środa, 24 maja 2017

Wojna jest skończona 5.

     ''-Malfoy... - podniosła wzrok. - Chciałbyś ze mną chodzić?''



❈❈❈



     Herm szła jak w transie. Obok towarzyszył jej Neville. Aby przestać myśleć o tym co musi myśleć o niej Hagrid postanowiła intensywnie skupić się tylko na rozmowie z przyjacielem. Gdy otworzyła usta wylał się z niej potok historyjek, zagadnień, zapytań, trochę żartu... Udało się!  Na chwilę obecną zapomniała o wielkoludzie. Dobrze, że Neville był tak dobrym słuchaczem, jak i rozmówcą.
     - A właśnie, Hermiona... - stali w tym momencie na Wielkich Schodach, które przemieszczały się w stronę biblioteki.
     - Tak? - spytała, gdy znaleźli się na piętrze.
     - No bo...
     - Hermiona!
Oboje odwrócili się, by ujrzeć zbliżającego się Cormaca. Neville nie wyglądał na szczęśliwego.
     - Cześć! Dobrze, że cię widzę bo mam pytanie. - uśmiechnął się do niej ignorując Longbottoma.
     - Tak? - ponowiła pytanie.
     - Jak myślisz o co chcę spytać? Idziemy razem na imprezę?
Oczy Hermiony się rozszerzyły. Impreza...? Ginny coś wspominała... O co to chod... a tak, Hufflepuff obchodzi święto i zaprosił Gryffindor... Ginny wspominała właśnie o tym. Musiało jej wylecieć przez Hagrida... O nie, Hagrid...
     - Wybacz McLaggen, ale właśnie miałem ją o to zapytać. - powiedział z przekąsem Neville.
     - Tak? Super, tylko że nie spytałeś.
     - Ponieważ ktoś bezczelnie wepchał się w rozmowę.
     - Tylko, że...
     - Hej... Przestańcie się kłócić- potrząsnęła głową Hermiona. - Ja... Ja nie będę mogła i tak przyjść.
     - Co? Dlaczego? - spytał Neville.
     - Bo... mam wtedy pogrzeb.
     - Oh.
     - Tak... - Hermiona poprawiła torbę na ramieniu. - Prawdopodobnie zostanę na noc u rodziców.
     - Czemu nic nie mówiłaś?
     - Tak jakoś... Nie byłam bardzo blisko z ciocią Loris, ale kojarzę ją z dzieciństwa...
Hermiona wiedziała, że kłamstwo tego typu jest paskudne. Pocieszyła się chociaż, że uśmierciła tylko fikcyjną postać. I to w prawie szczytnym celu, nie chciała by jeden z nich poczuł się gorzej...
Cormac odchrząknął.
     - Przykro mi... Może po prostu przejdziemy się teraz na kawę?
Hermiona zauważyła jak Neville cały się spiął. Zdziwiło ją to jak chłopcy o nią rywalizują. Czemu tak nagle...? Nie. Teraz gdy o tym myślała było już parę sytuacji przez które już wcześniej można było wyczuć podobne napięcie między tymi dwoma. Tylko jakoś nigdy specjalnie się tym nie interesowała. Czyżby aż tak mocno jej myśli zajmowało coś innego?... Lub ktoś?
     - Przepraszam, ale nie czuję się najlepiej. Chyba się położę, bo głowa mi pęka... - I dla lepszej dramaturgii kichnęła. Prawdziwie. Zabawy w śniegu często tak właśnie się kończą...
❈❈❈
     - Świetnie... - pomyślała. Miała iść do biblioteki, a teraz musiała siedzieć w swoim pokoju... Cóż, zamierzała teraz iść do niej po kolacji.
     - Jeśli idę tylko po książkę którą pożyczyłam Parvati to raczej nikt nie zarzuci mi, że już cudownie ozdrowiałam... - dedukując, zaczęła zakładać sweterek.
