czwartek, 15 czerwca 2017

Wojna jest skończona 6.

'' -Wszystko zepsuł. - pomyślała ponuro.''




     - Łuska syreny - szepnęła Hermiona.
     Po chwili drzwi trzasnęły i Herm popchnęła je ręką. Przed nimi ukazała się duża marmurowa łaźnia, pozłacana zdobieniami i rozjaśniona przez zwisający żyrandol pełen niezliczonej ilości świec. Pośrodku basen już zaczął się napełniać.
Malfoy wziął powolny wdech i wydech.
     - Pięknie. - skwitował.
Hermiona popatrzyła na niego z ukosa. Dalej nie była przekonana co do tego pomysłu. Już  po drodze najadła się pokaźnego stresu. Ale trzeba przyznać, że jest tu niezwykle nastrojowo, jeszcze o tej porze... No i mogła być z nim tu sama.
     - Chciałaś mi coś powiedzieć?
     - Co...?
     - Nie wiem co, wspominałaś o czymś...
     - Ah... Chodzi o to. - Przechyliła głowę i chwytając apaszkę w palce jednym ruchem ją rozwiązała.
     - I oczekujesz teraz przeprosin, Granger? - spytał głaszcząc kciukiem jej bordowe przebarwienia.
Potrząsnęła głową.
     - Widziała je Ginny.
Malfoy uniósł brwi.
     - Naprawdę? I co zrobiłaś?
     - Więc... powiedziałam, że... - zaczerwieniła się. Malfoy wydawał się rozbawiony  jej zmieszaniem.
     - Tak...?
     - No... ja... ugh powiedziałam, że byłam z Cormaciem.
Draco uniósł jedną brew.
     - A nie byłaś?
     - Tak... Właśnie byłam...
     - Też tak myślę, bo przecież nie z tym gadem ze Slytherinu... - znów pogłaskał ją po szyi.
Czując go tak blisko wiedziała jak łatwo może stracić nad sobą kontrolę. Przymknęła oczy.
     - Malfoy, to poważna sprawa...
Poczuła jego usta. Po chwili przeciągnął koniuszek swojego języka wzdłuż jej żuchwy. Chwyciła go za włosy.  Oddała mu pocałunek, po chwili  przygryzła  jego dolną wargę, przecinając ją. Draco syknąć i przyciągnął ją bliżej do siebie.
Po dłuższej chwili oderwała się od niego by zaczerpnąć powietrza.
Zauważyła, że basen już się napełnił. Malfoy odwrócił się podążając za jej wzrokiem.
     - Idziemy popływać? - spytał wesoło.
Hermiona uśmiechnęła się, potrząsnęła głową i położyła ręce na jego klatce. Przejechała dłońmi po materiale i zaczęła ściągać jego szatę. W powietrzu dało się wyczuć pigwę i karmel. Do basenu musiały dolać się olejki. Świece nad nimi rzucały cienie na poboczne kolumny, skupiając uwagę na niebieskiej, spienionej wodzie.  Draco szybkim ruchem ściągnął swój dół, a Hermiona powoli odpinała guziki jego koszuli. Czuła na włosach jego delikatny oddech, pod cienką tkaniną czuła jego napięte ciało, delikatnie drżące. Na pewno mniej niż jej samej. Podniosła głowę, Malfoy pochylił się i oparł się o jej czoło. Uśmiechnęła się i odpięła ostatni guziczek. Zrobiła krok do tyłu, pochyliła głowę i popatrzyła mu w oczy. Ściągnęła szatę, złapała za koniuszek bluzki i pociągnęła ją do góry. Przeniosła ręce do tyłu by dosięgnąć zapięcie stanika, gdy Malfoy podszedł do niej i chwycił ją w pasie.
     - Hej...! Miało wyjść co najmniej romantycznie!
     - Zbyt długo Granger, robi mi się zimno.
     - Nie kłam Malfoy. - zaśmiała się.
Skończyła odpinać biustonosz, a Malfoy puściwszy ją zrobił parę kroków w tył. Będąc przodem do niej znalazł się na krawędzi basenu. Schylił się,  chwycił dłońmi krawędź i wszedł do wody. Przymknął oczy i odchylił głowę.
     - Woda jest tylko świetna. Choć, choć, sama zobaczysz. - zachęcił.
Herm schyliła się, nie chciało jej się znów grać seksownej, ściągnęła spodnie wraz z figami i od razu po tym bawełniane podkolanówki. Wyprostowała się. Draco z lekko uniesionym podbródkiem przyglądał się jej z pod półprzymkniętych powiek i z delikatnym uśmieszkiem.
