środa, 8 lutego 2017

Wojna jest skończona część 1.

    Witam! Nie będę przynudzać na wstępie, od razu zapraszam do czytania mojej własnej Dramione: ''Wojna jest skończona''. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu. Muszę tylko dodać, że historia zahacza o erotyk, więc nie jest skierowana do młodszych czytelników. (18+). Mam też nadzieję, że nie wyłapiecie dużo błędów, bardzo się starałam wszystko poprawiać, no ale moja wyobraźnia jest najlepsza w środku nocy.. Chętnie też poczytam wasze opinie. I tyle. Enjoy! :)

❈❈❈


    Bolało. Bardzo. Z każdym oddechem czuła to przeszywające ją na wskroś uczucie. Myślała o tym, że oddałaby teraz wszystko, by zamienić na największą krzywdę fizyczną to, co teraz działo się w jej głowie. Nie potrafiła sobie z tym poradzić i wcale nie mijało. Miesiąc temu zerwał z nią Ron Weasley. Próbowała ganić się za to, jak bardzo jest żałosna. Ludzie ze sobą zrywają, prawda? A jednak ją kompletnie to załamało, naprawdę kochała Rona, tyle razem przeszli, chciała, by byli razem już zawsze. Był jej bratnią duszą, a prawdziwa przyjaźń jest dla niej jedną z najważniejszych rzeczy w życiu. I zdaje się, że wszystko to rozpadło się, gdy Ron wybrał inną...

    Po wielkiej wojnie w której Hogwart odniósł zwycięstwo, chciał on  jak najszybciej wrócić do swojej świetności i znów być szanowaną szkołą dla czarodziejów i czarownic. Po Albusie Dumbledorze stanowisko dyrektora objęła Minerwa McGonagall, która, trzeba przyznać, była świetnym wyborem. Nikt bowiem nie zabrałby się do tego zadania tak gorliwie jak ona. Ogłosiła, że ukończenie siódmego roku szkoły jest wymagane, inaczej inne lata pójdą w niepamięć. Werdykt ten spowodowany był faktem, że przez podział ostatnich uczniów w szkole szacowano, że na siódmym roku zostałyby pojedyncze jednostki, w dodatku przez ostatni przebieg wydarzeń w Hogwarcie ich ostatnie wspomnienia o szkole nie byłyby najlepsze... Jednakże aby dać uczniom czas na... ochłonięcie i zrobić w szkole porządek została ona zamknięta na jeden rok szkolny. Pierwsze pół roku przerwy dla Hermiony i jej przyjaciół było wielkim mętlikiem, po śmierci Voldemora mieli wiele rzeczy do skończenia, w dodatku wszyscy przeżywali straty bliskich im osób. Jednakże w drugim półroczu zaczęto powoli odczuwać spokój, dopiero wtedy dało się poznać, że mają wolne. Hermiona miała możliwość pozostania w Norze z Harrym i resztą Weasley'ów. Teraz zastanawiała się czy nie uznać tego za jeden z większych błędów jakie dotąd popełniła, ponieważ zdecydowała, że chce ten czas spędzić z rodzicami, czuła że była im to winna. W tym czasie Ron, za namową pana Weasleya, zaczął mieć z nim praktyki w Urzędzie Niewłaściwego Użycia Produktów Mugoli. Po niecałym miesiącu stażu poznał tam Jessice Marillon, mugolaczke...

    Jessica była córką jednej z czterech mugolskich rodzin, które były całkowicie wprowadzone w świat magii i potajemnie z nim współpracowały, wszystko to pod kontrolą Urzędu Magii. Od razu spodobała się Ronowi, ale ten starał się nie patrzeć na nią w ten sposób. Jednakże odbywali oni praktyki wspólnie, co za tym idzie widywali się często, prawie codziennie. Ona zaczęła okazywać zainteresowanie, on po niedługim czasie przestał się sprzeciwiać... to jest co wyłapała z jej ostatniej rozmowy z Ronem. Mniej więcej. Nie chciała wracać pamięcią do tamtego wieczoru, ta rozmowa była dla niej okropnym przeżyciem. Ron próbując się tłumaczyć płakał. Jej oczy pewnie błyszczały od łez, ale próbowała trzymać się twardo. Nie dała już jednak rady wytrzymać, gdy teleportowała się z Nory z powrotem do domu, zostawiając Rona na zewnątrz parę metrów od domu. Stało się to miesiąc temu. I przez ten czas nie chciała się z nikim widzieć, choć bardzo chcieli tego Harry z Ginny. Leżała w łóżku, płakała, gdy gdzieś wychodziła nie mogła zdobyć się na uśmiech. Próbowała nie martwić rodziców choć ci o wszystkim się dowiedzieli i oczywiście zmartwieni byli... To był ciężki okres.

    Do szkoły pozostał miesiąc. Porównując do ostatniego czasu, można by pomyśleć, że z Hermioną było już prawie w porządku. Widziała się z Harrym. Oczywiście, że się przy nim rozkleiła, ale nie było problemu z ułagodzeniem jej. Przytulał ją i zapewniał, że wszystko będzie dobrze. Dwa razy spotkała się tylko z Ginny. Rozmowa z nią na spokojnie pozwoliła jej popatrzeć na wszystko z lekkim dystansem. Nikt nie mógł zwyzywać Rona od szubrawych zdrajców, nie mógł walczyć z tym co sam czuł i sam to bardzo przeżywał, i nigdy nie chciał bawić się uczuciami Hermiony.
     Cholera...  - pomyślała Granger.
Na ich trzecim wyjściu siedziały razem w kawiarni popijając herbatę. Rozmowa była przyjemna, zawsze dobrze się dogadywały.
     - Właśnie.. Przyniosłaś mi może to zdjęcie...? - spytała w pewnej chwili Hermiona.
Ginny skrzywiła się lekko. Z pewnym zawahaniem sięgnęła do kieszeni i wyjęła z niej zmiętą fotografię. Granger wzięła ją od niej i rozwinęła. Omal nie prychnęła, gdy zobaczyła, że nie jest to mugolska fotografia, ale jedna z tych, które się poruszają. Była na niej śliczna blondynka, pochylała się lekko do przodu ukazując swój obfity biust. Uśmiechała się, a wiatr targał jej włosy, które próbowała zgarnąć z twarzy.
Blondynka z dużym biustem, naprawdę jestem zdziwiona?... - pomyślała Hermiona patrząc na zdjęcie. Nie była pewna jaką miała minę, za to wyraz twarzy Ginny mówił 'dlatego nie chciałam przynosić tego zdjęcia...'
Oddała je.
     - Hermiona...
     - W porządku. Byłam ciekawa i już nie jestem.-spróbowała delikatnie się uśmiechnąć i zeszła od razu na temat zbliżającego się roku.