Przeszła przez korytarz i już miała zapukać do koleżanek, gdy na dole schodów usłyszała znany jej śmiech. Wychyliła się, by powiedzieć cześć, ale zauważyła, że Harry rozmawia z kimś kogo nie znała.
Obaj chłopcy podnieśli głowy.
     - Cześć... - podniosła rękę Hermiona.
     - O cześć Herm! No to do zobaczenia Dennis...
     - Cześć Harry.
Gdy Dennis zaczął się oddalać Miona schodziła na dół.
     - Nowy znajomy?
     - Spytał mnie o jeden eliksir i okazało się, że sam wie o nim więcej niż ja. - zaśmiał się. - Jest w porządku.
Hermiona również się uśmiechnęła. Wampiry zostały przydzielone po kilka osób do każdego domu. Zauważyła już parę razy, że wszyscy całkiem nieźle integrują się w pokoju wspólnym. Współczuła tym przydzielonym do Slytherinu...
     - Idziesz do nas? - zagadnął Harry.
     - Ok... Ale jakby co to właśnie choruję...
     - Chorujesz...?
     - Wyjaśnię u ciebie.
❈❈❈
     - Hej! Już w porządku? - Neville wyglądał na zatroskanego. Dobrze, że w tej chwili lekcję miała tylko z nim...
     - Tak, trochę się przespałam.
Harrego oczy zamieniły się w małe szparki, a na jego twarzy pojawił się podstępny uśmiech. Herm zapragnęła go walnąć.  Po chwili jej uwagę przykuł ktoś inny. Gdy tylko zobaczyła Hagrida cała się spięła. Ten gdy ją ujrzał przypatrzył się jej dłużą chwilę, przeniósł wzrok na Malfoya...
     - Hagrid, błagam! - pomyślała spanikowana.
     - No dobrze, zacznijmy już tą lekcje... - powiedział spoglądają w końcu na ogół klasy.
Hermiona nie miała zamiaru łapać kontaktu wzrokowego z blondynem, z Hagridem również. Po prostu zbierała te pluskwy i wyciskała z nich śluz do szklanej bagietki. Zajęcie było niezwykle nudne i monotonne przez co czas jeszcze bardziej się wlekł. Rozmawiała z innymi, ale nie chciała rzucać się w oczy tylko ujść za staranną uczennicę...
     - Hermiona? Podejdź do mnie na chwilę. - Oznajmił Hagrid po lekcji. - Tylko na chwilę Harry, chodzi o dodatkowe zadanie na kartce. Jeśli chcesz to... Tak myślałem ty wygodnicki żółtodziobie!
Miona miała ochotę westchnąć. Czego się spodziewała, przecież było to pewne od początku...
     - Herbaty, kawy? - spytał, gdy weszli już do środka chaty. Hagrid wstawił wodę do czajniczka.
     - Dziękuję.
     - Ghm. - chrumknął, gdy usiadł naprzeciw niej. Splótł wielkie dłonie i oparł je o stół.
     - Nie będę bałamucił Hermiono. Malfoy jest... więc... Nie najlepszym wyborem na kompana.
     - Hagrid...To...  nie tak...
     - Oj wszyscy znamy go od zawsze i... zawsze jest taki sam. Czego by ci nie nagadał to Slytherin i...
     - Hagrid... - spróbowała znowu mu przerwać. - Przecież nic... Coś źle zrozumiałeś.
     - Hermiona dobrze wiesz, jak ważna dla mnie jesteś. Ty, Harry. Ron. Nie ma sensu kręcić, chcę tylko twojego dobra.
Hermiona westchnęła, już miała otworzyć usta, gdy poczuła na udzie coś ciężkiego i mokrego. Kieł oparł się o nią pyskiem i zaskamlał teraz o pieszczochy. Podrapała go za uchem.
     - Zaczęłam się z nim trochę dogadywać.
Hagrid zamyślił się. - Tak... Trochę tak to wyglądało.
