środa, 24 maja 2017

Wojna jest skończona 5.

     ''-Malfoy... - podniosła wzrok. - Chciałbyś ze mną chodzić?''



❈❈❈



     Herm szła jak w transie. Obok towarzyszył jej Neville. Aby przestać myśleć o tym co musi myśleć o niej Hagrid postanowiła intensywnie skupić się tylko na rozmowie z przyjacielem. Gdy otworzyła usta wylał się z niej potok historyjek, zagadnień, zapytań, trochę żartu... Udało się!  Na chwilę obecną zapomniała o wielkoludzie. Dobrze, że Neville był tak dobrym słuchaczem, jak i rozmówcą.
     - A właśnie, Hermiona... - stali w tym momencie na Wielkich Schodach, które przemieszczały się w stronę biblioteki.
     - Tak? - spytała, gdy znaleźli się na piętrze.
     - No bo...
     - Hermiona!
Oboje odwrócili się, by ujrzeć zbliżającego się Cormaca. Neville nie wyglądał na szczęśliwego.
     - Cześć! Dobrze, że cię widzę bo mam pytanie. - uśmiechnął się do niej ignorując Longbottoma.
     - Tak? - ponowiła pytanie.
     - Jak myślisz o co chcę spytać? Idziemy razem na imprezę?
Oczy Hermiony się rozszerzyły. Impreza...? Ginny coś wspominała... O co to chod... a tak, Hufflepuff obchodzi święto i zaprosił Gryffindor... Ginny wspominała właśnie o tym. Musiało jej wylecieć przez Hagrida... O nie, Hagrid...
     - Wybacz McLaggen, ale właśnie miałem ją o to zapytać. - powiedział z przekąsem Neville.
     - Tak? Super, tylko że nie spytałeś.
     - Ponieważ ktoś bezczelnie wepchał się w rozmowę.
     - Tylko, że...
     - Hej... Przestańcie się kłócić- potrząsnęła głową Hermiona. - Ja... Ja nie będę mogła i tak przyjść.
     - Co? Dlaczego? - spytał Neville.
     - Bo... mam wtedy pogrzeb.
     - Oh.
     - Tak... - Hermiona poprawiła torbę na ramieniu. - Prawdopodobnie zostanę na noc u rodziców.
     - Czemu nic nie mówiłaś?
     - Tak jakoś... Nie byłam bardzo blisko z ciocią Loris, ale kojarzę ją z dzieciństwa...
Hermiona wiedziała, że kłamstwo tego typu jest paskudne. Pocieszyła się chociaż, że uśmierciła tylko fikcyjną postać. I to w prawie szczytnym celu, nie chciała by jeden z nich poczuł się gorzej...
Cormac odchrząknął.
     - Przykro mi... Może po prostu przejdziemy się teraz na kawę?
Hermiona zauważyła jak Neville cały się spiął. Zdziwiło ją to jak chłopcy o nią rywalizują. Czemu tak nagle...? Nie. Teraz gdy o tym myślała było już parę sytuacji przez które już wcześniej można było wyczuć podobne napięcie między tymi dwoma. Tylko jakoś nigdy specjalnie się tym nie interesowała. Czyżby aż tak mocno jej myśli zajmowało coś innego?... Lub ktoś?
     - Przepraszam, ale nie czuję się najlepiej. Chyba się położę, bo głowa mi pęka... - I dla lepszej dramaturgii kichnęła. Prawdziwie. Zabawy w śniegu często tak właśnie się kończą...
❈❈❈
     - Świetnie... - pomyślała. Miała iść do biblioteki, a teraz musiała siedzieć w swoim pokoju... Cóż, zamierzała teraz iść do niej po kolacji.
     - Jeśli idę tylko po książkę którą pożyczyłam Parvati to raczej nikt nie zarzuci mi, że już cudownie ozdrowiałam... - dedukując, zaczęła zakładać sweterek.
Przeszła przez korytarz i już miała zapukać do koleżanek, gdy na dole schodów usłyszała znany jej śmiech. Wychyliła się, by powiedzieć cześć, ale zauważyła, że Harry rozmawia z kimś kogo nie znała.
Obaj chłopcy podnieśli głowy.
     - Cześć... - podniosła rękę Hermiona.
     - O cześć Herm! No to do zobaczenia Dennis...
     - Cześć Harry.
Gdy Dennis zaczął się oddalać Miona schodziła na dół.
     - Nowy znajomy?
     - Spytał mnie o jeden eliksir i okazało się, że sam wie o nim więcej niż ja. - zaśmiał się. - Jest w porządku.
Hermiona również się uśmiechnęła. Wampiry zostały przydzielone po kilka osób do każdego domu. Zauważyła już parę razy, że wszyscy całkiem nieźle integrują się w pokoju wspólnym. Współczuła tym przydzielonym do Slytherinu...
     - Idziesz do nas? - zagadnął Harry.
     - Ok... Ale jakby co to właśnie choruję...
     - Chorujesz...?
     - Wyjaśnię u ciebie.
❈❈❈
     - Hej! Już w porządku? - Neville wyglądał na zatroskanego. Dobrze, że w tej chwili lekcję miała tylko z nim...
     - Tak, trochę się przespałam.
Harrego oczy zamieniły się w małe szparki, a na jego twarzy pojawił się podstępny uśmiech. Herm zapragnęła go walnąć.  Po chwili jej uwagę przykuł ktoś inny. Gdy tylko zobaczyła Hagrida cała się spięła. Ten gdy ją ujrzał przypatrzył się jej dłużą chwilę, przeniósł wzrok na Malfoya...
     - Hagrid, błagam! - pomyślała spanikowana.
     - No dobrze, zacznijmy już tą lekcje... - powiedział spoglądają w końcu na ogół klasy.
Hermiona nie miała zamiaru łapać kontaktu wzrokowego z blondynem, z Hagridem również. Po prostu zbierała te pluskwy i wyciskała z nich śluz do szklanej bagietki. Zajęcie było niezwykle nudne i monotonne przez co czas jeszcze bardziej się wlekł. Rozmawiała z innymi, ale nie chciała rzucać się w oczy tylko ujść za staranną uczennicę...
     - Hermiona? Podejdź do mnie na chwilę. - Oznajmił Hagrid po lekcji. - Tylko na chwilę Harry, chodzi o dodatkowe zadanie na kartce. Jeśli chcesz to... Tak myślałem ty wygodnicki żółtodziobie!
Miona miała ochotę westchnąć. Czego się spodziewała, przecież było to pewne od początku...
     - Herbaty, kawy? - spytał, gdy weszli już do środka chaty. Hagrid wstawił wodę do czajniczka.
     - Dziękuję.
     - Ghm. - chrumknął, gdy usiadł naprzeciw niej. Splótł wielkie dłonie i oparł je o stół.
     - Nie będę bałamucił Hermiono. Malfoy jest... więc... Nie najlepszym wyborem na kompana.
     - Hagrid...To...  nie tak...
