona. - uśmiechnął się ładnie. - Chciałem spytać czy pozwolisz wyciągnąć się dzisiaj na kolację.
Przytaknęła. Niesamowicie gładko przychodziła jej z nim rozmowa.
❈❈❈
     Na następny dzień Ginny wypytywała o szczegóły jej spotkania z Krumem. Wiedziała o tym już od chwili gdy ten ją zapraszał. Było to po obiedzie, wszyscy uczniowie zgromadzili się, by się ze sobą przywitać. Hermiona zastanawiała się czy Weasleyowa nie powinna jej działać na nerwy. Analizowała każdy jej ruch z Neville, Cormaciem i nawet wyszukała tą, oficjalnie nieprawdziwą, historie z Malfoyem, a teraz żądała raportu o Krumie. No cóż... chyba też od tego są przyjaciółki. I w zasadzie tym razem miała konkretnie o czym opowiadać. Było romantycznie, przy świecach i muzyce. Rozmowa niezwykle się kleiła i Wiktor widocznie z nią flirtował, a wcale nie czuła by jej to przeszkadzało...
     Nim zdążyła jednak przedstawić jej swój opis usłyszała wymowę zdań między Flittem a Ronem. W ich przypadku mogło pójść choćby o to, że któryś z nich za głośno oddycha. Albo że w ogóle.  Teraz temat dotyczył Rona i jego ubioru na bal.
     - Znowu zobaczymy cię w tych babcinych łachach? - zarechotał razem z paczką Slytherinu.
     - Nie śmiej się z niego. - powiedział Malfoy. - Zasłużył na litość przy takiej nędzy.
     - O nie, lepiej jak wezmę stąd Rona zanim się na dobre rozkrę... chwila, to właśnie to! - pomyślała szybko.
     - Ty zasłużyłeś na litość z powodu kalectwa umysłowego.
Malfoy skrzywił się.
     - Nikt cię nie pytał o zdanie... - Zerknął na nią spode łba. - Szlamo.
Hermiona odwróciła się. Można by pomyśleć, żę odejdzie szybko mocno zraniona. Jednak równie szybko się odwróciła i... jej pięść spotkała się z jego twarzą.
Ron, Ginny i reszta widzów wydała z siebie krótki okrzyk zaskoczenia.
Malfoy zatoczył się do tyłu omal się nie wywracając. Złapał się za twarz po czym podniósł na nią wzrok. Wyglądał na wściekłego.
     - Ty...
     - Zacznij uważać na język Malfoy. - Popatrzyła na niego z wyższością.
Ze strony Slytherinu widać było oburzenie, byli chyba jednak zbyt zszokowani zaistniałą sytuacją, bo nie odezwali się ani słowem. Ron z drugiej strony, najwyraźniej przypominając sobie stare czasy uśmiechał się teraz szeroko. Hermiona odwróciła się i tym razem zdecydowanym krokiem odeszła. Za nią pobiegła Ginny.
     - Łooł Hermiona... To było mega!
❈❈❈
     Jeszcze nie miała okazji znaleźć się w tej części Hogwartu. W zasadzie po co? Nigdy specjalnie jej tu nie ciągnęło... Ale dziś? Dziś wieczór miał być ten pierwszy raz. Prześlizgnęła się pod niewidzialną osłoną przez ich pokój wspólny. Zupełnie nie był w jej guście. No dobrze, był ładny i mieli przepiękny widok. Ale ogólny schemat był dla niej zbyt dumny. Slytherin rozmawiał ze sobą raczej w mniejszych grupkach i rozkładał się na zdobionych czarnych kanapach, nawet nie zauważyła wampirów i wcale nie dziwiło jej, że nie chcą z nimi wszystkimi przebywać.
     Mówił, żeby nie pukać więc tylko pociągnęła za klamkę...
     Ich pokój nie różnił się wiele od pokojów w Griffyndorze. Był przestrzenny, widać obaj nie byli szczególnie sentymentalni do małych drobiazgów, jednak dało się zauważyć starannie odłożone miotły, kilka motywów związanych z Quidditchem  i również, nie byłaby sobą gdyby nie zwróciła automatycznie uwagi na tytuły, wiele interesujących książek.