     - Nie wiem kiedy to się stało... i co z tego będzie, ale... zaczął być dla mnie kolegą... Hagrid. Proszę nie mów nic nikomu, nawet Harremu.
Hagrid nabrał głośno powietrze i równie głośno je wypuścił.
     - Nie mam zamiaru rozpowiadać twoich sekretów. Chciałem tylko powiedzieć, żebyś się nad tym zastanowiła, ale, do stu mioteł, przecież to ty jesteś z nas wszystkich najmądrzejsza... Ale jednak... Uważaj na niego, dobra?
     - Wiem. - Hermiona chwyciła go za przedramię. - Dzięki za troskę Hagrid. - Uśmiechnęła się do niego. W tym momencie czajnik niesamowicie zapiszczał.
     - Nie ma za co dziecino. - poklepał ją po grzbiecie dłoni. - Na pewno nie chcesz herbaty?
     - Nie, nie dzięki. Będę już szła.
Gdy wstała Kieł powłóczył się za nią. Schyliła się jeszcze by dać mu buziaka.
❈❈❈
     Właśnie siedziała w bibliotece. Skupiona, pracowała intensywnie. Minęły już prawie dwie godziny. Teraz tylko przepisywała tekst na czysto. Oparła na ręce podbródek i pozwoliła na chwilę odpocząć oczom patrząc w głąb biblioteki. Zbliżała się dwudziesta druga, niedługo będzie musiała się stąd zbierać. Nie mogła zacząć wcześniej z powodu zebrania perfektów. Westchnęła. Pomyślała o Hagridzie. Stary, dobry przyjaciel. Nie była szczęśliwa, że znał jej sekret, ale doceniała to, że dbał. No i prawdę mówiąc miał ze wszystkim rację. Powinna uważać, a najlepiej trzymać się od tego Malfoya z daleko. Powinna już dawno...
     - Dlaczego tak długo? - spytała cicho zirytowana.
Draco usiadł obok niej. Biblioteka, przynajmniej w dziale w którym się znajdowali, była opustoszała.
     - Miałem coś do załatwienia. - Wzruszył ramionami widocznie zadowolony. - No i co Granger, ten olbrzym walnął ci jakiś wykład?
     - Cóż... mówił żeby się z tobą nie zadawać Malfoy.
     - Może powinnaś go posłuchać Granger? Przecież jesteś tak grzeczna i...
Potrząsnęła głową z uśmiechem i odwróciła się w jego stronę.
     - I gdybym mu powiedział co potrafisz wyprawiać spaliłby się przez ciebie ze wstydu. - Dokończył.
Jej uśmiech przerodził się w grymas. Sprawiała wrażenie, jakby chciała przetestować wytrzymałość książki na jego głowie. I pewnie tak było, przez co Malfoy się zaśmiał.
     - Ok, mów co wymyśliłaś?
     - No więc... Jest impreza?
     - Aha?
     - O której nic nie wiesz, bo nikt nie zaprasza Slytherinu.
     - Aha...
     - Chyba będziesz bez problemu mógł do mnie przyjść.
     - Dobrze. - wstał. Hermiona popatrzyła zaskoczona.
     - Już idziesz?
     - A na co mam czekać Granger? Zaraz ktoś nas wyprosi, więc konkretnie, którego dnia?
     - To jest... w ten piątek.
Malfoy przytaknął. Włożył ręce do szaty i odwrócił się.
     - Do zobaczenia. - Rzucił na odchodnym.
❈❈❈
     Ręce prawie jej drżały z tego napięcia. Wpatrywała się w kopertę, w końcu ją rozerwała.
Droga Hermiono
     - Szybko gdzie to piszę. - myślała.
Dawno nie mieliśmy konta-
     - Dalej...
Zastanawia mnie jak dalej toczy się twoja znajomość z twoim rudym-
     - Oh litości! Gdzie to...