     - Ładna, mała wiedźma raz. Nie chciałabyś się może obrócić...?
Hermiona prychnęła. Uznała jednak, że co jej tam... Powoli okręciła się wokół własnej osi.
     - Cudownie. A teraz podejdź bliżej.
Skrzyżowała ręce na piersiach.
     - To rozkaz Malfoy? Podejdę jak będę chciała. - Stała tak parę sekund.
     - ...Na przykład teraz mam ochotę.
Draco prychnął. Miona podeszła powoli i przykucnęła przy brzegu. Usiadła na skraju i założyła nogę na nogę.
     - Chodź, pomogę.
Złapał ją w talii i usadowił w wodzie.
     - Ah... - woda rzeczywiście okazała się przyjemna. I bardzo ciepła, Herm już czuła, że wyskakują jej delikatne rumieńce na twarzy.
Draco wyciągnął rękę i pogładził ją po policzku. Złapała go za dłoń i ją pocałowała. Podniosła wzrok. Znów znaleźli się w jednej z tych poważniejszych chwil, czuła że jej serce nie może się zdecydować, czy lepiej walić jak szalone czy się zatrzymać.
Jego ramiona znajdowały się nad jej barkami, przycisnęła się do murku. Postanowiła się nie ruszać. Delektowała się jego dotykiem. Jego ustami blisko jej ucha, jego dłonie chwilę później znalazły się na jej piersiach przez co czuła, że jej sutki zaczęły twardnieć. Westchnęła mimowolnie, gdy ssał jednego z nich. Gdy przybliżył się odrobinę bliżej poczuła jego erekcję. Jej miejsce intymne nieznośnie pulsowało pożądaniem. Slytherin idealnie wyczuwając moment podniósł ją i obrócił tak że teraz to on był plecami do krawędzi. Dalej ją trzymając powoli usadowił ją na sobie. Wszedł w nią gładko i zaczął poruszać się płynnie. Nigdy nie myślała jak wyglądałby seks pod wodą. A szkoda, bo jak się okazało, to niesamowite doznanie. To zupełnie coś innego niż zabawa pod prysznicem. Już niedługo po tym jak go w sobie poczuła zaczęła dyszeć na przemian z jękami. Temperatura wody wcale nie pozwalała jej trochę ochłonąć. Wtuliła głowę w głębienie jego barku. Trzymał ją mocno i równie mocno się w niej poruszał. Pozwolił jej dojść pierwszej, jej paznokcie wbiły mu się w plecy. Przeszło jej przez myśl, że pod tym względem zawsze ustępuje jej pierwszeństwa. Miło z jego strony. Chwile po tym sam doszedł. Po chwili napastliwie wbił się w jej usta. Pod Hermioną ugięły się nogi.
     - Mógłbym tu zostać na zawsze. - powiedział próbując przywrócić oddech do normy.
Uśmiechnęła się.
     - A jednak, jak na ironie, musimy się zbierać właśnie teraz.
Draco przytaknął, złapał jeden mokry, zabłąkany kosmyk i założył jej za ucho.
Pomógł jej się wytrzeć, trwało to znacznie dłużej niż powinno. Teraz ubrani stanęli przed wejściem.
     - Kiedy znowu się widzimy?
Draco się zamyślił.
     - Trudno powiedzieć. Mam nadzieję, że jak najszybciej. A jakie plany na jutro?
     - Idę z Harrym i Ronem na miasto po obiedzie. Wieczorem, gdy nie będzie się  działo nic ciekawego, pójdę się uczyć.
     - Sam mam wolne po obiedzie. Za to wieczorem widzę się z Astorią i zostanę u niej pewnie do rana...
Ta informacja zdziwiła Hermionę.
     - Do rana...?
Malfoy przytaknął i wzruszył ramionami.
     - Czyli jutro nic z tego. Mówi się trudno.
Chwycił za klamkę.
     - Ale... - Miona zmarszczyła brwi. - Co masz na myśli do rana?
Zdawało się, że Draco w ogóle nie wie o co jej chodzi.
     - Co ci chodzi po głowie? Przecież nie wyjdę od niej w środku nocy.
     - A...Często sypiacie ze sobą?
     - Myślisz, że to liczę? - pociągnął za klamkę.
Hermiona skłamałaby, gdyby powiedziała, że nie była zdezorientowana. Zostawili za plecami ciepłą i nastrojową łaźnię i ujrzeli przed sobą zimny, ciemny i nieprzyjazny hol. Musieli szybko się rozdzielić. Ryzyko, że spotkają Filcha było bardzo duże.
     Hermiona w końcu znalazła się w dormitorium i ostatecznie w swoim pokoju. Stanęła nie wiedząc co za bardzo ze sobą zrobić, ostatecznie postanowiła pójść pod prysznic. Choć przesiąkła zapachem olejków postanowiła umyć się normalnym płynem. Zresztą nie myślała teraz zbyt konkretnie.
     - Wszystko zepsuł. - pomyślała ponuro. Teraz umysł podsuwał jej obrazy Malfoya i jego dziewczyny.
Zastanawiała się co tak naprawdę w ogóle sobie myślała. Że Malfoy porzuciłby wszystko dla niej? Swoją dziewczynę z którą teoretycznie miał nie być. To nie pierwszy raz gdy łapie się na tym, że ma inne wyobrażenia co do ich znajomości niż on. A jak się okazuje była po prostu tą drugą. Tą drugiego sortu, balastem dla ich związku...
     Coraz podlejsze myśli ją nawiedzały. Czuła się z tym źle. Tak bardzo źle. Sam od początku zdawał sobie sprawę, że nigdy nie byliby razem podczas gdy ona złapała się na myśli jakby to zaaranżować. To on jedyny myślał trzeźwo. Zresztą nie ma się co dziwić, na samą myśl o jego ojcu przeszywał ja zimny dreszcz i skoro jego własny syn nie wierzył w jego zmianę to na pewno tak nie było... Więc Malfoy już zaczął układać sobie życie tak jak powinien. Przystała na takie warunki, ba wracając wstecz to wszystko przez nią, ale teraz czuła w tej chwili jakby... trudno powiedzieć, może się nią bawił...?
     - A może to po prostu zazdrość? Nałożyłam sobie nie wiadomo jakie wymagania względem niego,  a przecież nic go nie zobowiązuje. Jako jego przyjaciel powinnam się cieszyć, że mu się układa. Astoria, tak jej było? Na pewno jest lepszą kandydatką i sprawia mu przyjemność na wielu polach. Tak ma być i to nieprawdopodobne, że ja czasem mogę z nim spędzić trochę czasu... - Siedziała już w łóżku i przybrała obojętną minę. A jednak duże łzy skapywały jej na dłonie.
❈❈❈
     W kawiarni panowała miła atmosfera. Szczególnie o tej porze tętniła ona życiem, ze wszystkich stron dochodził gwar, a w powietrzu mieszały się ze sobą zapachy kawy, mleka i owocowych herbat. Na pierwszy rzut oka sporą ilość klientów stanowili uczniowie, w tym siedząca w kącie, z dwoma przyjaciółmi, Hermiona. Patrzyła w blat stołu choć wcale nie skupiała na nim wzroku. Mieszała swoją herbatę z cytryną, którą posłodziła miodem. Wydawało się, że już się rozpuścił, lecz dla pewności nie przerywała czynności. Raz, dwa, raz, dwa. Kilka kropel opuściło szklankę i znalazło się na blacie, ale absolutnie w niczym to nie przeszkadzało.
     - Hermiona.
Wzdrygnęła się czując dotyk na swoim nadgarstku. Jedną dłoń opierała na blacie, teraz przykryła ją druga kogoś innego. Popatrzyła na niego.
     - Hmmm?
     - Wszystko ok? - spytał Harry. Obaj z Ronem przyglądali się jej, wyglądali na zatroskanych.
     - Wiesz... od początku jesteś myślami gdzieś indziej. No i w dodatku wyglądasz jakbyś zerwała nockę.- powiedział Ron na co Harry przytaknął.
     - To powiesz nam co się stało?
Hermiona powiodła wzrokiem od jednej twarzy do drugiej.
     - Ja... - wypuściła powietrze i schowała ręce pod stół. - Mam mały problem...
Chłopcy pozostali wyczekująco w ciszy.
     - Ja tylko... obawiam się, że nie zdążę zrobić tego projektu z...
     - Wiedziałem. - zaśmiał się Ron. - No tak naprawdę to nie, ale to wiele tłumaczy.
     - Obawiam się, że nie będę tu pomocny.
     - Co by to nie było, pewnie też mam z tym problem.
Obaj się roześmiali przez co Hermiona też się rozweseliła.
     - Odpuść na chwilę. Zresztą nie zostało nam dużo czasu.
     - No właśnie, tym bardziej teraz powinniśmy...
     - Ok Hermiona - przerwał Ron. - To przynajmniej odpuść w tej chwili.
Herm westchnęła zrezygnowana.
     - No więc wracając do tematu... Zostało tylko 10 dni.
     - 10 dni? - spytała.
     - No, do balu.
     - Oh...
     - Ty też o to nie dbasz? I dobrze. - powiedział Ron.
     - Nie tyle nie dbam co... Dalej nie mam co włożyć. Ginny tyle razy poruszała ten temat, a ja cały czas to odkładam.
     - Zdążysz.
     - A ty w końcu idziesz Ron?
    - Eh... Tak. Zaprosiła mnie Lavender.
Harry z Hermioną prychnęli.
    - Jaki macie problem. - spytał gniewnie. - Zaprosiła mnie, nie chciałem być nieuprzejmy i... - Zrobił się czerwony na twarzy. - Boże, nie wyobrażam sobie tego.
To jeszcze bardziej rozśmieszyło pozostałą dwójkę.
     - A kiedy przyjeżdża reszta? - spytał Harry.
     - To będzie za... 5 dni. - Herm przypomniała sobie datę, którą podał jej w liście Wiktor.
Harry mówił coś o Dennisie, gdy Herm powróciła do swoich myśli. Dobrze, że ich miała, mogła chociaż na na moment odetchnąć. Przez chwilę nawet pomyślała, czy nie przedstawić im jakoś swojego prawdziwego problemu. Tylko jak...? Naprawdę czuła, żę potrzebuje pomocy. Może spróbować z innej strony...
     - Hej... - zmarszczyła delikatnie brwi. - Jedna z dziewczyn... Nie, nie ja, ani Ginny. Umawia się z zajętym chłopakiem.
Zaskoczyła ich.
     - Z którym?
Westchnęła.
     - Zrozumcie, przysięgłam że nic nie zdradzę. Ale odradzam jej to jak mogę, a i tak nie słucha. Szkoda mi jej i zastanawiam się jak to wygląda z męskiego punku widzenia.
     - Z męskiego punktu widzenia...?
     - Z męskiego punktu widzenia koleś jest na wygranej pozycji. - powiedział Ron z pełnymi ustami, bo właśnie dotarła jego porcja ciasta cytrynowego.
Harry potrząsnął głową.
     - Wcale nie, jak dla mnie to zwykły dupek.
     - Tak...?
     - Nie jest to oczywiste? Im prędzej ta dziewczyna to zrozumie tym lepiej dla niej.
     - To samo jej mówiłam, ale... ona naprawdę go lubi. I zastanawiałam się czy, no wiecie... Może być w tym dla niej dobre zakończenie.
     - Cóż, wątpię... Czemu nie zerwałby wtedy z tą pierwszą, prawda Ron?
     - Yhym... Jestem pewny, że na końcu zostanie sam. Tak się kończy cwaniactwo.
     - Ja... Mam takie samo zdanie. Tylko czemu do niej nie dociera...?
     - Eh jak to się mówi miłość nie wybiera. Ale skoro już czuje się z tym źle to idzie to w dobrym kierunku, może nawet niedługo sobie go daruje.- Harry zrobił krótką pauzę. - Naprawdę chciałbym wiedzieć o kim mowa. - westchnął.
     - Herm powiedz chociaż czy są z jednego domu? - powiedział Ron dalej zapchany ciachem.
     - Nie powiem Ron...
     - Kolor włosów?
     - Nie.
❈❈❈
     Hermiona szła korytarzem na lekcje. Przetrawiała to co usłyszała. Jest w rzeczy samej tak jak mówili. I jak to się stało, że ona pozwoliła sobie na taką szopkę? Po co jej coś tak toksycznego i szargającego jej nerwy? To nie miało sensu, może najwyższy czas odzyskać równowagę i przestać brudzić sobie życie? Nie potrzebuje Malfoya i jego gierek, nigdy nie potrzebowała.
Wyszła na dziedziniec i ruszyła w stronę zebranych uczniów. Zobaczyła go kątem oka i omal nie odfuknęła. Nie zamierzała zwracać na niego uwagi.
     - Heh gotowa zbierać pluskwy? Kolejna pasjonująca dawka wiedzy. - ironizował Neville.
     - Wszyscy jesteście? Dobrze, bo dziś... - Hagrid przerzucił górę siana przez bark. - Z powodu tak udanej zimy idziemy dokarmić jednorożce.