     - Oj wszyscy znamy go od zawsze i... zawsze jest taki sam. Czego by ci nie nagadał to Slytherin i...
     - Hagrid... - spróbowała znowu mu przerwać. - Przecież nic... Coś źle zrozumiałeś.
     - Hermiona dobrze wiesz, jak ważna dla mnie jesteś. Ty, Harry. Ron. Nie ma sensu kręcić, chcę tylko twojego dobra.
Hermiona westchnęła, już miała otworzyć usta, gdy poczuła na udzie coś ciężkiego i mokrego. Kieł oparł się o nią pyskiem i zaskamlał teraz o pieszczochy. Podrapała go za uchem.
     - Zaczęłam się z nim trochę dogadywać.
Hagrid zamyślił się. - Tak... Trochę tak to wyglądało.
     - Nie wiem kiedy to się stało... i co z tego będzie, ale... zaczął być dla mnie kolegą... Hagrid. Proszę nie mów nic nikomu, nawet Harremu.
Hagrid nabrał głośno powietrze i równie głośno je wypuścił.
     - Nie mam zamiaru rozpowiadać twoich sekretów. Chciałem tylko powiedzieć, żebyś się nad tym zastanowiła, ale, do stu mioteł, przecież to ty jesteś z nas wszystkich najmądrzejsza... Ale jednak... Uważaj na niego, dobra?
     - Wiem. - Hermiona chwyciła go za przedramię. - Dzięki za troskę Hagrid. - Uśmiechnęła się do niego. W tym momencie czajnik niesamowicie zapiszczał.
     - Nie ma za co dziecino. - poklepał ją po grzbiecie dłoni. - Na pewno nie chcesz herbaty?
     - Nie, nie dzięki. Będę już szła.
Gdy wstała Kieł powłóczył się za nią. Schyliła się jeszcze by dać mu buziaka.
❈❈❈
     Właśnie siedziała w bibliotece. Skupiona, pracowała intensywnie. Minęły już prawie dwie godziny. Teraz tylko przepisywała tekst na czysto. Oparła na ręce podbródek i pozwoliła na chwilę odpocząć oczom patrząc w głąb biblioteki. Zbliżała się dwudziesta druga, niedługo będzie musiała się stąd zbierać. Nie mogła zacząć wcześniej z powodu zebrania perfektów. Westchnęła. Pomyślała o Hagridzie. Stary, dobry przyjaciel. Nie była szczęśliwa, że znał jej sekret, ale doceniała to, że dbał. No i prawdę mówiąc miał ze wszystkim rację. Powinna uważać, a najlepiej trzymać się od tego Malfoya z daleko. Powinna już dawno...
     - Dlaczego tak długo? - spytała cicho zirytowana.
Draco usiadł obok niej. Biblioteka, przynajmniej w dziale w którym się znajdowali, była opustoszała.
     - Miałem coś do załatwienia. - Wzruszył ramionami widocznie zadowolony. - No i co Granger, ten olbrzym walnął ci jakiś wykład?
     - Cóż... mówił żeby się z tobą nie zadawać Malfoy.
     - Może powinnaś go posłuchać Granger? Przecież jesteś tak grzeczna i...
Potrząsnęła głową z uśmiechem i odwróciła się w jego stronę.
     - I gdybym mu powiedział co potrafisz wyprawiać spaliłby się przez ciebie ze wstydu. - Dokończył.
Jej uśmiech przerodził się w grymas. Sprawiała wrażenie, jakby chciała przetestować wytrzymałość książki na jego głowie. I pewnie tak było, przez co Malfoy się zaśmiał.
     - Ok, mów co wymyśliłaś?
     - No więc... Jest impreza?
     - Aha?
     - O której nic nie wiesz, bo nikt nie zaprasza Slytherinu.
     - Aha...
     - Chyba będziesz bez problemu mógł do mnie przyjść.
     - Dobrze. - wstał. Hermiona popatrzyła zaskoczona.
     - Już idziesz?
     - A na co mam czekać Granger? Zaraz ktoś nas wyprosi, więc konkretnie, którego dnia?
     - To jest... w ten piątek.
Malfoy przytaknął. Włożył ręce do szaty i odwrócił się.
     - Do zobaczenia. - Rzucił na odchodnym.
❈❈❈
     Ręce prawie jej drżały z tego napięcia. Wpatrywała się w kopertę, w końcu ją rozerwała.
Droga Hermiono
     - Szybko gdzie to piszę. - myślała.
Dawno nie mieliśmy konta-
     - Dalej...
Zastanawia mnie jak dalej toczy się twoja znajomość z twoim rudym-
     - Oh litości! Gdzie to...
Mimo wszystko chce spytać czy-
     - O! Uwaga...
Nie zechciałabyś znów towarzyszyć mi na zbliżającym się balu
Hermiona uniosła głowę i głośno westchnęła.
     - Taak! - powiedziała na głos.
Cieszyła się, że Wiktor jej nie zawiódł. Była mu tak ogromnie za to wdzięczna...
Po tej dobrej nowinie z pełnym entuzjazmem zeszła na śniadanie.
     - Cześć! - przywitała się z każdym przy stole. Neville popatrzył na nią smutno. Oh... Sama od razu przybrała ponurą minę. No tak, biedna ciocia Loris.
     - Będziesz jutro na śniadaniu? - zagadnął.
     - Pewnie tak. Dziś po obiedzie użyje proszku by się przenieść i tak samo wrócę rano...
❈❈❈
     - A co jeśli kogoś spotkał...? Powinnam była załatwić tą pelerynę, przecież nigdy nie wiadomo... - myślała Hermiona kręcąc się po pokoju. Byli umówieni na 22, a było już po wpół do 23. W dodatku siedziała w tym pokoju od obiadu...
W końcu klamka zaskrzypiała i za drzwiami ukazał się powód wielu jej problemów. Usiadł wyczerpany na kanapie.
     - ...Jesteś późno. Znowu. - spojrzała na niego podejrzliwie. - Robisz to specjalnie.
     - ...Nie. Wyobraź sobie, że Slytherin został jednak zaproszony na tą ''imprezę''.
     - Naprawdę? - spytała zdziwiona.
     - Tak. I w dodatku Astoria chciała ze mną iść. No to poszliśmy, nie mogłem znaleźć żadnej wiarygodnej odmowy. Ale byliśmy razem tylko chwilę i powiedziałem, że nie czuję się dobrze.
     - Oryginalnie...
     - Sama często to wykorzystujesz, co?
     - Ostatnio mi się zdarzyło... Czemu tak nagle was zaprosili.
     - Skąd mam wiedzieć. Może ze względu na te pijawki... - oparł dłoń na skroni.
Westchnęła.
     - ''Pijawki''... W zasadzie jesteś do nich podobny, te cienie pod oczami i blada cera...
Malfoy coś burknął.
     - Ale i tak jest lepiej niż było. Chyba pogodziłeś się trochę z łóżkiem.