Mimo wszystko chce spytać czy-
     - O! Uwaga...
Nie zechciałabyś znów towarzyszyć mi na zbliżającym się balu
Hermiona uniosła głowę i głośno westchnęła.
     - Taak! - powiedziała na głos.
Cieszyła się, że Wiktor jej nie zawiódł. Była mu tak ogromnie za to wdzięczna...
Po tej dobrej nowinie z pełnym entuzjazmem zeszła na śniadanie.
     - Cześć! - przywitała się z każdym przy stole. Neville popatrzył na nią smutno. Oh... Sama od razu przybrała ponurą minę. No tak, biedna ciocia Loris.
     - Będziesz jutro na śniadaniu? - zagadnął.
     - Pewnie tak. Dziś po obiedzie użyje proszku by się przenieść i tak samo wrócę rano...
❈❈❈
     - A co jeśli kogoś spotkał...? Powinnam była załatwić tą pelerynę, przecież nigdy nie wiadomo... - myślała Hermiona kręcąc się po pokoju. Byli umówieni na 22, a było już po wpół do 23. W dodatku siedziała w tym pokoju od obiadu...
W końcu klamka zaskrzypiała i za drzwiami ukazał się powód wielu jej problemów. Usiadł wyczerpany na kanapie.
     - ...Jesteś późno. Znowu. - spojrzała na niego podejrzliwie. - Robisz to specjalnie.
     - ...Nie. Wyobraź sobie, że Slytherin został jednak zaproszony na tą ''imprezę''.
     - Naprawdę? - spytała zdziwiona.
     - Tak. I w dodatku Astoria chciała ze mną iść. No to poszliśmy, nie mogłem znaleźć żadnej wiarygodnej odmowy. Ale byliśmy razem tylko chwilę i powiedziałem, że nie czuję się dobrze.
     - Oryginalnie...
     - Sama często to wykorzystujesz, co?
     - Ostatnio mi się zdarzyło... Czemu tak nagle was zaprosili.
     - Skąd mam wiedzieć. Może ze względu na te pijawki... - oparł dłoń na skroni.
Westchnęła.
     - ''Pijawki''... W zasadzie jesteś do nich podobny, te cienie pod oczami i blada cera...
Malfoy coś burknął.
     - Ale i tak jest lepiej niż było. Chyba pogodziłeś się trochę z łóżkiem.
Hermiona przykucnęła naprzeciwko niego, gdy zauważyła  Krzywołapa zmierzającego w jej kierunku. Draco widząc go zrobił kwaśną minę. Gryffonka podrapała go po grzbiecie. Po chwili kot usiadł na krańcu kanapy i, lekko się nastroszywszy, wpatrywał się w Malfoya.
     - Zabierz ode mnie tego wypłosza. - powiedział z dezaprobatą.
Hermionie nie spodobała się ta uwaga. Podniosła się powoli i skrzyżowała ręce na piersiach.
     - Chyba nie myślisz, że byłbyś ważniejszy od Krzywołapa? Jeśli ci się coś w nim nie podoba to możesz wyjść. Najlepiej wracaj na tą zabawę.
Draco popatrzył na nią spode łba.
     - Tsk. - rozdrażniony chwycił kota za grzbiet i usadowił go na swoich kolanach. Jedną ręką zagrodził mu ucieczkę, a drugą pogłaskał wzdłuż kręgosłupa. Oboje byli istnym obrazem euforii z powodu tak bliskiego kontaktu. Malfoy miał dokładnie taką samą minę jak kot. Hermiona widząc to nie mogła się nie zaśmiać.
Usiadła naprzeciwko na łóżku i przetarła dłonią policzek. Popatrzyła w dół.
     - To jest właśnie to... - pomyślała. - To dziwne uczucie, ta dziwna... radość. Nie mogę skupić się na nikim innym, zawsze myślami wracam do niego. I chcę mieć go przy sobie i...