     Jednak ocena pokoju trwała tylko kilka sekund, bo prawie od razu cała jej uwaga skupiła się na pewnym blondynie. Siedział niedbale na krześle z niedopięta koszulą i szklanką whisky w ręce oraz... podbitym okiem.
Gdy zsunęła pelerynę patrzył na nią spode łba, niezbyt przyjaźnie.
Hermiona uśmiechnęła się niezwykle uroczo i przymknęła oczy, splotła dłonie za sobą.
     - Przepraaszam
Malfoy ściągnął usta i pokiwał głową.
     - Mogłaś być bardziej precyzyjna, gdy mówiłaś, że chcesz coś odkręcać.
Hermiona przypatrzyła mu się dokładniej. Z tym wpół zamkniętym, posiniaczonym okiem wyglądał tak słodko. Delikatnie przygryzła dolną wargę.
     - Nie wybaczysz mi?
     - Jeszcze nie wiem.
Westchnęła.
     - No dobrze, może chcesz coś w zamian?
Uśmiechnął się półgębkiem.
     - Idziemy dziś na kolację.
     - Co...?- spytała zdumiona. Przychodzenie od pokoju do pokoju jest już ryzykowne. Wyjście razem na miasto...?
Przypomniała sobie, że akurat on na pewno słyszał jak Wiktor ją zaprasza. I w zasadzie nie kryła się z tym, że chętnie z nim wychodzi. Czyżby mu się to nie spodobało...?
Ekhm, umowa.
     - To bardzo zły pomysł. Ktoś na pewno nas zobaczy.
     - Na pewno nie.
     - Wiele osób wychodzi wieczorem, a teraz przed balem, gdy już mamy wolne...?
Pokręcił głową.
     - Granger. Myślisz, że wezmę cię do jakiejś taniej knajpy? Rozumiem, że przyzwyczaiłaś się do jedzenia niskiej jakości, ale tam gdzie wychodzę nie chodzą twoi znajomi.
Przewróciła oczami.
     - Tak, tak nie pozwól mi o tym zapomnieć. - odpysknęła sarkastycznie.
     - Świetnie, więc o 20 z tyłu Hogwartu. - uśmiechnął się.
Myślała czy się z nim nie podrażnić i wypytywać o tak nagłą potrzebę wyjścia razem coś zjeść. Zamiast tego jednak wzięła z łazienki zmoczony zimną wodą ręcznik i przyłożyła mu do oka. Syknął.
     - Już, już... Naprawdę przepraszam.
❈❈❈
     - Hermiona... czy dalej jest coś między wami?
     - Hmm? Co...? - zamyślona zwróciła uwagę na Ginny.
     - No zastanawiam się... - pochyliła się nad nią i jeszcze bardziej ściszyła głos. - Czy dalej ze sobą sypiacie.
Hermiona myślała kilka sekund nad tym o co jej teraz chodzi.
     - Nie. - odpowiedziała w końcu.
Weasleyowa zwęziła oczy widocznie się zastanawiając.
     - No i dobrze. W zasadzie trudno mi wyobrazić sobie was razem. To co... - uśmiechnęła się przebiegle. - kończysz z tą modą na apaszki?
Miona dotknęła materiału, który oplatał jej szyję. Malinki Malfoya pewnie nie zejdą tak szybko jakby chciała...
     - A nie pasują mi?
Ginny się zaśmiała.
     - Będę już szła. - Herm wstała z jej łóżka i ruszyła w stronę wyjścia.
Ginny wstała za nią i złapała ją za rękę.
     - Hermiono Granger zaczynasz działać mi na nerwy. Gdzie leziesz jak nie masz sukienki! Miałyśmy iść dzisiaj! Ostatni dzwon-
     - Ginny mam już sukienkę. - wypaliła.
 W ogóle nie miała sukienki. Jak się zastanowić to miała całkiem świeże sztuki w szafie, ale trudno uznać by nadawały się na tak wyjątkowe wydarzenie. Ale przecież mu obiecała.
     - Serio? Czemu nic nie mówiłaś.
     - Mama mi ją kupiła w prezencie. Sama dowiedziałam się dzisiaj.
     - Już ją dostałaś?
     - Ma być na jutro.
Ginny puściła jej ramię.
     - Przepraszam. Zostałabym dłużej, ale umówiłam się z Wiktorem.
     - Znowu...? - Wymamrotała Ginny bardziej do siebie. - Ok, trzymaj się.
Herm pomachała jej i zamknęła za sobą drzwi.
❈❈❈
     Musiała podejść do siebie. Ubrała czarną kurtkę, buty. Pod tym jej ubranie było schludniejsze niż zazwyczaj, ale zdecydowała nie stroić się szczególnie. Zaczęła kierować się według dokładnych wytycznych, które jej podał. Po drodze widziała o tej porze wiele znajomych twarzy, również na zewnątrz przez co trochę się spięła. Ale pod koniec drogi do miejsca docelowego nie widziała w pobliżu już nikogo.
     - Cześć. - przywitał ją uśmiechem, gdy w końcu dotarła.
Hermiona stanęła i przypatrywała mu się z niedowierzaniem.
     - Ty chyba żartujesz... - powiedziała z nieukrywaną obrazą.
Popatrzył na nią zdziwiony nie wiedząc absolutnie o co jej chodzi.
     - Co masz na-
     - Jak ty wyglądasz! - podniosła głos oskarżycielsko.
Ten popatrzył po sobie.
     - Mogłeś mi powiedzieć, że ta twoja restauracja czy tam inne miejsce jest aż tak wyszukane. Wyglądam przy tobie jakbym szła na piknik.
Malfoy miał na sobie garnitur i zarzucony na niego długi płaszcz z zielonym szalem.
Czarne spodnie są tak dziwnie... Boże, czy to był prawdziwy jedwab. Co za snob...- myślała Hermiona.
W dodatku z podbitym okiem i zaczesanymi włosami długości jego żuchwy wyglądał... cholernie dobrze.
Na jego twarzy pojawił się wesołkowaty uśmieszek.
     - Na pewno nie jest tak źle.
Hermiona omal nie tupnęła nogą.
     - Nie idę tak.
     - Daj spokój. - złapał ją za rękę nim się odwróciła. - Naprawdę wyglądasz dobrze. Wręcz wspaniale. Teraz idziemy.
     - Powiedziałam nie. Muszę iść się przebrać.
     - Granger litości...
     - Musisz mi dać około 20 minut.
     - To nie jest śmiesz-
     - Nie żartuje, poczekaj na mnie.- odwróciła się jeszcze. - To twoja wina. Następnym razem określ się jak człowiek.
Wróciła szybkim krokiem do Hogwartu. W końcu znalazła się w swoim pokoju i kolejny problem. Bo niby co ma włożyć...?
     - Cholera!
     Otworzyła szafę i zaczęła przerzucać rzeczy. Powiedziała 20 minut...? W takim czasie dotarła tutaj.
     Miała ochotę załamać ręce. Nagle wszystko wydało się jej nieodpowiednie. Nie żeby posiadała masę rzeczy, to w dodatku nie są one z wysokiej półki.
     W końcu zapięła włosy w kok, spojrzała jeszcze w lustro i wyszła.
     Postawiła na czarne botki, czarną sukienkę dłuższą z tyłu i czarne kolczyki w kształcie perełek. Podmalowała usta czerwoną szminką.
     Gdy do niego wróciła stał naburmuszony z założonymi rękami. Rzeczywiście, po takim czasie mógł trochę zziębnąć. W dodatku zaczął padać śnieg.
     - Jestem gotowa. - powiedziała euforycznie.
Pokręcił głową jakby miał ochotę przekląć wszystkich czarodziei świata, w końcu westchnął i wyciągnął w jej kierunku dłoń.
Chwyciła go pod ramię. Pomyślała, że mogą teraz wyglądać jak stare małżeństwo. Z uśmiechem na twarzy dała się zaprowadził do wybranego przez niego lokalu.
❈❈❈
     - Proszę tędy panie Malfoy. - szczupła kelnerka o długiej szyi zaprowadziła ich do stolika pod ścianą. Wcześnie Malfoy ściągnął jej płaszcz który zostawiła przy wejściu.
     - Ładnie wyglądasz. - skomplementował jej wygląd. - Jak na tyle czasu czekania. - dodał już mniej przyjaźnie. Hermiona tylko uśmiechnęła się przelotnie wzruszając ramionami.
 Pomieszczenia tego typu nie były w stylu Hermiony. To na pewno właśnie z tego powodu nigdy nie chodziła do takich miejsc. Pierwsze co rzucało się w oczy to bogactwo. Szklane pozłacane żyrandole, które unosiły się nad nimi bez przymocowania do sufitu, ogromne rzeźby zwierząt zrobione z kamieni szlachetnych i najprzeróżniejsze wykwintne dania które znajdowały się na stolikach reszty gości.
Zajrzała do karty którą dostała i spojrzała znad niej na niego.
     - Bardzo ładne miejsce. - uniosła delikatnie głowę zastanawiając się. - Choć również dość pozerskie.
Draco parsknął.
     - Tak wiem, wiem że to nie zapiekanki za rogiem. Nie nawykłaś.
Hermiona wstrzymała oddech. Trafił. Ale bardzo lubiła z Ronem zapiekanki z szynką.
     - Więc czemu tak nagle chciałeś tu przyjść.
Wzruszył ramionami.
     - Bez większego powodu. Miałabyś pomysł na inne miejsce?
Musiała przyznać rację. Teraz gdy uczniowie mieli czas wolny byli dosłownie wszędzie.
     - Pewnie spotkamy się dopiero po balu.
     - O nie. - pokręcił głową. - Spotkamy się na balu.
     - A no tak.
     - Nie. Mam na myśli, że zatańczymy razem chociaż tą jedną piosenkę.
Zaskoczyło ją to. Gdy na niego zerknęła uśmiechał się zawadiacko.
     - A jak...?
     - Spokojnie coś wymyślę. Tymczasem mam coś dla ciebie.
     - Dla mnie?
     - Tak. To prezent na święta.
Wyciągnął czerwone pudełko owinięte czarną wstążką. Podał jej. Poczuła pod palcami delikatność materiału. Kształt opakowania mógł świadczyć tylko o jednym rodzaju biżuterii. Pociągnęła za wstążkę. Pod wieczkiem ujrzała naszyjnik z czarnego złota. Czarne złoto było niezwykle rzadkie. W  świecie mugoli nie istniało. Było uzyskiwane z niezwykle agresywnych podwodnych stworzeń zwanych Sharignami żyjącymi tylko w Japonii. Było piękne, czarne z charakterystycznymi przebłyskami załamywania światła. I niesamowicie drogie. Zawieszka przedstawiała smoka, z wyciągniętą dumnie szyją i długim ogonem.
     - Ja - poruszyła się energicznie. - Nie mogę tego przyjąć.
     - Dlaczego?
     - To musiało kosztować majątek.
     - Litości... Nawet tego nie odczułem, więc się uspokój.
     - Oh... Więc... - obróciła wisiorek w palcach. - Kto by pomyślał, że jesteś taki sentymentalny. Draco... Nosząc tego smoka będziesz zawsze bliski mojemu sercu? - powiedziała wesoło.
Uśmiechnął się i wywrócił oczami.
     - Daj sobie spokój. Powiedz czy ci się podoba.
     - Nie jestem pewna czy smoki są w moim guście... Ale ten naszyjnik naprawdę jest przepiękny. Dziękuję.
     - Poczekaj.
Draco wstał i podszedł do niej z tyłu. Wziął od niej biżuterię i, przesuwając delikatnie kosmyk włosów który zabłądził poza kokiem, założył go na jej szyję. Przymknęła oczy rozkoszując się jego dotykiem. Popatrzyła w dół, wisiorek poruszył się delikatnie i spoczął na jej ciele.
     - Dziękuję. - powtórzyła uśmiechając się do Malfoya który zajął swoje miejsce.
Również się uśmiechnął.
     - Cieszę się, że trafiłem.
     - To lepsze od apaszki.
     - Zwłaszcza, że już niedługo nie będziesz miała po co jej nosić.
Przytaknęła.
Kelnerka podeszła do nich z zamówionymi potrawami. Draco otworzył wino i nalał jej do kieliszka. Stuknęli się lampkami.
     - Tylko że... Ja nie mam prezentu dla ciebie.
     - Uznajmy, że moim prezentem będzie taniec z tobą.
     - Czemu akurat to? - westchnęła. - W zasadzie to nawet nie mam sukienki. Miałam iść po nią dzisiaj.
     - I...?
     - I? I siedzę tu teraz z tobą.
     - Takie poświęcenie. - uśmiechnął się pod nosem. Oboje byli pochyleni. Draco trzymał jej dłoń i bawił się jej palcami.
     - Na święta wyjeżdżasz do... swojego domu?
Pokiwał głową.
     - A ty?
     - Też, pewnie też zatrzymam się u Rona i Harrego.
     - A co jeśli... - Draco przerwał w połowie zdania przenosząc z niej wzrok na coś za jej plecami. Wyglądał jakby zobaczył przed sobą samego Voldemora. Przejęta Hermiona rzuciła kątem oka za siebie.
     - N...Nie! - Draco złapał ją za przedramię. Jednak zobaczyła to co miała zamiar ujrzeć. Narcyza i Lucjusz Malfoy. Sama musiała mieć teraz jeszcze bardziej spanikowaną minę.
Widać było po Draco, że starał się coś szybko wymyślić, by jakoś ich ominąć. Wtedy Narcyza popatrzyła w ich kierunku. Pociągnęła za rękach Lucjusza i pomachała w stronę syna.
     - Kurwa... - przeklął. - Granger absolutnie nie odwracaj się w ich stronę. Idź szybko do łazienki. Teraz!
Hermiona odsunęła krzesło i szybko ruszyła w stronę toalety. Na całe szczęście była położona w głębi.
Draco splótł ręce i oparł się  o nie. Po paru chwilach podeszli do niego rodzice.
     - Draco! Jak miło cię widzieć!
Wstał by pocałować matkę.
     - Ale... Co ci się stało?
     - To nic, mały wypadek na pojedynkach, w ogóle tego nie czuję. Co tu robicie?
     - Pomyśleliśmy, że wyjdziemy zaczerpnąć świeżego powietrza. A ty, synu?
     - I kim jest twoja towarzyszka która tak szybko uciekła? - spytał Lucjusz unosząc jedną brew.
     - Czy to...Astoria o której nam mówiłeś?
Pokręcił głową.
     - To tylko jedna ze znajomych. Mamy wspólnie zająć się przygotowaniami na bal więc zaprosiłem ją by wszystko obgadać.
     - Jak miło z twojej strony.
     - Jednak od początku źle się czuła. Widać, że tylko się pogorszyło. - westchnął. - Co za utrapienie... Pójdę zobaczyć co z nią i wygląda na to, że będziemy wychodzić.
     Wszedł w wąski korytarz prowadzący do łazienek. Stały tam trzy drzwi z oznaczeniami dla kobiet, mężczyzn i niepełnosprawnych. Stanął nie wiedząc czy zapukać czy wejść. W końcu popchnął drzwi. Odwróciła się szybko w jego stronę.
Draco tylko sapnął zirytowany.
     - Wygląda na to, że po prostu wyjdę używając zaklęcia niewidzialności. Co powiedziałeś?
     - Że byle jaka koleżanka źle się czuje.
- W porządku. - wyciągnęła różdżkę i uśmiechnęła się pod nosem. - Z tym jak stąd zniknęłam radź już sobie sam.