Hermiona przykucnęła naprzeciwko niego, gdy zauważyła  Krzywołapa zmierzającego w jej kierunku. Draco widząc go zrobił kwaśną minę. Gryffonka podrapała go po grzbiecie. Po chwili kot usiadł na krańcu kanapy i, lekko się nastroszywszy, wpatrywał się w Malfoya.
     - Zabierz ode mnie tego wypłosza. - powiedział z dezaprobatą.
Hermionie nie spodobała się ta uwaga. Podniosła się powoli i skrzyżowała ręce na piersiach.
     - Chyba nie myślisz, że byłbyś ważniejszy od Krzywołapa? Jeśli ci się coś w nim nie podoba to możesz wyjść. Najlepiej wracaj na tą zabawę.
Draco popatrzył na nią spode łba.
     - Tsk. - rozdrażniony chwycił kota za grzbiet i usadowił go na swoich kolanach. Jedną ręką zagrodził mu ucieczkę, a drugą pogłaskał wzdłuż kręgosłupa. Oboje byli istnym obrazem euforii z powodu tak bliskiego kontaktu. Malfoy miał dokładnie taką samą minę jak kot. Hermiona widząc to nie mogła się nie zaśmiać.
Usiadła naprzeciwko na łóżku i przetarła dłonią policzek. Popatrzyła w dół.
     - To jest właśnie to... - pomyślała. - To dziwne uczucie, ta dziwna... radość. Nie mogę skupić się na nikim innym, zawsze myślami wracam do niego. I chcę mieć go przy sobie i...
     - Malfoy... - podniosła wzrok. - Chciałbyś ze mną chodzić?
Draco popatrzył na nią, lekko otworzył usta. Po chwili sapnął.
     - Taa jasne Granger, świetny żart.
     - Oh...
Znów spuściła wzrok, zaraz skierowała go gdzieś w bok.
     - Czemu tak zabolało...? On mnie nie chcę, nawet raz o tym nie pomyślał, a ja... - przemknęło jej przez głowę.
Malfoy wyczuł, że coś jest nie tak i że jego reakcja ją poruszyła. Zmarszczył brwi.
     - Granger... wcale nie żartowałaś, tak? - Siedział jeszcze chwile patrząc na nią, podczas gdy Hermiona unikała jego wzroku starając się opanować emocje. Po chwili wstał widocznie zły.
     - Jak w ogóle możesz zadawać takie pytanie! Zastanowiłaś się nad tym choć trochę? Jesteśmy z dwóch różnych światów. I nie mówię tu o Slytherinie czy Gryffindorze. Pieprzyć ich wszystkich! Ale nie pomyślałaś o moim ojcu. Myślisz, że to by przeszło? Pewnie straciłbym nazwisko. Mógłby cię nawet skrzywdzić! A twoi rodzice mugole? Według mojej rodziny taki związek nie ma racji bytu i zrobią wszystko by nie było takiej 'skazy'. I to głównie, ale nie tylko mój ojciec. To cała sieć arystokratycznej krwi, która by z nas szydziła. Co to miałoby być za życie!
Mówił cały czas wzburzony. Gdy skończył zacisnął zęby i stał patrząc na drzwi.
Hermiona opierała się na dłoni i nadal nie zamierzała na niego spojrzeć. Słuchała jednak wszystkiego bardzo uważnie.
     - On... - pomyślała. - Ma rację. Absolutnie ze wszystkim.
     - Czy rozumiesz o czym mówię...? - spytał spokojniej.
     - ...Tak.
     - Więc nie zadawaj mi więcej takich pytań.
     - Ja... wiem, to było zbyt pochopne. Zgadzam się z tobą.
Malfoy włożył ręce do kieszeń szaty. Westchnął.
     - Nawet jeśli sam bym o tym myślał, to naprawdę nie ma znaczenia. Patrz... niedługo skończymy szkołę, każdy z nas znajdzie sobie gdzieś pracę, założy rodzinę... Będzie żyć po swojemu. Tylko, że teraz... jesteś zbyt blisko mnie i nie byłbym w stanie cię ignorować. W tej cholernej szkole to nasz jedyny czas żebyśmy mogli w ogóle się do siebie odezwać. Próbowałem sobie tłumaczyć, że robię z tobą takie cyrki, bo jestem skończonym idiotą. Ale... to musi być coś więcej... W końcu jesteśmy przyjaciółmi, prawda...?
Nie wiedział co może jeszcze dodać. Miał jej do powiedzenia wszystko i nic. Złapał oddech i chwycił za klamkę.
     - Chyba jednak wrócę na tą 'zabawę'.
Gdy przechylił klamkę poczuł jej delikatny uścisk na swoim ramieniu.
     - Nie idź... - powiedziała cicho.
Puścił uchwyt. Odwrócił się do niej, położył dłonie na jej ramionach i pochylił się by wpić się w jej usta.
❈❈❈
     Hermiona otwarła powoli oczy. Poruszyła się lekko i poczuła jakby miała zakwasy na całym ciele. Na wspomnienie o ich niedawnych przygodach zrobiło jej się cieplej. Jednak dopiero po nocy czuła ten ból po wewnętrznej stronie ud i tą niemoc w nogach. Chyba jeszcze poleży parę sekund dłużej... Tak, rzeczywiście sekund. Ktoś zaczął walić do drzwi i bezczelnie nie czekając na odpowiedź wszedł do pokoju...
     - Hermiona? Spałaś tutaj? Myślałam, że dopiero wróciłaś... - uśmiechnęła się złośliwe. - Bo pewnie reszta tak myśli. Neville na przykład.
Herm westchnęła.
     - Miałam ciężką noc, daj mi jeszcze chwilę spokoju.
     - Chciałabym, ale kreacje na bal... O. MÓJ. BOŻE.
Hermiona podniosła głowę. Ginny patrzyła na nią wytrzeszczonymi oczami.
     - Rzeczywiście. Teraz wierzę, że miałaś wyczerpującą noc. - Pokazała palcem. Hermiona dotknęła się w miejsce, które Ruda wskazywała. Szyja. Całkowicie naga.
     - Kto to zrobił?! - Zawołała wesoło Ginny. Dało się wyczuć ekscytacje i niecierpliwość.
Hermiona naciągnęła na głowę kołdrę.
     - Idź sobie...
     - Zwariowałaś!? Musisz mi powiedzieć! - doskoczyła do niej. - Chwila chyba wczoraj byli razem... wszyscy? Widziałam wszystkich, jak późno ten ktoś przyszedł?
Próbowała ją odkryć, ale Granger na to nie pozwoliła.
     - O nie, wystarczy. Nie ma potrzeby żebyś widziała w jakim stanie jest moja reszta.- pomyślała zirytowana. W końcu odkryła głowę.
     - Ginny nie teraz! Daj mi się ubrać i... wtedy wszystko ci powiem. Ale teraz wyjdź.
     - Co!! Czemu nie teraz!
     - Chcę się ubrać. Dopiero wstałam, jeszcze nic do mnie nie dociera.
     - To powiedz tylko imię!
     - ...
      - Herm...
     - Cormac
Ginny zachłysnęła się powietrzem.
     - Boże, a jednak. A jednak!
     - Czy możemy...! - Miona próbowała ją przekrzyczeć.- Czy możemy porozmawiać o tym po śniadaniu.
Ginny zrobiła minę dziecka które nie ma zamiaru dłużej czekać. Ostatecznie jednak pokręciła nadąsana głową i wstała z łóżka.
     - Nie możemy, musimy.
Gdy drzwi się zatrzasnęły Hermiona znów podciągnęła kołdrę na głowę.
     - No pięknie... - powiedziała do siebie.
❈❈❈
     Wydaje cichy, rozkoszny dźwięk. Jakby była trochę nieśmiała, ale równocześnie wymagała więcej. Współpracowała z nim, jej biodra unosiły się i opadały zgodnie z jego ruchami. Całował ją po szyi, delikatnie, nie zostawiał żadnych śladów. W szczycie przycisnął delikatnie jej ciało do swojego i przytrzymał. Dyszała pod nim. On sam nie wydawał się zmęczony. Odgarnął jej kosmyk z twarzy, a ta uśmiechnęła się szeroko.
     - Jesteś niesamowity, Draco.
Pocałował ją, powoli. Poczuł jej sprężysty język.
     - Muszę się już zbierać. Niedługo przychodzą twoje koleżanki, czyż nie?
     - Niestety...
Leżał nad nią, uśmiechnął się jeszcze i zaczął wstawać. Ubrał spodnie, kątem oka obserwował plecy Astorii, która zaczęła zakładać biustonosz.
Było zupełnie inaczej... Może chciał by była różnica...? A gdyby nie... Czy mógłby by być tak bezpośredni...? A może raczej... tak swobodny. Choć może tylko szukał dziury w całym. Tak byłoby najlepiej, jednak...
     - Hej, nad czym się tak zamyśliłeś? - Astoria podeszła do niego.
Podniósł głowę i uśmiechnął się półgębkiem.
     - Nad niczym kochanie. Widzimy się później.- pocałował ją w czoło.
❈❈❈
     Hermiona stała na korytarzu.
     - Dobrze to tyle, resztę dokończę sama. - uśmiechnęła się. Prefekci przytaknęli i zaczęli się rozchodzić.
Ile razy przeklinała, że była prefektem głównym? Kto by to liczył... W tym roku nie czerpała z tego absolutnie żadnej satysfakcji... I do tego wracała cały czas myślami do rozmowy z Ginny...
     - Czyli przyszedł tu no i wy... wow, ale jak było? I jesteście już razem?
     - Nie, dlatego proszę nie mów nikomu. To była tylko... zabawa.
     - Serio? Czemu nie chcesz spróbować?
     - Ginny! Jeszcze nie teraz, rozumiesz? To po prostu skomplikowane. Nie chciałam mówić nawet tobie żeby bardziej nie mieszać...
     - Właśnie się zastanawiałam czy się o to nie obrazić... Dobra, a powiedz czy chociaż było to tego wszystkiego warte?
     - Tak... Uwierz mi, że tak... Zanim powiem coś więcej zarzeknij się, że będziesz udawała, że absolutnie o niczym nie wierz...
     - Oj Hermiona, Hermiona... Ok, zarzekam się
     Hermiona miała właśnie ochotę oprzeć czoło w ścianę i pozostać w tej pozycji najlepiej na zawsze. Tyle kłamstw i mącenia. I zaczęło robić się niebezpiecznie. Mówią, że kłamstwo zawsze wyjdzie i to jedno zaczęło wymykać się spod kontroli...
     Westchnęła. Podniosła kartkę i oparła ją o ścianę by pododawać punkty z ostatnich tygodni do każdego nazwiska. Było już po ostatnich zajęciach. Korytarz powoli pustoszał. Mijali ją uczniowie wracający do dormitoriów.
     - Pa Herm. - powiedział Ron z Harrym.
     - Cześć, do jutra.
Przeszła Ginny, reszta przyjaciół...
I Slytherin. O czymś słodko gawędzili. Popatrzyła na Malfoya. Zauważyła, że Zabini zatrzymał na niej wzrok odrobinę dłużej. Nagle blondyn przystanął.
     - Zapomniałem czegoś.
Zaczął się wracać w stronę klasy. Ktoś z ich grupy westchnął, ktoś go pożegnał i poszli dalej. Malfoy przeszedł parę kroków i zatrzymał się. Po chwili stanął do niej bokiem. Skrzyżował dłonie i po prostu stał. Hermiona patrzyła na niego kątem oka i dalej pisała na kartce. Przeszło jeszcze kilka osób... W końcu zostali sami.
Malfoy odczekał jeszcze chwilę i podszedł do niej. Przez ciszę dało się słyszeć jego kroki.
     - Niezwykle fachowo działasz incognito Malfoy. Nie sposób było się zorientować, że na coś czekasz. - przewróciła oczami.
Uśmiechnął się i wzruszył ramionami.
     - I tak nie przechodził już nikt ciekawy.
     - Więc... Jest coś co chcesz mi może powiedzieć? I tak zaraz sami musimy wrócić... W dodatku sama muszę ci coś powiedzieć...
     - Poczekaj, może nie. Bo widzisz jak przechodziłem właśnie mnie olśniło. Czemu nie wykorzystać twojej pozycji.
     - Mojej pozycji...?
     - Właśnie tak, pani prefekt.
Hermiona uniosła jedną brew zastanawiając się o co mu chodzi.
     - O czym ty...
Malfoy westchnął zniecierpliwiony.
     - Mówię o moim ulubionym miejscu spotkać, a mianowicie o... - tu uśmiechnął się szeroko - o łazience.
Hermione olśniło.
     - Łazienka perfektów.
     - Dokładnie tak. - przechylił głowę, by się jej przyjrzeć.
     - To ryzykowne o tej porze. I... I... - myślała. Zarumieniła się.
Malfoy nie pozbywał się uśmieszku z twarzy.
     - Musimy się pośpieszyć. Nie powinniśmy stać tu zbyt długo.
     - O...Okej.

wtorek, 9 maja 2017

Wojna jest skończona 4.

''Hermiona zawahała się.
-Czemu mam taką straszną ochotę cię przytulić.''

❈❈❈
     Spotkali się tak gdzie się umówili. Korytarz był pusty z powodu lekcji. Jednak zawsze mógł się ktoś pojawić. 
     - Chodź. - złapał ją za przedramię. Przeszli pare kroków i pociągnął ją za sobą do środka. 
     - Łazienka...? - Hermiona wyglądała na niezwykle zachwyconą.
     - Nikt tu przecież nie przychodzi.
     - Oczywiście, masz rację. Jest tylko jeden mały szkopuł. - Hermiona skrzyżowała ramiona, a za nią odezwała się pewna postać.
     - Myślałam, że był już dzwonek na lekcję?
Jęcząca Marta.
     - Ahh Draaaco... - powiedziała.
Hermiona otwarła szerzej oczy.
     - To wy się znacie?
     - Jak widać... - uśmiechnął się. 
     - Draco tak dawno cię u mnie nie było... - powiedziała rozmarzona. - Ale... Co ty tu  robisz z tą... Hermioną?
     - Chcieliśmy porozmawiać. 
     - Ale o czym?
     - ...Na osobności.
Marta odsunęła się trochę na bok i dalej stała koło nich. Gdy obaj spojrzeli na nią wyczekująco zaczęła coś sobie nucić. Draco postanowił ją zignorować i podszedł do Hermiony. 
     - Pewnie ostatnio się nudziłaś.
     - ...Nie bardzo. - uśmiechnęła się trochę niegrzecznie.
     - Naprawdę, a co takiego mogłaś robić poza wkuwaniem?
Już miała coś odpowiedzieć, gdy ją ubiegł.
     - No tak... Przecież dla ciebie to jest zabawa...
     - Mówi to Malfoy? Nadrobiłeś zaległości w uprzykrzaniu życiu innym? 
Prychnął. Po chwili objął ją i wtulił się w jej włosy. Zaciągnął się. 
     - Nie. Niestety nie przeszło ani odrobinę. - pomyślał.
Hermiona miała swój specyficzny zapach. Już po pierwszej nocy miał wrażenie, że jest dla niego jak narkotyk. Nie umiałby go dokładnie przedstawić. Była to mieszanka jakiegoś kwiatu, kawy i czekolady...
Odsunął się od niej i zatrzymał kciuk na jej ustach.
     - Co takiego jest w tobie Granger?
     - Wszystko co trzeba...
     - Taaaki romans. Takie rzeczy... - przerwała Marta. Zachłysnęła się powietrzem.
Malfoy po chwili pocałował Hermionę. Było zupełnie inaczej niż z Nevillem. Malfoy całował jakby mu się to należało, z pożądaniem, jakby się miała podporządkować, bo jest jego... Nie miała czasu pomyśleć czy ją to znieważa, a pierwszy uczucie jakie przez to poczuła to podniecenie, i że się jej to podoba...
Po chwili ręce Dracona znalazły się pod jej górą od mundurka i zaczął ją podnosić.
     - Malfoy... Jesteś nienormalny, tu jest Marta...
     - Nie dbam o to... - powiedział rozdrażniony przyciskając ją mocniej do siebie. 
Ścisnął jej piersi pod stanikiem i ugryzł w szyję. Hermiona wzięła głęboki wdech. Niedługo po tym znalazła się na kafelkach łazienki. Malfoy był tuż nad nią. 
     - To szaleństwo... - myślała. Pomyślała też jak bardzo jest to niewłaściwe i brudne...  Ale żądza była tak ogromna, całe jej ciało wołało o niego. Rozejrzała się kątem oka. Wydawało się, że Marta zniknęła. Może cała sytuacja ją zawstydziła i wyszła. Hermiona jednak się nie łudziła, na pewno była gdzieś w pobliżu niewidoczna i przyglądała się uważnie...
Malfoy podwinął jej spódnice i sam rozpiął spodnie. Poczuła jego erekcję na nagim udzie. Jednak jeszcze w nią nie wszedł. Poruszał swoim członkiem w górę i w dół w okolicy jej pochwy, jednak w nią nie wchodząc. Później włożył w nią dwa palce. Hermiona oddychała przez otwarte usta i trzymała mu ręce we włosach, podniósł głowę i ich usta się złączyły. Tak bardzo już go chciała. 
     - Malfoy, proszę... - szeptała mu do ucha.
W końcu spełnił jej prośbę i wszedł w nią. Poruszał się płynnie. Dostosowywał sie do niej, zwolnił, potem przyśpieszył. Hermiona chciała chociaż zrobić to po cichu, ale jęczała jak kotka. Gdy doszła chciała również jemu coś dać. Oplotła go udami i zacisnęła je mocniej gdy w niej dochodził. Leżał dysząc nad nią, całował ją po szyi, po linii szczęki. Później wstał, ubrał szybko spodnie i jednym ruchem podniósł ją z ziemi.
❈❈❈
     Obiad. 
     - Tak, tak Neville już wszystko dobrze. - kolejna wymówka z powodu rzekomego złego samopoczucia. No cóż, było to najbardziej skuteczne jeśli opuszczało się lekcje. Neville rozmawiam z Ginny, dołączył się trochę Harry... W tym czasie wzrok Hermiony spotkał się ze wzrokiem Malfoya. Nie była pewna czy się zarumieniła, ale na pewno przesłała mu spojrzenie pełne wyrzutu. Ten uśmiechnął się niewinnie. 
     - Mionka, masz tu coś. - powiedział nagle Longbottom. 
     - Hmm? - odwróciła twarz w jego kierunku i zorientowała się jak blisko niej się znalazł. 
     - Poczekaj... - podniósł dłoń i przejechał palcem po kąciku jej ust. Nie była to przyjacielska pomoc, gest był wręcz romantyczny, i zrobił to niezwykle wolno. Jego ręka zatrzymała się jeszcze chwilę na jej twarzy i uśmiechnął się do niej z czułością. Każdy kto jakkolwiek był zainteresowany osobą Granger zapewne widział tą scenę...
❈❈❈
     - Fu... poważnie? Jak się już łączy czerwony z różowym to trzeba... - debatowała Ginny. Rozmawiały obie z Hermioną pakując się po lekcji. Nagle podszedł Cormac, wziął krzesło, obrócił je przodem do siebie i usiadł naprzeciwko ławki dziewczyn. 
     - Hermiona. Wyjdźmy gdzieś dzisiaj wieczorem. - powiedział pewny siebie. 
Obie Gryffonki wyglądały na całkowicie zaskoczone. Hermiona otwarła lekko usta.
     - Dzisiaj...
Przytaknął. - Chyba, że... już masz plany. Z kimś?
     - N-nie... - zamyśliła się . Ale tylko na sekundę. - Pewnie.
Uśmiechnął się. - Spotkajmy się o 20.
❈❈❈
     Jako że jutro był dzień wolny, wszyscy będą mogli wyjść poza Hogwart na dłużej. Hermiona stała pod salą zastanawiając się co ubrać...
Stanął obok niej Draco.
     - Widzimy się dzisiaj? - spytał przelotem.
     - ...Nie...Spotykam się z Cormaciem. - Sama nie wiedziała czemu była taka szczegółowa. Malfoy nie wydawał się tym poruszony.
     - Może jutro...? - dodała, jak dla niej za szybko. 
Zdawało się, że nie chciał jej odpowiadać. Po chwili westchnął. 
     - Nawet jakbym chciał ci odmówić to nie wiem czy bym potrafił. Możesz wybrać przedmiot. - uśmiechnął się złośliwie. 
Hermiona zacisnęła usta i również westchnęła. 
     - W takim razie zielarstwo.
     - Uff chwała za to...
Po chwili szybko się odsunął, a Hermiona schyliła się, by zawiązać zawiązaną sznurówkę.
❈❈❈
     - Wszystko! Od początku!
     - ... No więc na początku powiedział, że ładnie wyglądam. 
     - A co miałaś na sobie?... - spytała gburowato.
     - Aa nic szczególnego.
     - Powiedz mi szczegółowo! Chce wiedzieć! - zagrzmiała Ginny odwracając się gwałtownie. Hermiona cmoknęła zniecierpliwiona. Ginny wszystko zepsuła,teraz musiała zacząć robić jej warkocza od nowa. Hermiona rozumiała, że Weasley jest zła, bo nie dała sobie pomóc w doborze stroju, ale nie musiała być w tym taka wytrwała...
     - No więc...? - spytała znów odwracając się do niej tyłem. 
Miona westchnęła zrezygnowana.
     - Ubrałam bordowy płaszcz... Błękitny szalik. Pod płaszczem czarny kombinezon, ten z kołnieżykiem i czarne botki, i bordowy pasek. 
Ginny pokiwała głową. 
     - Brzmi dobrze.
     - Yhym..
     - Kontynuuj.
     - No więc byliśmy trochę potańczyć, jedliśmy na mieście.
     - Coś romantycznego?
     - Parę gestów...
     - Jak całuje?
     - Nie... nie całowaliśmy się.
     - Serio?
Hermiona uśmiechnęła się lekko.
     - Nie chciałam żeby pomyślał, że będzie tak łatwo. Więc było bez pocałunku.
     - Wow. A ogólna ocena?
     - Hmm może nawet 9, było naprawdę super. - Hermiona rozpromieniła się. - Nie wiem czemu Cornac ma w sobie takie coś...
     - Jest mega przystojny. No i to jest ten tym na który poleci każda. Wredny gamoń, a tą jedną będzie traktować jak księżniczkę. - orzekła Ginnny. Hermiona zadumała się trochę nad jej odpowiedzią.
❈❈❈
     Hermiona stanęła przed łazienką, ale go nie było. Weszła więc do środka. Stał tam... rozmawiając o czymś z Martą... Na jej widok ta zrobiła się czerwona i wydęła policzki. Nagle Hermiona sama miała ochotę zapaść się pod ziemię. Widząc to Malfoy schylając lekko głowę przyłożył grzbiet dłoni do ust, by się nie zaśmiać. 
W mgnieniu oka Marta się rozpłynęła.
     - Na całe szczęście... - pomyślała Hermiona.
     - Granger! Ty nie na lekcjach?!
Hermiona skrzyżowała ręce i pokręciła głową.
     - Też tego nie rozumiem. Nie powiedziałabym żebyś był tego wart...
     - Jasne... I jak było na twojej randce?
     - Było świetnie.
     - I jak daleko się posunęłaś?
     - Cormac całuje niesamowicie...
     - ...Lepiej niż Longbottom?
     - Hmm tak trudno wybrać...
Stał naprzeciwko niej, po chwili pochylił się i szepnął jej do ucha.
     - Bo ja oczywiście jestem poza skalą.
Prychnęła.
     - Daleko ci Malfoy...
Złapał ją za włosy i pociągnął lekko do tyłu. Zaraz po tym ściągnął jej apaszkę i wbił się w jej szyję. Hermiona miała na pół przymknięte oczy, oddychała głęboko i gładziła go po karku.
Nagle usłyszeli niewyraźną rozmowę. Hermiona zachłysnęła się powietrzem. Obaj popatrzyli na drzwi. Te zaczęły powoli się otwierać i... odgłos ich zamykania zbiegł się z dźwiękiem zatrzaskiwania ostatniej kabiny. 
Hermiona stała naprzeciwko ściany, za nią stał Malfoy. Odwróciła się do niego i spiorunowała go wzrokiem. Miała ochotę skoczyć teraz z wieży astronomicznej.
 To tylko jego wina! Co on ma z głową...- myślała gniewnie.
Po chwili zaczęła rozróżniać zdania z rozmowy dwóch dziewczyn. Musiały stanąć przy lustrach... A nawet znała te głosy...
     - Nie wiem, ostatnio trochę razem piliśmy... Dalej dużo mnie łączy z Draconem, ale ta siostra Greengass...
     - To oni nadal są razem?
     - Niby nie, a jednak są... Nie mam pojęcia.
Pansy i Millicenta. 
Za chwilę zeszły na jakiś inny temat. 
     Hermiona miała ochotę jęknąć. Na całą szkołę akurat one... Co prawda nie mieli teraz z nimi lekcji i miały okienko, ale naprawdę, do tej łazienki?...
     Hermiona znów stała tyłem do Dracona. Nagle poczuła, że ten łapie ją w talii i gładził ją z góry na dół. Ręce poszły wyżej. Hermiona wstrzymała oddech. Czy on oszalał!? Kabina była naprzeciwko luster, gdyby zwróciły uwagę i się przypatrzyły na pewno zobaczą po butach...
     - Malfoy. - wysyczała szeptem.
Ale on przycisnął ją mocniej do ściany i włożył rękę pod jej spódnicę. Gładził dłonią wnętrze jej ud. Jej ciało zadrżało co z pewnością sprawiło mu satysfakcję i to jeszcze bardziej rozdrażniło Hermione. Jego usta, jego język znajdowały się na jej obojczyku, po chwili jednym ruchem ściągnął jej majtki do kolan. Hermiona pod wpływem nacisku naparła mocniej na ścianę. Zaczął ją tam dotykać. Przez to czuła, że zaczyna mieć nogi jak z waty. Dziewczyny dalej prowadziły tam dyskusję. 
Niedługo po tym musiał uznać, że jest już wystarczająco mokra, bo poczuła go w sobie. Czuła jak się porusza, przez to sama chciała zacząć się wić, zamiast tego jej nogi poczęły drżeć. Trudno jej było dłużej się kontrolować. Jęknęła cicho.
Drago szeptał jej do ucha.
     - Cśśś... już dobrze... Nic się nie dzieje. Spokojnie... wszystko dobrze...
Nic nie było dobrze. Czuła że zaraz dojdzie i bała się, że się nie powstrzyma i zacznie krzyczeć.
Wypuszczała powietrze przez nos, brzmiało to jakby płakała. Dobrze, że chociaż dyskusja Ślizgonek była całkiem głośna. Przyciskał ją mocniej, mocniej... Minutę później było po wszystkim. Hermiona miała ochotę osunąć się na ziemię, całe jej ciało było pokryte kropelkami potu. Lekko się schyliła i ubrała bieliznę. Odwróciła się do niego. Słyszała bicie jego serca. Odgłos ten był dla niej niewiarygodnie miły. Podniosła wzrok. Uśmiechnął się do niej. I ten uśmiech zupełnie ją złamał. Jak mogło to wyglądać z perspektywy osoby trzeciej. Właśnie puściła się w łazience z bogatym, rozpieszczonym dzieciakiem. Jednak ona nie była osobą postronną. I to co teraz przeżywała było zupełnie dalekie od czegoś tak prostego... Ten uśmiech sprawiał, że zrobiłaby dla niego wszystko, naprawdę chciała wierzyć w Draco Malfoya. Fakt, że był tak blisko niej sprawiał, że czuła jakby wszystko inne przestało się liczyć... Oparła się czołem o jego klatkę, a on pogłaskał ja po głowie. 
     - Gdybyście wiedziały to co ja wiem... - pojawiła się Marta. Zaśmiała się lubieżnie i zaczęła kręcić się w powietrzu. Któraś z dziewczyn westchnęła. 
     - Dlatego nie chciałam tu iść.
     - Przyszłyśmy tu tylko dlatego, bo potrzebowałam natychmiast poprawić fryzurę...
Zaczęły zbierać się do wyjścia.
     - Naprawdę nie chcecie o nich usłyszeć? - krzyknęła za nimi Marta. Na szczęście dla wszystkich, najwyraźniej nie chciały.
❈❈❈
     Mijały kolejne dni. Znowu nie mogła widzieć się z Malfoyem, najwyraźniej żadne z nich nie miało zamiaru wyjść z inicjatywą spotkania, bo oboje po prostu się unikali. Uczniowie zaczęli zasiadać do obiadu. Dziś miał być rozpoczęty przedmową dyrektorki, więc wszyscy zebrali się wcześniej. 
Hermiona szła z Harrym i Ronem. 
     - Ale nasypało wczoraj! - orzekł Ron.
     - Tak! - powiedziała z satysfakcją. - Pierwszy śnieg spadł trzy dni temu i od tego czasu nie przestaje... Uwielbiam zimę.
     - Eh czy ja wiem, w ziemie jest... zimno. No i... - Ron nie skończył, bo Zabini potrącił go ramieniem. 
     - Uważaj jak łazisz!
     - Uważaj do kogo mówisz świnko.
Ślizgoni się zaśmiali. 
     - Złaźcie z drogi... - powiedział Harry.
     - Nie masz żadnej władzy Potter.
     - Przekonamy się?...
Malfoy prychnął.
     - Zaczynaj ja dokończę.
Zanim Harry sięgnął po różdżkę Hermiona złapała go za ramię i pokręciła głową. Czuła się z tym źle, ale czego Malfoy by nie zrobił nie mogła przestać o nim myśleć, w na swój sposób ciepło.
     - Oho i jeszcze znowu brzydula się wtrąca. - powiedziała Bulstrode.
Malfoy zacisnął usta. 
     - Ty to mówisz...? - pomyślała Hermiona patrząc na dziewczynę, ale nie chciała głośno wchodzić w tą głupią kłótnię.
     - Kryje szpetny ryj pod tapetą. - powiedziała Pansy. - brak tyłka, brak...
Ron celował już w nią różdżką. 
     - Popatrz na siebie wredna małpo!
To wszystko mogło skończyć się tylko źle. Dlatego Hermiona również Rona chwyciła za ramię.
     - Nie ma sensu, chodź! - odwróciła się i targała obok siebie dwóch chłopaków. 
     - Co za bezczelni... mordercy. - wysyczał Ron. Harry, również wzburzony, tylko przytaknął. Dzięki Hermionie siedzieli już na swoich miejscach.
Niedługo po tym przyszła Ginny, potem Neville, sala już się  zapełniła.
Dyrektorka wstała i zapadła cisza.
     - Moi drodzy. Dziś mamy 1 dzień grudnia. Pragnę oświadczyć, że choć w tym roku nie wypada Turniej Trójmagiczny w Hogwarcie zorganizowany zostanie Bal Bożonarodzeniowy. Zaproszeni zostali wszyscy, który byli na nim ostatnim razem.
W sali rozległy się brawa. Widać uczniowie byli podekscytowani tym faktem. Hermiona jednak zmarszczyła brwi. Nie była pewna czy ją to cieszy.
     - To nie wszystko!... - Dyrektorka podniosła głos, by przekrzyczeć gwar. W sali zapanowała cisza. - Jutro przyjeżdżają do nas specjalni uczniowie z wymiany. Proszę was o... wyrozumiałość. Uczniowie są wampirami.
Parę sekund ciszy i już powoli zaczęły się rozchodzić przejęte szepty. 
     - Absolutnie nie ma powodu do paniki. Będą oni zaopatrzeni w swoje pożywienie. Nie będąc głodnymi, żaden z nich nie jest dla was żadnym zagrożeniem. Jednakże... zalecam minimalną ostrożność. Oczekuje również, że uczniowie Hogwartu wykażą się sympatią i zrozumieniem...
❈❈❈
     Pansy wyglądała na załamaną. Siedziała po kolacji w pokoju gościnnym i mówiła cicho do koleżanek. 
     - Było wszystko dobrze. Przecież ostatnio nawet się całowaliśmy! A teraz po obiedzie... Jakby mnie nie znał... On i siostra Dafne chyba już do siebie wrócili, często widzę ich razem...
Przez pokój główny właśnie przechodził Malfoy... W towarzystwie Astorii.
Twarz Pansy wydłużyła się, możliwe, że gdyby była teraz sama, puściłyby jej łzy.
     - Dziękuje za kolację Draco.
     - Lepiej zjeść na zewnątrz niż na tej rozwydrzonej stołówce.
Draco przystanął, gdy znaleźli się przy schodach.
     - Astoria, jeśli chciałabyś iść ze mną na ten bal...
     - Oczywiście. - uśmiechnęła się do niego czule.
❈❈❈
     - To szaleństwo! - powiedział Ron. - Poważnie!? Jest cały miesiąc a już prawie każdy ma parę!
     - Dziwne, żebym ja poszedł z kimś innym... - powiedział Harry. - Co się martwisz Ron, zobaczysz kto zostanie i wtedy wkroczysz do akcji...
     - Czemu ja nie mogę iść z kim chcę - usiadł naburmuszony na łóżku.
     - Zapomniałeś o Lavender...? - spytała Hermiona. Po chwili wszyscy się zaśmiali.
Ron zrobił się purpurowy.
     - Lepiej powiedz Hermiona z kim ty idziesz?
Wzruszyła ramionami. - Jak to z kim? Z Wiktorem Krumem?
     - Co?
Przyjaciele wyglądali na zdziwionych.
     - Z Krumem...? - spytał widocznie zawiedziony Naville.
     - Tak... Poprosił mnie o to już miesiąc temu, widocznie ich szkoła wiedziała o tym dużo wcześniej... Nie jesteś na mnie zły?
     - Nie... No pewnie, że nie.
To samo powiedziała Cormac'owi. To tylko małe kłamstwo, a ratowało ją przed tym strasznym wyborem między nimi dwoma... Miała tylko nadzieję, że Wiktor domyśli się z kim ma iść na bal... 
     - Poza tym wszyscy o tym balu... A co z wampirami! - żachnął się Ron.
     - Przecież to nic takiego... Raz spotkałem wampira, wydawał się przyjazny... Jak mu tam było...? - zastanawiał się Harry.
Ginny prychnęła. - Poważnie Ron? Po tym wszystkim co nas dotąd spotkało martwisz sie o wampiry...? Nie zmieniaj tematu tylko dlatego że jesteś sam i...
     - Nie jestem!
     - Może poznasz jakąś ładną wampirzycę...? - spróbował Harry.
     - ...Nie znoszę was.
❈❈❈
     I tak do szkoły przyjechali nowi uczniowie. Wampirom daleko było od wizerunku, jaki wykreowały im klasyczne filmy grozy. Na pierwszy rzut oka prawie się nie rozróżniali, byli jednak znacznie bledsi z wyraźnymi cieniami pod oczami.  Niektórzy wyglądali jakby stylizowali się na emo, jednak znaczna część miała normalne ubrania, włosy, twarze... Większość dziewczyn posiadała silne kaszmirowe usta, w ich wypadku nie wzbudzało to dodatkowej ufności, ale trzeba przyznać, że wyglądało atrakcyjnie. Przez dopasowanie do typowego schematu młodzieży Hogwartu tylko młodsi uczniowie patrzyli na nich z lekką niepewnością, reszcie byli oni zupełnie obojętni. 
❈❈❈
     Hermiona znów poczuła przeszywające zimno na karku. Odwróciła się gwałtownie.
     - Uspokoisz się wreszcie!? Powiedziałam, że koniec!
Draco przygryzł wargi by nie wybuchnąć śmiechem. Hermiona spojrzała na niego, zadarła do góry czerwony nosek i fuknęła. Draco uniósł ręce do góry, by udowodnić, że nic już nie trzyma i schował je do kieszeni. Podszedł do niej. Stali niedaleko klifu. 
     - Nie ja zacząłem...
Na tą wzmiankę przewróciła oczami. - No już, już...
     - Wiesz Granger, gdybyś chciała zaprosić mnie na bal...
     - Nie chcę.
     - To dobrze, bo już z kimś idę. 
     Hermiona podniosła delikatnie głowę wpatrując się w kształty mieniących się w powietrzu płatków śniegu. Draco oparł się o jeden z dalej położonych kryształów 
     - Jest cholernie zimno. Jest tyle innych miejsc...
Hermiona spojrzała na niego wymownie robiąc znudzoną minę, stała naprzeciwko Malfoya krzyżując ramiona.
     - No mówiłem ci chociażby, że Zabini ma dziś randkę...
     - Świetny pomysł Malfoy. Jak zawsze masz same wspaniałe pomysły. 
     - Wiem.
     - Tak... Łazienka...
     - Ha! Tak źle ci było, co?
Hermiona mimowolnie podniosła jeden kącik ust.
     - No widzisz!
Westchnęła zrezygnowała i oparła się obok niego. 
     - Rozmawiałeś z nowymi kolegami?
     - Nie mam ochoty nawet stać koło nich.
     - Czemu zawsze musisz być taki uprzedzony?
     - Czemu zaczynasz mi matkować?
     - Czemu... Ah! nieważne! - znów skrzyżowała ramiona. Draco prychnął.
     - ...Wiesz zawsze zazdrościłem Potterowi...przyjaciół.
Hermiona delikatnie drgnęła.
     - A Crabbe i...?
Draco spojrzał na nią z ukosa.
     - Błagam... to nie to samo. Potter miał... prawdziwych przyjaciół. Musisz wiedzieć o co mi chodzi.
Pokiwała wolno głową. 
     - Cóż... No to masz jego przyjaciela.
     - ...Skoro tak mówisz...Hermiono.
Miona pozwoliła sobie nacieszyć się tym co właśnie usłyszała przez kilka sekund. Po chwili przechyliła głowę i przyjrzała mu się uważnie.
     - Wiesz Malfoy... Obawiam się jak będziesz wyglądać za kilka lat. Wcześniej było jeszcze znoście, ale teraz... żeby w tym wieku całkowicie osiwieć...
Draco zerknął na nią przelotnie. Złapał ją za przód czapki i spuścił jej na oczy.
     - H-Hej...!
     - Chodź Granger wracamy. - Powiedział i ruszył przed siebie.
     - Idziesz w złą stronę Malfoy. - Odpowiedziała znużona poprawiając czapkę. Po chwili podniosła trochę śniegu, ugniotła go w dłoniach i... kulka przeleciała obok blondyna. Ten się zaśmiał i odwrócił w jej stronę. 
     - Wspaniała koordynacja Grang...ugh! - następna trafiła go prosto w twarz. Hermiona omal nie wybuchnęła śmiechem. Wiedziała jednak, że właśnie znalazła się w niebezpieczeństwie. Zrobiła w tył zwrot i zaczęła mknąć przed siebie. Wymijała wszelkie drzewa, korzenie i resztę przeszkód najzwinniej jak umiała. Po chwili przyspieszyła, gdy zaczęła uciekać w dół wzgórza. Nie odwracała się, wiedziała że Malfoy by jej nie odpuścił. Po chwili chwyciło ją coś twardego i straciła równowagę. Oboje zaczęli spadać ze wzniesienia obijając się o pokrytą puchem ziemię. W końcu, uderzając po raz ostatni, zatrzymali się. Hermiona znalazła się nad Draconem i zaniosła się śmiechem. Złapała go za przedramiona i delikatnie się pochyliła. 
     - I co panie Malfoy warto było? Kiedy zrozumiesz, że to ja jestem lepsza we wszystkim...?
I usłyszała... szczeknięcie. Podniosła wzrok. Znaleźli się obok znajomej chatki. Przypatrywał jej się Kieł oraz, marszcząc brwi, pewien wielkolud.
     - Hagrid... - Hermiona osunęła się z Malfoya, który zaczął podnosić się na łokciach, i powoli wstała.
     - Cześć... my um... właśnie wracaliśmy... to znaczy ja... Pa Hagrid... Kieł. - odwróciła się i zaczęła sztywno iść przed siebie. 
Szła i szła, słyszała że Malfoy idzie niedaleko. W końcu znalazła się za skałą, poza zasięgiem Rubeusa.
     - Cholera... - wypuściła powietrze. 
Hermiona opatuliła się mocniej szalikiem, Malfoy trzymał ręce w kieszeniach i ściągnął wargi. Wracali dalej nic nie mówiąc. Przed sobą widzieli Hogwart i chwilę później stali na skraju dziedzińca. 
     - Powinniśmy się rozdzielić, inaczej znowu kogoś spotkamy. - orzekła.
     - Tak...
Hermiona zawahała się.
     - Czemu mam taką straszną ochotę cię przytulić. 
     - Jeśli musisz to teraz.
Hermiona przycisnęła policzek do jego torsu i objęła go dłońmi. Przymknęła na chwilę oczy i po chwili oboje szli w dwóch różnych kierunkach. 




































































;)