     - Malfoy... - podniosła wzrok. - Chciałbyś ze mną chodzić?
Draco popatrzył na nią, lekko otworzył usta. Po chwili sapnął.
     - Taa jasne Granger, świetny żart.
     - Oh...
Znów spuściła wzrok, zaraz skierowała go gdzieś w bok.
     - Czemu tak zabolało...? On mnie nie chcę, nawet raz o tym nie pomyślał, a ja... - przemknęło jej przez głowę.
Malfoy wyczuł, że coś jest nie tak i że jego reakcja ją poruszyła. Zmarszczył brwi.
     - Granger... wcale nie żartowałaś, tak? - Siedział jeszcze chwile patrząc na nią, podczas gdy Hermiona unikała jego wzroku starając się opanować emocje. Po chwili wstał widocznie zły.
     - Jak w ogóle możesz zadawać takie pytanie! Zastanowiłaś się nad tym choć trochę? Jesteśmy z dwóch różnych światów. I nie mówię tu o Slytherinie czy Gryffindorze. Pieprzyć ich wszystkich! Ale nie pomyślałaś o moim ojcu. Myślisz, że to by przeszło? Pewnie straciłbym nazwisko. Mógłby cię nawet skrzywdzić! A twoi rodzice mugole? Według mojej rodziny taki związek nie ma racji bytu i zrobią wszystko by nie było takiej 'skazy'. I to głównie, ale nie tylko mój ojciec. To cała sieć arystokratycznej krwi, która by z nas szydziła. Co to miałoby być za życie!
Mówił cały czas wzburzony. Gdy skończył zacisnął zęby i stał patrząc na drzwi.
Hermiona opierała się na dłoni i nadal nie zamierzała na niego spojrzeć. Słuchała jednak wszystkiego bardzo uważnie.
     - On... - pomyślała. - Ma rację. Absolutnie ze wszystkim.
     - Czy rozumiesz o czym mówię...? - spytał spokojniej.
     - ...Tak.
     - Więc nie zadawaj mi więcej takich pytań.
     - Ja... wiem, to było zbyt pochopne. Zgadzam się z tobą.
Malfoy włożył ręce do kieszeń szaty. Westchnął.
     - Nawet jeśli sam bym o tym myślał, to naprawdę nie ma znaczenia. Patrz... niedługo skończymy szkołę, każdy z nas znajdzie sobie gdzieś pracę, założy rodzinę... Będzie żyć po swojemu. Tylko, że teraz... jesteś zbyt blisko mnie i nie byłbym w stanie cię ignorować. W tej cholernej szkole to nasz jedyny czas żebyśmy mogli w ogóle się do siebie odezwać. Próbowałem sobie tłumaczyć, że robię z tobą takie cyrki, bo jestem skończonym idiotą. Ale... to musi być coś więcej... W końcu jesteśmy przyjaciółmi, prawda...?
Nie wiedział co może jeszcze dodać. Miał jej do powiedzenia wszystko i nic. Złapał oddech i chwycił za klamkę.
     - Chyba jednak wrócę na tą 'zabawę'.
Gdy przechylił klamkę poczuł jej delikatny uścisk na swoim ramieniu.
     - Nie idź... - powiedziała cicho.
Puścił uchwyt. Odwrócił się do niej, położył dłonie na jej ramionach i pochylił się by wpić się w jej usta.
❈❈❈
     Hermiona otwarła powoli oczy. Poruszyła się lekko i poczuła jakby miała zakwasy na całym ciele. Na wspomnienie o ich niedawnych przygodach zrobiło jej się cieplej. Jednak dopiero po nocy czuła ten ból po wewnętrznej stronie ud i tą niemoc w nogach. Chyba jeszcze poleży parę sekund dłużej... Tak, rzeczywiście sekund. Ktoś zaczął walić do drzwi i bezczelnie nie czekając na odpowiedź wszedł do pokoju...