Uczniowie wydawali się poruszeni. Istotnie była to dla nich bardzo pocieszająca zmiana. Przeszli przez utartą w lesie dróżkę, aż doszli do pustego, starego karmidła. Każdy ze swoją taczką, czy to siana, czy warzyw. Hermionie wydawało się, że cały czas czuje na sobie jego spojrzenie. Musiało tylko się jej wydawać, szczególnie że, ironicznie, chcąc nie zwracać na niego najmniejszej uwagi ciągle o tym myślała.
     - W końcu ta owłosiona małpa dała nam do roboty coś innego niż bawienie się robactwem. - rzucił obok Zabini.
Zabini? Czyli razem z nim on musiał być teraz blisko niej... Patrzyła na drewniany karmnik powoli napełniając go sianem.
Slytherin zaśmiał się złośliwie.
     - Nie bawilibyśmy się nimi tyle, gdyby nie to, że mamy lekcje z Malfoyem... Nie przez niego Hagrid nie chce nas na cokolwiek narażać?... - spytał spokojnie Harry robiąc swoją robotę.
     - O czym ty gadasz? Stało się to szmat czasu temu... Ale wracając do tego...
     - Właśnie! - wtrąciła Pansy. - Jakim cudem on nas uczy po dziś dzień...
     - Jakim cudem do dziś zadziwia mnie twoja mopsowata twarz?... - spytała Ginny.
Tym razem dało się słyszeć chichot ze strony Gryffindoru.
Hermiona westchnęła w duchu i choć broniłaby olbrzyma narażając życie, postanowiła się nie mieszać do tych słownych przepychanek. W zasadzie to obeszła kółko i znalazła się po drugiej stronie paśnika. Nakładała sobie spokojnie sianko z czyjejś taczki, gdy usłyszała ten nieznośny dla niej głos.
     - Te dzieci... Masz racje Granger lepiej się nie mieszać. - powiedział rozbawiony. Stał obok niej i wrzucał niedbale jakieś zielsko. Jedną rękę niezauważalnie położył jej na ramieniu i potarł jej obojczyk kciukiem. Omal nie wzdrygnęła się pod jego dotykiem, postanowiła to jednak stłumić. Nie odpowiedziała, schyliła się po dodatkową pasze i wrzuciła ją w taki sposób, że strąciła jego dłoń.
     - Widzę że nawet do tego przykładasz się ponad przeciętnie. - stwierdził kąśliwie.
     - Daj mi spokój Malfoy.
Nim zdążył coś odpowiedzieć usłyszała ogólne poruszenie. Ktoś złapał oddech, ktoś rzucił krótko ''Patrz!''. Dopiero ktoś blisko niej wymamrotał
     - Jednorożce...
     Odwróciła się powoli. Zza krzewów połyskiwała ich jasna sierść. Stawały się coraz wyraźniejsze podchodząc powoli, pozostając jednak w pewnym dystansie. Ze dwa z nich zadrżały zaciekawione ze wzrokiem skierowanym na stosy pożywienia. Biorący udział w sprzeczce zaczęli wyglądać  zza paśnika. Wśród zwierząt były trzy małe. Jeden patrzył wyraźne na coś obok niej, jego uszy podniosły się do góry i skierowały w przód i... ruszył przed siebie. Zmierzał w jej kierunku! Szedł dalej i zatrzymał się tuż obok niej, zadrżał wesoło i tak słodko jak tylko młode źrebaczki jednorożca potrafią. Zobaczyła, że Malfoy dotąd stojący bez ruchu  teraz uklęknął i pogłaskał malca, który okazał się łasy na jego pieszczochy.
     - Może to być...? - pomyślała zdziwiona. Wszystko wskazywało na to, że to ten sam maluch, którego spotkali wtedy na klifie i widocznie bez problemu rozpoznał on Malfoya. Kątem oka zobaczyła minę Pansy. Wyglądała jakby miała zaraz zemdleć ze szczęścia. Zdała sobie sprawę, że nie tylko ona jest poruszona tą sceną. W końcu jednorożce nawet w ich świecie były niezwykle wyjątkowe i fakt że polubiły Dracona... Na pewno musiało podbudować to jego image. Po chwili jeden duży osobnik podszedł do niej samej. Nawet tego nie zauważyła, dlatego wypuściła głośno powietrze.  Po chwili kolejny podszedł do innej dziewczyny. Uczniowie byli niezwykle podekscytowani. Jeszcze jeden jednorożec zbliżył do Luny. Reszta stworzeń  trzymała się na dystans.
     - O rany. - Sapnął Hagrid, który właśnie pojawił się trzymając kolejny wielki drewniany paśnik, który dopiero miał zostać złożony.
     - Widać są nieźle głodne. Chodźcie dzieciaki, dajmy im zjeść w spokoju! - powiedział i upuścił sprzęt. Przepuszczał wszystkich obok siebie i widać czekał aż każdy przejdzie pomachując ręką i przyglądając się zwierzętom. Pewnie wyglądał, aż któryś podejdzie mu podziękować za zapewnienie ciszy.
❈❈❈
     Wracali do Hogwartu i z każdej strony słyszała rozmowy o jednorożcach. I nie sposób było nie usłyszeć Pansy.
     - I widzieliście te mądre oczka. A ten mały!...
     - Kto by pomyślał, że jest taka sentymentalna. - pomyślała ironicznie Hermiona.
     Prawie nie potknęła się o rozwiązaną sznurówkę. Dziwne, jej buty miały dość krótkie sznurowadła. Zatrzymała się i zaczęła ją zawiązywać. Był na niej dziwny smar, wzięła trochę śniegu, by spróbować go zetrzeć, co okazało się dość oporne. Była coraz bardziej rozeźlona, ten brązowy płyn zostawał jej na palcach, a nie przyczepiał się do śniegu. Gdy w końcu wstawała ktoś złapał ją za ramię.
     - Chcesz mi coś powiedzieć?
     - Absolutnie nic Malfoy. - wyrwała się i ruszyła przed siebie. Zauważyła, że uczniowie śpieszący do szkoły byli daleko na przodzie. Więc to on musiał rzucić zaklęcie by ją zatrzymać...
     - Co cię ugryzło? - rzucił za nią gniewnie.
Odwróciła się szybko.
     - A jak myślisz?
     - Jak myślę? Nie mam cholernego pojęcia!
Zrobiła dwa kroki w jego stronę.
     - Nie mam zamiaru już się w to wszystko bawić. Tylko daj mi spokój.
Wyglądał na zirytowanego i przyglądał jej się z lekkim niedowierzaniem.
     - Wytłumacz mi to.
     - Co mam ci wytłumaczyć?
Odwróciła się i chciała ruszyć przed siebie.
     - Granger! - powiedział przez zaciśnięte zęby i znów chwycił ja za ramię.
     - Jesteś z Astorią to bądź z Astorią. Cholera! Myślisz, że będziesz sypiać z nami na zmianę? W twoich snach.
     - Czemu nagle mówisz o Astorii...?
Hermiona czuła, że kipi ze złości.
     - Czyli nie widzisz w tym problemu?... Ty idioto, nie rób ze mnie drugiej opcji.
     - Co...? Nie robię... Przecież sama śpisz z...
     - Z kim?
     - Z McLaggenem? Czy tam z Longbottomem?
Jego odpowiedź wbiła ją w ziemie.
     - S...Skąd ci to przyszło do głowy.
Patrzył na nią ponuro.
     - Tak wywnioskowałem. - burknął.
     - Nigdy nic takiego nie powiedziałam! Nawet nie... Nic takiego nie miało miejca!
     - Posłuchaj... Czemu w ogóle mamy taką rozmowę? Dobrze wiesz, że nie możemy być razem, a...
     - Więc po co to wszystko?
     - Kurwa już ci mówiłem, że sam tego nie pojmuję.
     - Dlatego właśnie zerwałam z tobą wszelkie kontakty, czemu naciskasz?
Popatrzył gdzieś w dal po czym powoli pokiwał głową i ruszył przed siebie.
     Hermiona stała patrząc jak odchodzi. Wydychane powietrze z jej ust tworzyło mglistą otoczkę, po rozmowie z nim jej policzki były zaczerwienione. Patrzyła jak odchodzi. Patrzyła jak odchodzi i zdała sobie sprawę co to oznacza. I był już dość daleko. Pognała przed siebie.
     - Draco!
W tej samej chwili, gdy zaczął się odwracać wpadła mu w ramiona.
     - Nie pozwól mi tak odejść, proszę. Jak mamy tak po prostu wszystko zerwać. - mówiła szybko poruszona wtulając się mocniej w jego ramię.
Objął ją.
     - Nie chcę pozwolić. - próbował ją uspokoić i przycisnął usta do jej skroni.