    W domu leżała na łóżku patrząc w sufit. W pewnej chwili wstała i podeszła do lustra, chwilę się sobie przyglądała, a później otworzyła szafę lustrując jej zawartość. Przed oczami, chcąc nie chcąc, miała naprawdę śliczną blond dziewczynę. Ona sama nie uważała się za brzydką, ale faktem było, że nie przywiązywała ogromnej wagi do swojego wyglądu. Nosiła się najzwyczajniej, można powiedzieć jak szara myszka, nie dbała szczególnie o włosy, nie malowała się... Nagle zapragnęła to zmienić. Wiedziała, że może się podobać, ale czy musiało to być tylko w czasie balu lub na czyimś ślubie...? Zaczęła wyrzucać rzeczy z szafy.
     - Do szkoły zostały trzy tygodnie... -pomyślała wyjmując czarny worek.

 ❈❈❈

    Stała na peronie. Niedługo odjazd. Wokół zaczęli gromadzić się uczniowie. Gdzieniegdzie migały jej znajome twarze, nawet białe włosy...
     - Jak to się w ogóle stało? Żeby nikt z nich nie trafił do Azkabanu, czy pieniądze mają aż taką władzę...? - Myśli szybko mignęły jej przez głowę, nie zdążyła nawet na chwile skupić się na tym temacie, gdy ktoś podszedł i ją przytulił.
     - Miło cię widzieć! Wyglądasz świetnie... -powiedział Harry. Za nim uśmiechała się Ginny.
     - Bardzo świetnie bym rzekła!-powiedziała. - Siedzimy razem w przedziale.
Hermiona uśmiechnęła się delikatnie, jednak szczerze. Kątem oka próbowała podświadomie wyłapać Rona, jednak nie udało się jej...
    W przedziale były same. Przed wejściem do niego przywitała się jeszcze ze wszystkimi, których spotkała po drodze. Neville, Luna, Parvati.. I wtedy zauważyła Rona. Patrzył na nią smutno i kiwnął delikatnie głową. Zmieszała się, szybko odkiwnęła i niemal od razu weszła do przedziału. Oczywiście bolało... Ginny weszła parę minut później, gdy Hermiona ułożyła już swoje rzeczy i siedziała teraz przy oknie. Obie nie chciały schodzić na nieprzyjemny temat. Jakiś czas rozmawiały o wszystkim i o niczym, Ginny pochwaliła fakt jak prosto Hermiona wykonała cienkie kreski eye-linerem i jak do twarzy jej w czerwonym płaszczu. Herm opowiadała gdzie robiła zakupy i jak tęskni za Hagridem. Później każda zagłębiła się w swoją lekturę. Czas popłynął dość szybko i już nadszedł czas wysiadki. Pora zacząć ostatni rok w Hogwarcie.



    Nowy rok zaczął się oczywiście wielką ucztą na Wielkiej Sali. Po przemowie dyrektorki i gromkich oklaskach podano do stołów. Hermionie zdawało się jakby równocześnie była tam i nie. Czuła się spięta. Siedziała obok Ginny. Od Rona dzieliła ją ona i Harry, więc w zasadzie nawet się nie widzieli. Popatrzyła zamyślona przed siebie i pierwsze co rzuciło jej się w oczy to Malfoy. Widać w tym roku zajął miejsce tak, że choć siedział przy innym stole, był jedną z osób ze Slytherinu, które widziała naprzeciw. Trudno było dostrzec go całego, bo pomiędzy nimi były jeszcze dwa rzędy uczniów, ale wydawał się jeszcze mniej obecny niż ona. Całkiem smutny, a może tylko zamyślony. Chyba nie patrzył w nic szczególnego i nic nie jadł. Po chwili ktoś zaczął coś do niego mówić przez co Malfoy zwrócił się niechętnie w jego stronę. Patrzyła na niego tylko chwilę, bo parę sekund później Neville siedzący obok zaczął ją o coś pytać.


    Mimo wszystko rzeczywiście w tym roku było niewielu uczniów, tak niewielu, że osoby z siódmego rocznika mieszkały same lub w parach. Hermiona znajdowała się właśnie w pustym pokoju, opierała się o drzwi i nie wiedziała co ze sobą zrobić. Nie będzie przecież unikać Rona cały czas. Nie mogła z nim też tego czasu spędzić, nie czuła, by była na to gotowa. Westchnęła. Nie chciała być sama. To był jej drugi strach, zaraz po tym, że straciła miłość Rona. W życiu nic nie jest tak jak chcemy, a jednak planowała być z Ronem. Szczęśliwa. Harremu i Ginny wszystko się układa, cieszyło ją to i bardzo im tego zazdrościła. Są dla niej rodziną, myślała że wszyscy w czwórkę będą ze sobą na zawsze. A teraz? Nie chce być piątym kołem u wozu dla zakochanej pary, a Ron przeżywa teraz wielka miłość. Nie z nią. I ona tak naprawdę nie ma nikogo na kim by jej równie mocno zależało. Pomijając wszystkie przygody, gdy w Hogwarcie panował spokój, w szare dni zawsze jej priorytetem była nauka. Nie było randek, a w przypadku innych uczniów życie uczuciowe potrafiło być długie. Chyba podświadomie chciała pokazać, że nie jest gorsza i zamierzała pozbyć się tego uczucia bycia opuszczonej. Szybko.

❈❈❈

    Minęły już dwa tygodnie. Przez ten krótki okres działo się dużo interesujących rzeczy. Wszystkie roczniki niżej traktowały osoby z rocznika siódmego niemal jak gwiazdy. Nie znały co prawda szczegółów, ale orientowały się w ogólnej sytuacji. Wiedzieli kto walczył w ostatniej bitwie o Hogwart, po której stronie i czym kto wyróżnił się podczas tej wojny. Najgłośniej było oczywiście o Harrym Potterze. Wybrańcu, który pokonał samego Lorda Voldemora. Biedny Harry, sława w ogóle mu nie leżała. Na szczęście młodsi uczniowie nie byli na tyle odważni, by co rusz zawracać mu głowę, zachowywali się bardziej jakby rocznik siódmy był nietykalnym guru, wszyscy o nich mówili, ale w nich obecności większość nie wiedziała jak dobrać słowa. Hermiona również była jedną z tych, którzy wzbudzali większy podziw. Została uznana za jedną z najładniejszych, najmądrzejszych i najdzielniejszych dziewczyn. Czuła się tym trochę zawstydzona, ale musiała przyznać, że jej to schlebiało. Jednakże drugą najsławniejszą osobą, tuż po Harrym, był, ku zaskoczeniu większości, Draco Malfoy. Widać idea Voldemora nie do końca wygasła. Malfoy był znienawidzony przez Gwardie Dumbledora, lecz uchodził za bohatera wśród byłych śmierciożerców. On sam wydawał się niewzruszony tym faktem, wręcz wycofywał się z kontaktów towarzyskich.
     - Malfoy z czwartego roku pękałby z dumy... - pomyślała Hermiona. Gdy słyszała te wzmianki o Malfoyu, zaczęła się zastanawiać, jak bardzo zmieniło go to co się wydarzyło...
Niestety sława ma swoje minusy. Powoli, wszyscy zaczęli szeptać o zerwaniu Hermiony z Ronem... Przez te dwa tygodnie unikali się, unikali też kontaktu wzrokowego, raz czy dwa padło nieśmiałe cześć i to było wszystko. Pierwsze pytanie o to padło z ust Levander.
     - Czy ty i Ron...? Dalej jesteście razem czy coś się stało...?
     - Nie. Już nie. - powiedziała sucho Hermiona gdy pewnego wieczora siedziała poplotkować z dziewczynami w pokoju Ginny. Widziała, że Brown chce jeszcze o coś spytać, ale z pomocą przyszła Ginny śmiejąc się. - Dziewczyny! Właśnie sobie przypomniałam co zrobił Harry, gdy mieliśmy jeden z tych momentów, no wiecie, tylko dla siebie... Ale nic wam nie mówiłam! Słuchajcie...



     - Zerwaliście? - spytał Neville gdy stali pod klasą. Hermiona zacisnęła usta zmieszana. Próbowała skupić się na podręczniku, który trzymała.
     - Tak. - Odcięła krótko. - Nie chcę o tym mówić.
     - Och...ok. - powiedział. - Powtarzasz temat...? Nie mów mi, że powtarzasz przed wróżbiarstwem.
     -Pewnie, że nie. - Kącik ust Hermiony uniósł się w góre.
     - Wiem, że nie lubisz tego przedmiotu. Zresztą nie dziwie się, dla mnie to też tylko cyrk...Może się urwiemy i skoczymy na piwo?
     - Nawet kuszące! Ale zostajemy już tutaj. Innym razem, czemu nie.
     - Wezmę to za dobrą passę. - Uśmiechnął się. Hermiona odwzajemniła uśmiech. Longbottom był teraz niezwykle przystojny, wszystkie dziewczyny to zauważyły.
     - Kto by pomyślał, że z naszej kluseczki wyrośnie taki pewny siebie, gorący mężczyzna. - skwitowała niedawno lekko wstawiona Palvati. Jak się nie zgodzić?
Parę sekund później mignęła przed nią szczupła dziewczyna o długich, ciemnobrązowych włosach. Nie skojarzyła jej. Podeszła pod drzwi klasy gdzie stała grupka Slytherinu i wtuliła się w Malfoya, który zauważywszy, że się zbliża, rozpostarł wcześniej ramiona. A tak, Astoria Greengass, młodsza siostra Dafne. O tym też już słyszała, że tych dwoje jest ze sobą. Ciekawe czy na początku roku czy już wcześniej... Niedługo zaczynała się lekcja, pod klasą już wszyscy zaczęli się gromadzić. Nadchodził Harry z Ronem, a Hermiona znów próbowała skupić się na podręczniku.
Lekcja jak zwykle ją irytowała. Została nawet przepytana z bieżącego tematu, ale nie miała problemu z odpowiedzią.
     - Hermiona! - Zawołał Harry i McLaggan niemal równocześnie gdy wychodzili z sali.
Harry popatrzył na niego, a później przeniósł wzrok na Hermione.- Widzimy się na obiedzie.
     - Pewnie. - Odpowiedziała. Gdy Harry ją minął podszedł do niej McLaggen. Był przystojny? Tak. I jak dla Hermiony również niewychowany.
     - Cześć! Co tam u ciebie Hermiono? Dawno nie rozmawialiśmy. - Jak na kogoś niewychowanego zaczął bardzo dobrze.
     - Cormac... nic nowego, a u ciebie?
Chłopak lekko się skrzywił. - Dopiero zaczął się rok, a ja już mam problem na transfuzji...
Zaśmiała się. - No to rzeczywiście szybko.
     - No tak, co ty możesz wiedzieć o takich rzeczach. - uśmiechnął się. - Skoro jesteś taka świetna powinnaś pomóc koledze w potrzebie.
     - Yhymm zastanowię się.
McLaggen zrobił skok w przód i rozłożył ręce. - No nie bądź taka! I widzę, że zrobiłaś coś z włosami?
     - Niezbyt wiele...
Szli tak razem aż do dormitorium.
     - ...Może mięśnie to nie wszystko? - zaśmiała się. - Może pomagają w quidditchu i niby w czym jeszcze?
     - W podrywaniu ładnych dziewczyn?
     - Z pewnością... - Hermiona rzuciła mu przelotne spojrzenie.
Gdy weszli do domu Gryffindoru Hermiona skierowała się w stronę schodów.
     - Zastanowię się czy zasłużyłeś na korepetycje. - powiedziała wchodząc na pierwsze stopnie.
Corman włożył ręce do kieszeni. - W porządku. Masz czas do spotkania Klubu Ślimaka.
     - Zgoda
McLaggen zadarł głowę do góry, popatrzył na Hermione, uśmiechnął się, a później odwrócił i poszedł w swoją stronę. Hermiona weszła do siebie. Nasypała karmy Krzywołapowi. Chyba właśnie tego potrzebowała, więcej luzu towarzyskiego, po ty wszystkim co ją przytłaczało, jej umysł wręcz domagał się relaksu... Stwierdziła że mając wolną godzinę zajmie się włosami. A to wymagało trochę czasu. 15 minut przed obiadem, ktoś zapukał do drzwi. Gdy podeszła otworzyć zobaczyła go...
     - Ron... - niemal szepnęła.
     - Hermiona czy możemy... nie wiem... porozmawiać?
Nagle nie poczuła się najlepiej, jej mina musiała wyrażać zdziwienie, miała lekko otwarte usta.
     - O czym nagle.. mamy rozmawiać? - Powiedziała spokojnie. Rozmowa w tym dziwnym napięciu nie kleiła się od początku.
     - Nie wiem... - powiedział cicho i dodał prawie normalnie- O wszystkim. Herm tęsknie za tobą.
     - Chyba nie zdajesz sobie sprawy co mówisz...
     - Nie uważasz mnie już za przyjaciela? -spytał słabo
     - Jesteśmy przyjaciółmi. - Odpowiedziała automatycznie i popatrzyła mu w oczy. -Ron... - To był błąd. Myślała, że odzyskała w pewnym stopniu równowagę. Teraz jednak znów zapanował nad nią chaos. W tej jednej chwili chciała równocześnie zwyzywać go od najgorszych, pocałować, wypłakać się i po prostu przytulić. Spuściła wzrok.
     - Ja... Nie jestem gotowa na tą rozmowę... proszę... To dla mnie trudne...
Ron stał chwilę z miną zbitego psa.
     - Przepraszam Herm... - powiedział cicho i powoli się wycofał. Hermiona stała tak chwilę. Chciała za nim pobiec. Zamiast tego powoli zamknęła drzwi. Tylko stała. Minęła może minuta i po chwili, łapiąc płaszcz, wybiegła.

    Stała pod wieżą astronomiczną. Łzy same ciekły jej z oczu. Patrzyła na widok przed sobą, a wiatr targał jej włosy. Pozwoliła sobie na płakanie w ciszy, przymknęła oczy. Nagle usłyszała kroki. Naprzeciw niej szedł Malfoy. Zdawało się, że nie zwrócił na nią uwagi w pierwszej chwili, gdy jednak ich spojrzenia się skrzyżowały w jego oczach błysnął znak rozpoznania, po chwili wyglądał na zdekoncentrowanego i zmarszczył brwi. Hermiona odwróciła się szybko do barierki i zacisnęła usta. Szczęśliwie żaden komentarz nie nastąpił, Malfoy przeszedł dalej nie zawracając już sobie nią głowy.
     - Świetnie... czemu ten szczur nie jest na obiedzie. - pomyślała rozżalona. Próbowała się uspokoić i wrócić do pokoju. Została tam jednak jeszcze przez większą część posiłku na który nie zeszła, chłód działał na nią w pewnym stopniu kojąco. Już nikt jej nie przeszkadzał.


    Stojąc pod salą eliksirów Harry podszedł do niej i bez słowa podał jej pakunek. Było w nim jedzenie. Hermiona uścisnęła mu rękę na znak wdzięczności. Zaraz po tym weszli do klasy. Na eliksirach siedziała z Nevillem. Pan Slughorn się spóźniał, więc Longbottom zaczął opowiadać o plotce, jak jedna ze Ślizgonek pokłóciła się z drugą i zamieniła ją w ropuchę. Hermiona nie czerpała już przyjemności z tej rozmowy, obawiała się, że znów zapada się w sobie. Potrzebowała mocniejszego bodźca, aby nie popaść w coś na kształt depresji. Nie chciała zrobić Nevillowi przykrości, więc udawała że go słucha i odetchnęła z ulgą gdy w końcu zjawił się nauczyciel. 

❈❈❈

     Minęły cztery dni. Dalej nie mogła powiedzieć, że była gotowa na rozmowę z Ronem. Na szczęście on chyba zdawał sobie sprawę, że nie nastąpi to prędko. Niedawno po krótkiej wymianie zdać McLaggen przypomniał o spotkaniu klubu ślimaka w następnym tygodniu. Już nie miała ochoty na żadne korepetycje. Gdzie jej plany o tym, że zacznie żyć i skorzystać w końcu ze swoich młodych lat jak reszta? Wyparowały i nie zapowiadało się, że wrócą. To ją smuciło, teraz jednak była z tego powodu zła. Szła prawie pustym korytarzem w kierunku dormitorium. Zauważyła, że w jej stronę zmierza Malfoy.
     - Nawet on, po tym wszystkim co zrobił, nie poniósł konsekwencji. Oczywiście, to przecież czysty Draco Malfoy. Teraz jest bohaterem i ma dziewczynę. - Myślała Hermiona. -Wstrętny karaluch. - Powiedziała to, nie do końca zamierzenie, na głos.
Draco właśnie ją mijał. Zrobił jeszcze dwa kroki i zatrzymał się.
     - Mówiłaś coś do mnie?...Szlamo? - powiedział za nią.
     - Nic czego każdy nie wie. - odwróciła się do niego. On również się odwrócił.
     - Chyba się zapominasz, Granger. - powiedział lodowato marszcząc brwi.
     - Naprawdę? I co z tym zrobisz Malfoy?
Draco skierował dłoń w stronę kieszeni szaty gdzie trzymał różdżkę. Hermiona uniosła brew jednak nie sięgnęła jeszcze w stronę swojej. Zauważyła za to, że przygląda im się paru uczniów, nikogo jednak szczególnie nie kojarzyła. Malfoy po chwili uśmiechnął się ironicznie.
     - Uważaj mugolu, bo narobisz sobie kłopotów. - rzucił jeszcze i odszedł.
Nie odpowiedziała już na to. Właśnie karciła się w myślach za to co zrobiła. Po co jej kłótnie z Malfoyem? Nie powinna tak poddawać się emocjom... Również się stamtąd wycofała i ruszyła w stronę swojego pokoju.
    Tego samego dnia, o północy, odbyły się lekcje z astronomii. Była w grupie z Harrym, na te zajęcia nie chodzili z nimi ani Ginny, ani Ron. Była zadowolona z jego obecności, czuła się z nim komfortowo. Rozmawiając, Harry nie poruszał tematu jej i Rona. Nie chciał naciskać i była mu za to wdzięczna. Gdy zerkała przez teleskop poczuła na sobie czyjś wzrok. Gdy spojrzała w tamtym kierunku zobaczyła Malfoya.
     - Narobisz sobie kłopotów, huh? - pomyślała w pierwszej chwili. Jednak, kiedy ułamek sekundy później ich spojrzenia się skrzyżowały, zobaczyła, że patrzy na nią raczej z... zaciekawieniem? Nakryty nie odwrócił się od razu, przyjął znudzoną minę.
     - I co to było? - spytał Harry patrząc w niebo.
     - Och... - odwróciła się do niego zdekoncentrowana - wybacz... wypadło mi z głowy...
Harry szepnął w kierunku Luny, by ta dała mu odpowiedź.
Później Malfoy nie zwracał już na nią szczególnie uwagi. Jednakże Hermiona nie mogła w nocy spać. Ostatnio miała z tym mały problem. Dziś jednak szczególnie irytował ją fakt, że uciekała myślami w stronę blondyna. Od ostatniego razu gdy go widziała trochę się zmienił. Nie był już tak szczupły, poprawiła się jego waga i wygląd cery. Włosy były dłuższe, lekko opadały mu na powieki. Były czysto platynowe. Cienie pod oczami zostały. Ogólnie z wyglądu wymężniał i sprawiał wrażenie tajemniczego... Jak dotąd nie zauważyła u niego tego charakterystycznego zachowania jakim było poniżanie innych, naśmiewanie się i obrażanie tych ''gorszych'' od niego. Co już dostrzegła na początku wycofał się, był zamyślony, spokojny i nie atakował nikogo. Fakt, że naskoczył na nią nie liczył się, sama zaczęła... Kłótnie między Slytherinem, a resztą pojawiały się i Draco był raczej ich głównym celem, lecz bez jego zaangażowania wszystko raczej studziło się w zarodku, nawet Harry zachowywał z Malfoyem cisze. Tylko... co ją to obchodziło?! W ogóle jej się nie polepszało...

    Rano na śniadaniu zostały jej myśli z wczorajszej nocy. Irytujące... Wymieniła się uprzejmościami z Ginny i Nevillem. Malfoy rozmawiał z Zabinim. Kojarzyła już, że siedzi między nim, a Goylem.
     - Jako byli śmierciożercy szybciej zaadaptowali się w życie szkolne niż Malfoy. - Myśląc tak skupiła na nim spojrzenie. Gdy Draco podniósł wzrok zwrócił uwagę na Hermione. Ta nie miała zamiaru pierwsza odpuścić, opuściła lekko głowę i przeszywała go wzrokiem. Ten zmarszczył na to brwi. Wyglądał na zirytowanego. Trwało to parę długich sekund. Prowokowała go. Sama nie wiedziała po co i do czego. Pierwszy odpuścił Draco gdy Zabini poprosił go, by ten coś mu podał. Uniosła jeden kącik ust, miała nadzieję, że to widział i już więcej nie patrzyła w tamtym kierunku.
    Jakiś czas później w przerwie przed obiadem Hermiona siedziałam nad lekcjami z obrony przed czarną magią. Ktoś przerwał jej pukając. Dziś bolała ją głowa. Westchnęła i podeszła do drzwi.
     - Nie wygląda na to jakbyś zbierała się do wyjścia- Cornac popatrzył na jej fioletowe dresowe spodnie.
     - Och... - zupełnie zapomniała! - Wiesz... nie czuję się dziś najlepiej, żeby zejść do klubu...
     - Ok. A twoja odpowiedź brzmi...?
     - Ah! Tak... pewnie, zgadzam się. Może w przeszłym tygodniu?
     - W przyszłym tygodniu? - Zrobił nieduży krok w jej kierunku - A może jutro Hermiono?
     - Jutro...? Emm, w porządku Cormac. - O tej samej porze w bibliotece?
     - U ciebie byłoby spokojniej - uśmiechnął się łobuzersko.
Też się uśmiechnęła. - Niż w bibliotece? Tam będzie dostęp do większej ilości źródeł. Nie spóźnij się.
     - W porządku, w porządku. Przekaże w klubie, że jesteś dziś umierająca.
     - Dzięki
Hermiona nie miała siły na negocjacje. Korepetycje w bibliotece, nie ma powodu by odmówić. Domyślała się, że McLaggenowi nie koniecznie chodzi o naukę... Może spotkanie naprawdę przebiegnie dobrze?


    O godzinie 16.00 przeszła z Ginny do klubu pojedynków. Cieszył się on popularnością. Dziś zajęcia miał rocznik siódmy i zebrała się duża ilość uczniów. Walki z ich zdolnościami były niesamowicie ciekawym widowiskiem. Dziś Ginny przegrała z Luną, Harry wygrał z Nevillem...
     - Dobrze zatem. Teraz kolej na Hermione Granger i Draco Malfoya. - powiedział Filius Flitwick
Hermiona weszła na podium. Naprzeciwko stał już Malfoy. Patrzył na nią zimno spode łba. Widać było, że nie zamierzał dawać jej forów. Zdawała sobie sprawę, że nie będzie z nim łatwo, ale też nie zamierzała odpuszczać.
     - Zaczynajcie!
     - Ascendio! - krzyknął Draco celując w Granger.
     - Protego Totalu! - w porę odkrzyknęła Hermiona.
Od razu po tym Malfoy rzucił kolejne zaklęcie. Wymieniali się czarami, aby obezwładnić siebie nawzajem, lub używali zaklęć ofensywnych. W pewnej chwili oboje użyli ataku równocześnie, poświata z ich różek styknęła się ze sobą, siły wydawały się wyrównane. Walczyły ze sobą jednak tylko chwile, by po chwili odbić się od siebie. W pewnej chwili Hermiona wykazała się niezwykłym refleksem, znacznie szybciej od Malfoya wycelowała różdżką.
     - Everte Statum!
Malfoy został trafiony. Wzbił się w powietrze, poleciał za podium i upadł na plecy, prześlizgnął się przez podłogę i zderzył ze ścianą. Wszyscy wstrzymali oddech. Walka była niezwykle zacięta i trwała trochę dłużej niż zazwyczaj. Do Dracona podbiegł nauczyciel i większość uczniów. Był nieprzytomny.
Flitchwick zaczął badać jego stan. - W porządku! - powiedział - Niedługo powinien odzyskać przytomność! Zabini i Goyle zaczeli go podnosić. Hermiona dalej stała na swoim miejscu, dysząc.
     - Hermiona! To było świetne! - powiedział Harry.
Ron, Ginny, wiele osób patrzyło na nią z podziwem. Uśmiechnęła się słabo. Ten pojedynek kosztował ją dużo sił, ale czuła satysfakcje z powodu wygranej. Ginny podała jej rękę by spokojnie zeszła.
     - Następna będzie Romilda Vane i Helen Dawlish...

❈❈❈

    Dwie godziny później zaczynała się lekcja z transfuzji. Przechodząc przez środek klasy Herm strąciła biodrem czyjąś książkę. Zauważyła, że przy ławce siedział Malfoy. Tak jak było powiedziane, doszedł już do siebie. Powoli się schyliła, podniosła książkę i odstawiła na miejsce. Draco nie zareagował, miał tylko ściągnięte usta i patrzył przed siebie. Cienka kreska pojawiła mu się między brwiami. Hermionie przeszło przez myśl, że tak naprawdę nigdy nie mieli sposobności stoczyć pojedynku na zajęciach. Jego duma musiała bardzo ucierpieć skoro nawet w tym z nią przegrał... Ruszyła dalej i usiadła dwie ławki dalej obok Ginny.
Po jej drugiej stronie siedziała Lavender.
     - Nie wiedziałam Hermiona... - zaczęła.
     - Co?
     - Ostatnio słyszałam parę historyjek o których Ron rozmawiał z Harrym...
     - No tak - pomyślała Hermiona - Brown znów kręciła się koło Rona. Najwyraźniej wyczuła okazję, jak bezczelnie...
     - I dowiedziałam się że rzucił cię dla innej.
Hermiona zamarła w pół ruchu.
     - Co...?
     - Mogłaś powiedzieć, że Ron ma kogoś. Czy to ktoś z Gryffindoru?
     - Mogłabyś się zamknąć - zirytowała się Ginny
     - Przecież minęło już tyle czasu... Nie mówię tego złośliwie...
Ponieważ w klasie ogólnie zrobiło się dość szemrano McGonagall nakazała ciszę i kazała otworzyć podręczniki.
Czy Hermiona miała ochotę rozpłakać się i wybiec z klasy? Teraz z pewnością wszyscy będą o tym wiedzieć i robić z tego główny temat i, co chyba gorsze, Ron tak po protu sobie o tym plotkował... Więc i tak i nie, była przybita, ale równocześnie zła na to wszystko. Nie mogła skupić się na lekcji. Gdy tylko zadzwonił dzwonek wzięła swoje rzeczy i szybko wyszła. Poszła specjalnie przeciwną drogą, by ją wydłużyć i nie wracać razem z Gryffindorem. Po chwili przypomniała sobie, że zapomniała pióra. Stanęła w miejscu zastanawiając się, czy rzeczywiście go potrzebuje. Przecież to chyba oczywiste... Westchnęła, odwróciła się i kilka kroków od siebie zauważyła Dracona. Szła w jego kierunku, a gdy się mijali trąciła go ramieniem.
Draco cały się spiął. - Szlamo coś ostatnio ci się miesza. Niedługo pożałujesz...
     - Nie potrafiłeś pokonać mnie w walce, jak poradzisz sobie teraz? - odpysknęła idąc dalej.
     - Nawet ten rudy brzydal cię nie chciał i próbujesz się wyżyć? - spytał kpiąco. Hermiona zatrzymała się.
     - Szczury wlezą wszędzie. Na każdym kroku musisz się gdzieś przyszwędać.
     - Mogę powiedzieć to samo. Dziś miałaś po prostu  szczęście, drugi raz by się to nie powtórzyło. - ostatnie zdanie niemal wysyczał.
     - Liczy się to co jest teraz Malfoy...
     - Proszę, proszę. Cóż to dzieje się z tak wspaniałą Gryfonką, że zachowuje się jak dzikie zwierzę - spytał kpiąco
     - Skąd mam wiedzieć... - powiedziała bardziej do siebie.
     - Próbujesz coś zmienić i nie wychodzi? -podpowiedział dalej się nabijając.
Hermiona westchnęła rozzłoszczona. W końcu odwróciła się w jego stronę, w okamgnieniu podeszła do niego i... wbiła swoje usta w jego.
Nawet nie drgnął pod jej naciskiem. Od razu przyszło jej do głowy, że tak pozostanie albo ją odepchnie. Jednak sekundę później lekko rozwarł wargi, przechylił głowę i delikatnie naparł. Jedna ręka powędrowała w górę, może do jej włosów lub twarzy... Zaraz za rogiem usłyszeli rozmowę. Odskoczyli od siebie jak poparzeni. To były jakieś dzieciaki. Draco odwrócił się i ruszył przed siebie. Nie widziała wyrazu jego twarzy. Ona sama stała chwile nim doszła do siebie i szybko ruszyła w przeciwnym kierunku, czuła że idzie na miękkich nogach.
Czy to o ten 'bodziec' jej chodziło? Trudno powiedzieć, chyba tak, skoro zamiast myśleć o wszystkim co ją ostatnio martwiło miała teraz pustkę w głowie i chyba podwyższone tętno. Jak wyglądałby ten pocałunek gdyby nikt się nie zjawił? Pomyślała, że chciałaby się dowiedzieć.  Z drugiej strony miała nadzieję, że ta chęć wiedzy dla jej własnego dobra szybko minie. Po drodze zauważyła Ginny. Gdy ta zauważyła Hermione, podała jej pióro.
     - Nie przejmuj sie...
     - Czym...? Och! Nie martw się, nie dbam o Lavender.
Ruszyły razem w stronę dormitorium.

❈❈❈

    Na drugi dzień, gdy wstawała, brała głębokie wdechy przed lustrem. Nadal musiała chodzić w mundurku, jednakże nie była to już zwisająca na niej szmatka, oddała go do krawcowej, aby został uszyty na miarę. Teraz podkreślał jej talie i biodra. Ułożyła włosy w lekki kok. Od początku roku trzymała się postanowienia w sprawie zmiany wyglądu. Miała wrażenie, że zwrócił na to uwagę każdy. I dobrze.
 Na śniadaniu nie patrzyła w jego stronę. Po prostu nie.
     - Hermiona? To może wyjdziemy dziś razem? Tylko się przewietrzyć, nic takiego... - zaczął, może trochę zmieszany, Longbottom.
Popatrzyła na niego. Gdyby teraz odmówiła, byłby to trzeci raz. Jej myśli były gdzie indziej, ale to byłoby nawet lepiej gdyby spędziła czas z Nevillem. To był naprawdę świetny facet...
     - Ok. - uśmiechnęła się. Widać, że odpowiedź go ucieszyła.
     - Świetnie. To jak pod Trzema Miotłami? Ostatnio jak...
     -Cholera! - przypomniała sobie nagle Hermiona. - Zapomniałam! Nie gniewaj się na mnie, ale dzisiaj obiecałam dać korepetycje Cormacowi..
     - Naprawdę...? - mina mu zrzedła - Ok... Nie poradzi sobie sam? Do szóstego roku dawał radę...
Zaśmiała się
     - Obiecałam mu już w tamtym tygodniu. Nie chcę go teraz wystawiać.
     - Rozumiem, rozumiem.
     - Pójdziemy niedługo, zgoda?
     - Wporzo.
Pierwszych dwóch lekcji nie miała razem z Draconem, na wróżbiarstwie odniosła podobny sukces do tego na śniadaniu. Po godzinie ucieszyła się, ze ma teraz przerwę dla siebie.
     - Hermiona! - usłyszała za sobą, gdy pakowała się do wyjścia
     - Och... Cormac!
Znowu zapomniałam...?! - przeszło jej przez myśl
     - Idziemy?
     - Tak...pewnie. - miała nadzieję, że sprawiała wrażenie zadowolonej, bo wcale się tak nie czuła.
W drodze do biblioteki cały czas żartował, trochę filtrował. Hermiona próbowała tego samego, ale nie bardzo miała na to ochotę. Obawiała się tego, dlaczego. 
     - W porządku, od którego tematu zaczynamy? - spytała wyjmując swoje notatki.
McLaggen lekko się skrzywił.
     - Możesz wybrać...
     - A co ci idzie najgorzej? - uśmiechnęła się
     - Mam nadzieję, że nie przejmujesz się, że to beztalencie z tobą zerwało. - powiedział
Hermiona miała wrażenie, że się przesłyszała. Jednak nie.
     - Nie obrażaj przy mnie Rona. - zmarszczyła brwi.
     - Dalej go bronisz...? Wiesz... zupełnie go nie rozumiem. - uśmiechnął się uroczo. Hermiona westchnęła.
     - Jest niesamowicie żałosny... - dodał
     - Cornac zamknij się... - powiedziała zirytowana. Co było zawsze wadą McLaggena? To uczuje wyższości i wbijanie wszystkim noża w plecy. W tym jej przyjaciołom i to przy niej, a raczej do niej. Myślała, że się zmienił? Tak, przez chwilę. Błąd.
Czy on nie był jak... Malfoy? - przeszło jej przez myśl - Czy... gdyby powiedział to Malfoy nie czułaby takiego zirytowania...? Nie. Czułaby, ale chyba inaczej... Nie mogła tego zrozumieć i nie miała możliwości teraz tego analizować.
Cormac wyglądał na obrażonego. Nie chciała by ten czas przebiegł w takiej atmosferze.
     - I jak tam na próbach quidditcha?
     - Ahh... świetnie
     - Domyślam się, że świetnie, widziałam jak grasz
Na te słowa szybko się rozpogodził.
     - Cóż byłoby lepiej gdyby nie Potter i jego dziewczyna. Tych dwóch...
     - Dormite exponentia. - po chwili McLaggenowi przymknęły się powieki i opadł powoli policzkiem na ławkę. Zaklęcia nigdy nie działały tak dobrze jak eliksiry nasenne, ale wydaje się jej, że spędzi tu słodko piętnastominutową drzemkę.
     - I to by było na tyle. - pomyślała. - Nawet nie zaczęliśmy...
Zaczęła zbierać swoje rzeczy. Nie widziała Nevilla, który stał za półką z książkami. Mówił sobie, że naprawdę potrzebuje teraz przestudiować jeden ze skryptów, ale 'chyba' rzeczywiście chciał zobaczyć jak im idą korepetycje. Trzymając w ręce to po co przyszedł odwrócił się z nieukrywanym zadowoleniem na twarzy. Przy biblioteczce z księgami o historii Hogwartu napotkał  Deana Thomasa.
     - Hej Neville, co się tak szczerzysz?
❈❈❈

    Draco siedział u siebie w pokoju. Mieszkał z Zabinim, pomieszczenie było dość duże, we wcześniejszych latach przeznaczone było dla piątki uczniów. Jedno łóżko zostało wyniesione, a cztery pozostałe złączone ze sobą w dwójki. W Hogwarcie robił tak w zasadzie każdy kto miał możliwość, lepiej spało się na większej przestrzeni. Teraz był chwilowo sam. Wracał myślami do ostatniego zdarzenia z Granger...
Gdy go pocałowała, chyba nic nie myśląc, chciał oddać pocałunek. Na szczęście ktoś nieistotny im przerwał. Uciekł wtedy stamtąd najszybciej jak mógł. Przed pójściem do dormitorium, gdzie miał się spotkać z Astorią, wszedł do najbliższej łazienki. Ktoś chyba nad nim czuwał, bo gdyby tego nie zrobił, z pewnością źle by się to skończyło. Ostatnio Granger od czasu do czasu lubiła umalować się szminką. Dziś był ten dzień, ciemny fiolet zdobił jego usta i nachodził w stronę prawego kącika.
     - Kurwa. - przeklął odkręcając kran.
Siedział teraz na kanapie i popijał whisky. Od ostatniej bitwy o Hogwart...był zagubiony. Jego relacje z ojcem nie były takie jak kiedyś. Nie uważał go już za bezsprzeczny autorytet i zaczął myśleć odmiennie niż on...Czy chciał być śmierciożercą? Może chciał, więc kim był teraz...? Ktoś taki jak Voldemort został pokonany, czy gdyby przeżył wyznawałby te same ideologie, co jeszcze niedawno? Teraz jednak nie miał już takiej wiary w czystość krwi, zaczął to wręcz uważać za farsę.
Takie myśli nawiedzały go cały czas, przez to co chwila się na nich skupiał zamykając się w sobie. Gdy poznał Astorię nie zwracał na nią uwagi. Jednak po wojnie zauważył, jak to wszystko nią wstrząsnęło. Nie przeszła tego co on, nawet odrobinę, ale zaczęła zauważać, że więzy krwi nie powinny dzielić. Że tacy ludzie nie są wyrzutkami. I była chyba jedyną dziewczyną ze Slytherinu która to spostrzegła. Lubi spędzać z nią czas, z jego znajomych ona najlepiej go rozumie. Ma wrażenie, że ją kocha.  Dzięki niej nie popadł w paranoje.
I teraz pojawia się Granger... Nią gardził zawsze najbardziej. Teraz gdy starał się być wyrozumiały zaczyna mącić ta...  kobieta. Przypomniał sobie jak mierzyła go wzrokiem przy śniadaniu. Zastanawiał się co o nim myślała. Miała go za zdrajcę? Oczywiście. Ale czy za mordercę? Ciekawe ile prawdy znała. Zawsze starał się być dla niej oziębły, co pomyślałby ojciec gdyby się zakolegowali? Niedopuszczalne. Teraz miał jednak dziwne wrażenie, głęboko w podświadomości, że coś ich łączy. Ostatnio wpadali na siebie częściej, prawie sami. Było to spowodowane tym, że oboje próbowali unikać innych. Zresztą widział jak płakała, wyglądała wtedy... tak smutno i... ślicznie... nawet chciał coś wtedy powiedzieć, dobrze, że tego nie zrobił. Przychodzi na ostatni rok i wygląda niezwykle atrakcyjnie, nawet usłyszał na ten temat komentarze od Zabiniego. W dodatku staje się jeszcze bardziej bezczelna niż zawsze. I ten pocałunek... Nie chciał przyznać tego przed sobą, ale Granger go nakręcała. Za przegraną w walce, za docinki chciał jej zrobić krzywdę. I znowu chciał, żeby stanęła tak blisko niego.
     - To szaleństwo. Naprawdę jej nienawidzę... -pomyślał. Zastanawiał się czy zejść na obiad. Nie miał zamiaru opić się przed lekcjami, wypił tylko odrobinę na smaka. Zresztą zaraz Zabini się tu przywłóczy i zacznie go ciągnąć.
     - To z Granger to tylko jednorazowy wypadek... Już pewnie nic się nie zdarzy... -pomyślał

❈❈❈

    Wróciwszy wcześniej, niż zakładała, spotkała Harrego. Zaczęli rozmawiać i zaprosiła go do pokoju. Teraz siedziała mu na kolanach i wtulała się w jego pierś, a on nią powoli kołysał. Wcześniej uśmiali się, gdy opowiedziała mu przygodę z Cormaciem. Rozmawiali jeszcze o tym, że Krzywołap się postarzał. W pewnym momencie Potter poruszył ten jeden temat.
     - Hermiona... Co z Ronem?
Westchnęła. - Nie wiem Harry.
Wiedziała, że nie mogła dłużej zwlekać. Albo ich przyjaźń to przetrwała, albo to koniec.
Siedział na kanapie, a ona na przeciwko niego na łóżku. Patrzyła na swoje dłonie i bawiła się pierścionkiem.
     - Wiesz... nie chcę być sama.
     - Nigdy nie będziesz sama.
     - Wiem! Wiem, ale chodzi mi o stworzenie związku... Tak, głupio to brzmi... Tylko, zobacz Ron był moim pierwszym chłopakiem. I byłam z nim szczęśliwa. A teraz... czuję się strasznie. Mam ciebie i Ginny, ale nadal...
     - Masz też Rona...
     - Nie tak jakbym chciała. - powiedziała rozgoryczona.
     - On naprawdę potrzebuje twojej przyjaźni. Zawsze tak było.
     - Dlatego przez niego wszyscy mówią jak to mnie nie rzucił...? - parsknęła
Harry przygryzł wi - Mówiłem ci, że to był przypadek wyrwany z kontekstu. Go też to załamało.
     - Jasne... - warknęła. Zapadła cisza. W końcu Hermiona westchnęła.- Harry wiem, że dla ciebie jest to równie trudne. Czy możesz...Możesz mu powiedzieć, że potrzebuję jeszcze trochę czasu...?
     - Pewnie... tylko? Myślisz, że to pomoże?
     - Mam nadzieję. - Głos trochę się jej załamał i wtuliła się w Harrego. I tak właśnie minęło pięć minut, gdy Harry kiwał nią uspokajająco.
     - Jeśli to cię pocieszy to pokłóciłem się z Ginny.
     - Nie pociesza.
     - O. W takim razie dodam, że już się pogodziliśmy.
Zaśmiała się cicho.
    Zeszli razem na obiad.  Będąc z Harrym starała się nawet nie myśleć o tym, co by odpowiedział, gdyby przedstawiła mu bieżącą sytuację z Malfoyem. Chociaż nie, wiedziała co by powiedział 'ten to dopiero cię skrzywdzi, lepiej się do niego nie zbliżaj; gdy tylko zobaczę, że coś kombinuje wykończę go' i takie tam...No właśnie, Malfoy... starała się tam nie patrzeć, choć wzrok sam jej uciekał w tamtym kierunku. Cholera! Musiała szybko zająć czymś myśli, już miała spytać o coś Ginny, gdy Neville dotąd rozmawiający z Deanem zapytał- I jak po korepetycjach?
Popatrzyła na niego. Teraz chyba była dobra chwila...
     - Może opowiem ci jutro pod Trzema Miotłami?
Longbottom aż otwarł usta.
     - No pewnie! Z chęcią posłucham... A wiesz, że...
Gdy słuchała Nevilla popatrzyła w stronę Malfoya. Patrzył w jej stronę! Chwila...ucieszyło ją to...? To niedorzeczne. Spuściła wzrok na talerz  i słuchała jak Ginny dyskutowała o czymś zaciekle z Nevillem.
     - Kiedy ci mówię, że tak było Ginny!...


    - Czemu zwracam uwagę na Granger? Ta wiedźma... - Draco miał dziwne uczucia patrząc na nią jak rozmawiała z Nevillem, jak na niego patrzyła.
     - Ewidentnie się bawiła nim i mną również... Próbowała. - Myślał
    Nudna lekcja zielarstwa, jeszcze nudniejsza lekcja z magicznymi stworzeniami. Gdyby chociaż mógł się skupić na nauce, ale nie było na czym. W dodatku w obu przypadkach stał prawie obok Granger. Nie odzywali się do siebie. Nic nowego. A jednak ta prychnęła, gdy Draco obciął nie tego liścia co trzeba i podpaliła jego gniazdo zrobione dla bahanków, gdy komentował do Goyla niedorozwinięcie Hagrida. Dowodu nie miał, ale to musiała być ona, tylko ona mogła w tamtej chwili to słyszeć. Teraz lekcja obrony przed czarną magią. Trochę bardziej przydatny temat, ale i tak Granger dała o sobie przypomnieć. W tym roku siedział przy krawędzi stołu i miał nawyk układania książek na samym skraju, i znów zwaliła mu jedną na ziemie, tym razem jednak nie pofatygowała się by ją podnieść.
 Gdy wychodzili z sali szedł chwilę za innymi uczniami w tym za Granger. Zobaczył, że zmierza ona do biblioteki. Zatrzymał się na chwilę. Nie wiedział po co mu to, ale ciężko mu było tam za nią nie wejść...


    Temat zadania z ostatniej lekcji był dość obszerny, mieli na niego tydzień, ale stwierdziła, że zrobi go dzisiaj. Przed kolacją w bibliotece było o połowę mniej uczniów niż przed obiadem. Miło było w spokoju zanurzyć rozszarpane myśli w nauce...
Nagle stanął nad nią Malfoy. Zaskoczyło ją to, ale nie dała tego po sobie poznać, spojrzała tylko przelotnie i wróciła do rozłożonych materiałów.
Draco usiadł po przeciwnej stronie, bardziej na prawo. Otworzył jakąś książkę skupiając na niej wzrok, jedną rękę trzymał w kieszeni.
     - Wiesz Granger, nie życzę sobie, by ktoś tak brudny kiedykolwiek mnie dotykał, to obrzydliwe.
     - Próbujesz wyjść z twarzą z sytuacji, ale twoja reakcja była daleka od bycia obrzydzonym. - Mówiła spokojnym głosem, jakby tłumaczyła coś dziecku po raz setny. Obaj nie patrzyli na siebie, byli zajęci swoją lekturą.
Draco prychnął - Nie schlebiasz sobie przypadkiem? Trochę oderwałaś się od rzeczywistości Granger. Fakt, że w końcu się uczesałaś nie sprawi, że każdy będzie cię pożądał. - odparł kpiąco.
     - Zadałeś sobie tyle trudu, żeby mnie o tym zapewnić, gdy to takie oczywiste? Słodkie.
     - Mówiąc o pożądaniu, chyba nie zadziałało na Wieprzleya, co?
     - Hasło do dormitorium to Płacząca Wierzba, a żeby dostać się do mojego pokoju: kołysanka Marceliny.
Draco znieruchomiał. Uniósł brwi i powoli podniósł głowę. Hermiona również na niego patrzyła. Po chwili wstała.
     - Jeśli masz zamiar przyjść zrób to między 23 a północą. - Zgarnęła swoje rzeczy i wyszła.
    Dziś nie mieli już zajęć po kolacji. Draco zjawił się na niej i zachowywał tak jak zawsze. Kątem oka zauważył, że Granger nie przyszła. Wcześniej siedział jeszcze chwile w bibliotece po czym również ją opuścił. Poszedł prosto do łazienki próbując na spokojnie przyjąć to co właśnie usłyszał. To śmieszne. Co ona sobie wyobrażała... Nigdy by do niej nie przyszedł. Zresztą może coś knuła. Był z Astorią, nie myślał o żadnej brudnej szlamie. Cholera! Myślała, że się nim bawi? Skończy się na tym, że to on bawi się nią...Był Draco Malfoyem i zawsze dostawał to co chce... A chciał przyjść do Grager jak cholera. Ten zakazany owoc tak cholernie kusi. A później co? Będzie żałował jak wszystko do tej chwili? To tylko pożądanie, prawda? Stał tak przed lustrem i walczył z myślami. Włosy lekko opadały mu na czoło, stał opierając się o framugę umywalki w zupełnej ciszy przerywanej tylko kapiącą wodą. Po 20 minutach stwierdził, że podjął decyzję...