     - Hermiona? Spałaś tutaj? Myślałam, że dopiero wróciłaś... - uśmiechnęła się złośliwe. - Bo pewnie reszta tak myśli. Neville na przykład.
Herm westchnęła.
     - Miałam ciężką noc, daj mi jeszcze chwilę spokoju.
     - Chciałabym, ale kreacje na bal... O. MÓJ. BOŻE.
Hermiona podniosła głowę. Ginny patrzyła na nią wytrzeszczonymi oczami.
     - Rzeczywiście. Teraz wierzę, że miałaś wyczerpującą noc. - Pokazała palcem. Hermiona dotknęła się w miejsce, które Ruda wskazywała. Szyja. Całkowicie naga.
     - Kto to zrobił?! - Zawołała wesoło Ginny. Dało się wyczuć ekscytacje i niecierpliwość.
Hermiona naciągnęła na głowę kołdrę.
     - Idź sobie...
     - Zwariowałaś!? Musisz mi powiedzieć! - doskoczyła do niej. - Chwila chyba wczoraj byli razem... wszyscy? Widziałam wszystkich, jak późno ten ktoś przyszedł?
Próbowała ją odkryć, ale Granger na to nie pozwoliła.
     - O nie, wystarczy. Nie ma potrzeby żebyś widziała w jakim stanie jest moja reszta.- pomyślała zirytowana. W końcu odkryła głowę.
     - Ginny nie teraz! Daj mi się ubrać i... wtedy wszystko ci powiem. Ale teraz wyjdź.
     - Co!! Czemu nie teraz!
     - Chcę się ubrać. Dopiero wstałam, jeszcze nic do mnie nie dociera.
     - To powiedz tylko imię!
     - ...
      - Herm...
     - Cormac
Ginny zachłysnęła się powietrzem.
     - Boże, a jednak. A jednak!
     - Czy możemy...! - Miona próbowała ją przekrzyczeć.- Czy możemy porozmawiać o tym po śniadaniu.
Ginny zrobiła minę dziecka które nie ma zamiaru dłużej czekać. Ostatecznie jednak pokręciła nadąsana głową i wstała z łóżka.
     - Nie możemy, musimy.
Gdy drzwi się zatrzasnęły Hermiona znów podciągnęła kołdrę na głowę.
     - No pięknie... - powiedziała do siebie.
❈❈❈
     Wydaje cichy, rozkoszny dźwięk. Jakby była trochę nieśmiała, ale równocześnie wymagała więcej. Współpracowała z nim, jej biodra unosiły się i opadały zgodnie z jego ruchami. Całował ją po szyi, delikatnie, nie zostawiał żadnych śladów. W szczycie przycisnął delikatnie jej ciało do swojego i przytrzymał. Dyszała pod nim. On sam nie wydawał się zmęczony. Odgarnął jej kosmyk z twarzy, a ta uśmiechnęła się szeroko.
     - Jesteś niesamowity, Draco.
Pocałował ją, powoli. Poczuł jej sprężysty język.
     - Muszę się już zbierać. Niedługo przychodzą twoje koleżanki, czyż nie?
     - Niestety...
Leżał nad nią, uśmiechnął się jeszcze i zaczął wstawać. Ubrał spodnie, kątem oka obserwował plecy Astorii, która zaczęła zakładać biustonosz.
Było zupełnie inaczej... Może chciał by była różnica...? A gdyby nie... Czy mógłby by być tak bezpośredni...? A może raczej... tak swobodny. Choć może tylko szukał dziury w całym. Tak byłoby najlepiej, jednak...
     - Hej, nad czym się tak zamyśliłeś? - Astoria podeszła do niego.
Podniósł głowę i uśmiechnął się półgębkiem.
     - Nad niczym kochanie. Widzimy się później.- pocałował ją w czoło.
❈❈❈
     Hermiona stała na korytarzu.
     - Dobrze to tyle, resztę dokończę sama. - uśmiechnęła się. Prefekci przytaknęli i zaczęli się rozchodzić.
Ile razy przeklinała, że była prefektem głównym? Kto by to liczył... W tym roku nie czerpała z tego absolutnie żadnej satysfakcji... I do tego wracała cały czas myślami do rozmowy z Ginny...
     - Czyli przyszedł tu no i wy... wow, ale jak było? I jesteście już razem?
     - Nie, dlatego proszę nie mów nikomu. To była tylko... zabawa.
     - Serio? Czemu nie chcesz spróbować?
     - Ginny! Jeszcze nie teraz, rozumiesz? To po prostu skomplikowane. Nie chciałam mówić nawet tobie żeby bardziej nie mieszać...
     - Właśnie się zastanawiałam czy się o to nie obrazić... Dobra, a powiedz czy chociaż było to tego wszystkiego warte?
     - Tak... Uwierz mi, że tak... Zanim powiem coś więcej zarzeknij się, że będziesz udawała, że absolutnie o niczym nie wierz...
     - Oj Hermiona, Hermiona... Ok, zarzekam się
     Hermiona miała właśnie ochotę oprzeć czoło w ścianę i pozostać w tej pozycji najlepiej na zawsze. Tyle kłamstw i mącenia. I zaczęło robić się niebezpiecznie. Mówią, że kłamstwo zawsze wyjdzie i to jedno zaczęło wymykać się spod kontroli...
     Westchnęła. Podniosła kartkę i oparła ją o ścianę by pododawać punkty z ostatnich tygodni do każdego nazwiska. Było już po ostatnich zajęciach. Korytarz powoli pustoszał. Mijali ją uczniowie wracający do dormitoriów.
     - Pa Herm. - powiedział Ron z Harrym.
     - Cześć, do jutra.
Przeszła Ginny, reszta przyjaciół...
I Slytherin. O czymś słodko gawędzili. Popatrzyła na Malfoya. Zauważyła, że Zabini zatrzymał na niej wzrok odrobinę dłużej. Nagle blondyn przystanął.
     - Zapomniałem czegoś.
Zaczął się wracać w stronę klasy. Ktoś z ich grupy westchnął, ktoś go pożegnał i poszli dalej. Malfoy przeszedł parę kroków i zatrzymał się. Po chwili stanął do niej bokiem. Skrzyżował dłonie i po prostu stał. Hermiona patrzyła na niego kątem oka i dalej pisała na kartce. Przeszło jeszcze kilka osób... W końcu zostali sami.
Malfoy odczekał jeszcze chwilę i podszedł do niej. Przez ciszę dało się słyszeć jego kroki.
     - Niezwykle fachowo działasz incognito Malfoy. Nie sposób było się zorientować, że na coś czekasz. - przewróciła oczami.
Uśmiechnął się i wzruszył ramionami.
     - I tak nie przechodził już nikt ciekawy.
     - Więc... Jest coś co chcesz mi może powiedzieć? I tak zaraz sami musimy wrócić... W dodatku sama muszę ci coś powiedzieć...
     - Poczekaj, może nie. Bo widzisz jak przechodziłem właśnie mnie olśniło. Czemu nie wykorzystać twojej pozycji.
     - Mojej pozycji...?
     - Właśnie tak, pani prefekt.
Hermiona uniosła jedną brew zastanawiając się o co mu chodzi.
     - O czym ty...
Malfoy westchnął zniecierpliwiony.
     - Mówię o moim ulubionym miejscu spotkać, a mianowicie o... - tu uśmiechnął się szeroko - o łazience.
Hermione olśniło.
     - Łazienka perfektów.
     - Dokładnie tak. - przechylił głowę, by się jej przyjrzeć.
     - To ryzykowne o tej porze. I... I... - myślała. Zarumieniła się.
Malfoy nie pozbywał się uśmieszku z twarzy.
     - Musimy się pośpieszyć. Nie powinniśmy stać tu zbyt długo.
     - O...Okej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz