środa, 1 marca 2017

Wojna jest skończona 2.

     Hermiona nie mogła uwierzyć w to co zrobiła. Co ona sobie myślała?! Jak miała się teraz wycofać?! Mogła mu powiedzieć, że zmieniła zdanie i go wyprosić. Ale czy chciała się wycofać? Pewnie i tak nie przyjdzie... Właśnie, na sto procent nie przyjdzie, przecież jest zajęty, nie postawiłby kroku w Gryffindorze, ani nie robił niczego z kimś mugolskiej krwi... Dlaczego nie przyjdzie...? Ahh miała ochotę walnąć się czymś w głowę. Stwierdziła, że nie schodzi na kolacje. Po co? I tak nic by nie przełknęła. Musi pogodzić się z tym, że on nie przyjdzie. Dobrze, że chociaż nikomu o tym nie powie... A może powie, zresztą jakie to ma znaczenie, kto mu uwierzy? Czuła, że to wyczekiwanie w samotności ją zabije. Otworzyła drzwi i poszła zapukać do pokoju przyjaciółki.
     - Ginny? Może nie pójdziemy dziś na kolacje i spędzimy babski wieczór? Mam zapasy słodkości...
Hermiona wyglądała na przejętą.
     - Hermiona...? Rozmawiałaś z Ronem?
     - Nie, jeszcze nie. Nie chciałam tylko tak siedzieć sama i...
     - Nie ma sprawy - uśmiechnęła się Ginny. - Wiesz Miona sugerowałam się twoją bordową spódnicą i kupiłam strasznie podobną. Mam nadzieję, że to nie problem...?
     - Nie bądź śmieszna! Pokazuj!
     W zasadzie Ginny wyciągnęła całą szafę. Lubiła modę, więc był to dla niej temat rzeka. Planowały niedługo iść zobaczyć zawartość komody Hermiony, gdy zapukała do nich Parvati.
     - Hej! Hej! Nie było was na kolacji, a co wy tu wyprawiacie!?
     I tak kameralne spotkanie zamieniło się w wielką libację z alkoholem. Dostała tylko symboliczny kieliszek wina, ale Hermiona i tak nie chciała się napić. Może i chciała, ale tego nie zrobiła. To głupie, ale wolała mieć jasny umysł. Bardzo głupie, od dłuższej chwili nie myślała logicznie, jeśli w ogóle. Cały czas patrzyła z niepokojem na zegar. Dziewczyny zeszły na temat chłopaków. Jak zawsze, choć raczej były to tylko wzmianki, a teraz za to bawiły się w punkty. Dziś były niezwykle hojne, może niektóre miały tak słabą głowę, że już się opiły...? Nie była to spokojna argumentacja, wszystkie przekrzykiwały się nawzajem.
     - Neville 10! - krzyknęła Parvati
     - McLaggen 10! - dodała Alicja Spinnet
     - Dean 10! - od Luny
     - Teraz mój facet!... - krzyknęła Ginny
     - 8! - ogłosiła Lavender
     - Co?! Co to ma znaczyć, każdy ma 10!
     - To ja daje 10! - zaśmiała się Cho Chang
     - Dean nie ma 10 to będzie też 8! - powiedziała Parvati
     - Ron Weasley 10! - Lavender
Hermionie nie podobała się ta zabawa.
     - Nie rozśmieszaj mnie... - odpowiedziała Katie
     - Tu będzie 7! - powiedziała Spinnet
     - Cho ty przypadkiem nie kręcisz z Cormaciem? - ktoś spytał
     - A nie Hermiona?...
     - Terry 9 - powiedziała Luna
     - Zabini 10! - krzyknęła Parvati
     - To Slytherin! - oburzyła się Cho
     - To co, liczy się wygląd!
     - No to Malfoy 10! - powiedziała Katie
O nie, stanowczo przestała ją bawić. Wtedy jeszcze bardziej skupiła się na reakcji innych i  zauważyła, że kilka dziewczyn kiwnęło z uznaniem.
     - Michael 10! - od Cho

     - Ciekawe... - zaczęła zamyślona Luna - Czy chłopaki grali już w taką grę...
     - Na pewno, przecież faceci to wzrokowcy.
     - Ciebie na pewno ocenili wysoko, jedyna masz rude włosy- Odpowiedziała Genny Spinnet
     - Hermione pewnie też, od początku roku trochę się zmieniła. - powiedziała Lavender. Miało chyba zabrzmieć neutralnie, jednak dało się wyczuć nutkę jadu
     - O właśnie, skąd ta zmiana? - spytała Katie
     - Nie grałaś z nami - uśmiechnęła się do niej Cho
     - Dałabym 10... może Ronowi. - Hermiona popatrzyła na zegar, który informował, że został kwadrans do 23. - Dziewczyny... będę się już zbierać, nie byłam na kolacji, bo źle się czułam i teraz jest jeszcze gorzej...
❈❈❈
     Po tym jak wróciła do siebie od razu udała się do łazienki. Po drodze... zgarnęła niewielki zegarek, który służył jako naszyjnik. Drwiła w myślach z tego jak bardzo jest to głupie, ale zegareczek stał już z otwartym wieczkiem na klozetce. Ściągnęła z siebie ubrania i weszła pod prysznic. Nie zdawała sobie sprawy jak bardzo jest spięta, dopóki ciepła woda nie dotknęła jej ciała. Z jednej strony krzyczała wewnątrz siebie- wyjdziesz do niego cała mokra i czerwona!?, z drugiej karciła - Niby do kogo...? Co za absurd.
Głównie stała pod prysznicem, bez moczenia głowy. Niezwykle wolno pieniła na sobie mydło, samo udo nacierała powoli ze trzy minuty jak w transie. Gdy zerknęła, było osiem po 23. Wstrzymała oddech i przykręciła wodę. Cisza.
    - Nie ma go, nawet nie ma sensu wychodzić i sprawdzać. Przecież pewnie by zapukał do łazienki. Zresztą na pewno nie stał tak bez najmniejszego szelestu...
 Hermiona szybko przetarła ciało ręcznikiem, chwyciła szlafrok i wyszła do połowy... Nie było go.
    - Przecież to oczywiste... - pomyślała.
Wróciła pod prysznic. Zamoczyła głowę i starała się nie myśleć o niczym. Później nałożyła peeling. Siedziała oparta o szybę kabiny pozwalając strumieniowi wody, by ten sam poradził sobie ze spłukaniem z  niej kosmetyku.  Wysuszyła włosy, nałożyła olejek i je rozczesała. Ubrała swoją czarną, satynową koszulkę nocną. Gdy otwierała drzwi zauważyła, że była za pięć północ. Zamarła. Przed nią stał ktoś tyłem. W pokoju było dość ciemno, palił się tylko świecznik na komodzie przy łóżku. Ale te włosy... Draco odwrócił się powoli.
     - Przyszedłeś... I co masz niby zamiar zrobić? - Spytała Hermiona. Zrobiła krok w jego stronę. Przymknęła oczy, a jej usta delikatnie zadrżały. - Albo po prostu to zrób. - powiedziała cicho.
     Przez chwilę panowała cisza.  Następnie Draco zbliżył się do niej. Położył ręce na jej ramionach i schylił się, by ją pocałować. Odwzajemniła to. Na początku spokojnie, po chwili coraz bardziej napastliwie. Malfoy chwycił ją w talii, a Granger jedną ręką oplotła mu szyję, drugą zanurzyła we włosach.
Malfoy nieznacznie ją podniósł i uderzył nią o ścianę. Hermiona założyła mu ręce za szyje, on sam zaczął rękami schodzić do wewnętrznej części jej ud.
     - Ty cholerna szlamo... Szukasz pocieszenia bo nikt cię nie chcę...? Może nie masz nic do zaoferowania i po prostu się nudzisz...
     - Mówi to śmierciożerca? Powinieneś gnić w Azkabanie. Znów tatuś ruszył na ratunek...
Szeptali do siebie wyzwiska jakby rzucali zaklęcia. Mówili sobie jak bardzo się nienawidzą. W tym samym czasie Hermiona ściągnęła mu szatę i zaczęła rozpinać koszulę, a Draco wpijał się jej w szyję. Po chwili podniósł jej nadgarstek i wbił się w miejsce gdzie widniała szrama '' Mudblood''. Hermiona sapnęła. Gdy odpięła ostatni guzik Draco ściągnął koszulę, a Granger zachłysnęła się powietrzem. Miał ładnie wyrzeźbione ciało, ale uwagę zwracał fakt, ile miał na nim blizn. Wszędzie miał ślady jak od dźgania nożem... Przypomniała sobie o jego konfrontacji z Harrym w łazience... I jeszcze ten znak śmierciożerców. Hermiona przycisnęła go mocniej do siebie i ugryzła go mocno w dolną wargę. Oboje mieli już podwyższone tętno. Draco jednym ruchem chwycił jej koszulkę i ją z niej ściągnął. Później zrobił to samo ze spodniami. Jej oczom ukazał się jego członek. Absolutnie nie chciała tej myśli, ale podświadomie zauważyła, że jest bardziej imponujący niż Rona. Choć było jej gorąco jej sutki sterczały. Draco zaczął ssać jeden z nich, a później gryźć. Czuła jego erekcję na swoim udzie. Zaczęła już oddychać przez usta. Całowała go w szyję i trzymała ręce w jego włosach. Malfoy rozszerzył kolanem jej nogi i ,nie za szybko, wszedł w nią. Odczekał kilka sekund, by się od niego przyzwyczaiła. Później zaczął się w niej poruszać. Dalej przyciskał ją do ściany, jego usta znajdowały się nad jej obojczykiem. Ona sama zaczęła poruszać się w jego rytmie, podniosła jedną nogę i owinęła ja wokół niego. Przyciskała go teraz do siebie, chciała go jak najwięcej. Czuła niesamowite podniecenie. Draco coraz mocniej zaczął akcentować każde posunięcie.
     - Bycie z tobą uwłacza mi Granger.
     - To dla mnie jest wstyd Malfoy. Jesteś ahh... - Jedna z jego rąk powędrowała w stronę jej rozgrzanego miejsca.
Wymieniali się jeszcze obelgami. Coraz głośniej. I głośniej, później jednak nie były to już słowa. Dobrze, że w czas Hermiona rzuciła zaklęcie wyciszające. Inaczej słyszałby ich już cały Hogwart...
Hermiona czuła, że dochodzi. Malfoy wchodził tak intensywnie, że kilka razy zatrzęsła się za nią ściana, chyba coś spadło...
Wstrząsnął nią dreszcz, jej orgazm trwał kilka dobrych sekund. Wydawało jej się, że trwał długo. Po nim Malfoy jeszcze przyśpieszył i niedługo potem sam skończył. Spuścił się w niej. Jednak oboje nie mieli dosyć. Dysząc Hermiona oderwała się od ściany, Draco podrzucił ją i usadził na biurku. Wszystko pospadało. Sam się schylił. Zaczął krążyć palcami wokół jej cipki i gryzł wnętrza jej ud. Chciała żeby już zaczął, doprowadzał ją do szaleństwa. Gdy w końcu zaczął ją jeść odchyliła głowę w rozkoszy i przyłożyła tam sobie rękę gdy zaczął wkładać w nią palce.
     Gdy skończył z nią tą metodą Hermiona wstała. Jej język znajdował się w jego ustach. Całując,  zmusiła go by usiadł na łóżku. Rozchyliła nogi i usiadła na nim. Zaczęła go ujeżdżać. Draco sapnął. Zresztą Hermiona również. Nie zwalniali tempa, jeździła na nim równie mocno. Malfoy złapał ją za włosy i odciągnął do tyłu. Później chwycił ją i usadowił pod sobą. Teraz leżąc nad nią Draco znów się w nią wbił. Tym razem zaczął powoli i dobitnie, bawił się nią. Później coraz szybciej i intensywniej. Hemriona wpijała mu paznokcie w plecy i jeździła po nich z góry na dół. Nie mogła złapać oddechu. Malfoy atakował ustami jej szyję, jej barki...
Tym razem doszli niemal równocześnie. Znów poczuła jak się w niej rozlewa. Draco zszedł z niej i siedział teraz obok z przymkniętymi oczami i ściągniętymi brwiami, ciężko dysząc. Hemriona czuła się jakby przebiegła pierwszy z życiu maraton. Podniosła się, przyciągnęła go do siebie i stykneli się czołami. W takiej pozycji próbowali unormować oddech. Cała ta przygoda kosztowała ich wiele wysiłku, Hermiona nawet nie pamiętała kiedy zasnęli.
 ❈❈❈ 
     Pierwszy obudził się Draco. Przez pierwsze sekundy myślał, że jest po prostu u siebie w łóżku, ale po chwili wszystko do niego wróciło z siłą uderzającego młota. Leżał na wznak, a jego prawe ramię leżało pod śpiącą obok, przykrytą Granger. Delikatnie, aby jej nie zbudzić, zabrał rękę. Świecznik już dawno się nie palił. Zegar pokazywał 4:40, a zasłonięte okna ledwie przepuszczały pierwsze słabe światło. Trudno było dostrzec szczegóły, ale ogólny zarys pokoju już tak.
     - Kurwa... - szepnął Malfoy. Pokój wyglądał jakby zaatakowały go chochliki kornwalijskie, i to w ogromnej grupie. Malfoy wstał szukać ubrania. Gdy je na siebie założył sięgnął po różdżkę.
     - Reparo... - wymamrotał. Naprawił tym zaklęciem parę rzeczy, stłuczone lustro, wazon, zniszczony obraz, wieszak, drzwiczki od szafki...
     - Cholera, kiedy to się stało...? - przemknęło mu przez głowę.
Później użył jeszcze jednego zaklęcia. Nie wiedział gdzie dokładnie co leży, ale przynajmniej rzeczy na podłodze porozstawiały się na półkach, porozrzucany papier ułożył się w stos...
Nagle kątem oka dostrzegł nieznaczny ruch. Popatrzył w tamtym kierunku i  zobaczył na jednej z półek kota.
     - ...to rude bydle.
     Spotkali się już wcześniej. Krzywołap, mogący bezkarnie włóczyć się po całym Hogwarcie, miał okazję zniszczyć już parę jego rzeczy. Teraz siedział i machając ogonem patrzył na niego jakby znał wszystkie jego grzechy i właśnie okazywał, jak bardzo nim z tego powodu gardzi.
      - Jak ten zlepek sierści w ogóle nazywać zwierzęciem...
Popatrzył na Hermione. Nie miał zamiaru jej budzić.
     - I tak nic dobrego by z tego nie wyszło... - pomyślał chwytając za klamkę.
    Gdy wszedł do pokoju Zabini spał w swoim łóżku. Przeszedł bezszelestnie do łazienki i zamknął za sobą drzwi.
    Odkąd wstał czuł niewyobrażalny bół. Powodem z pewnością był mroczny symbol. Teraz ściągnął górę, aby lepiej się przyjrzeć...
     Jego znak śmierciożerców był cały zadrapany. Nie była to rana, która wymagałaby natychmiastowej interwencji, ale przedramię paliło go żywym ogniem. Nic dziwnego, wystarczyło, że zbliżył się blizną do pewnych szczególnych przedmiotów lub niechcący się o coś obił i już krzywił się z bólu. W porównaniu do ręki pleców prawie nie czuł, ale Granger wizualnie zrobiła  na nich dużo większy chaos. Nawet krew nie zdążyła zaschnąć. Wyglądało to, jakby jakiś dziki kot wskoczył na niego i próbował go rozszarpać. Może nawet ten rudy. Do tego miał rozciętą wargę jakby ktoś go uderzył. To wszystko nie miało jednak większego znaczenia. Największy nieład panował teraz w jego głowie. Zdradził Astorię.
     - Kurwa... No ja pierdole... - Bardzo mocno starał się nie zacząć krzyczeć, nie chciał obudzić Zabiniego.
     - Naprawdę... Nie wiem jak to się mogło stać... Gdyby to był ktoś inny to nigdy...- myślał trzymając dłonie we włosach i opierając o umywalkę. Powoli się podniósł i stał podtrzymując się ściany po obu stronach lustra.
No właśnie czemu akurat z nią?... Tak niedorzeczne... Przecież powiedział sobie, że do niej nie pójdzie. A jednak w ostatniej chwili, przed północą, po prostu wyszedł ze swojego pokoju.
Nieumyślnie wrócił myślami do tej nocy. Do tego jak była mokra i ciasna... Miał ochotę jęknąć i przez to czuł do siebie wstręt. Nienawidził jej, teraz szczególnie za to co z nim robiła.
❈❈❈ 
     Hermiona zaczęła się wybudzać. Otworzyła oczy do połowy... i nagle jej źrenice się rozszerzyły. Odwróciła się. Nie było go. Od razu po tym poczuła ból na całym ciele. Nabrała powietrza i zaczęła się powoli podnosić. Nagle stojąc obok łóżka zobaczyła nieznaczną ilość krwi na pościeli i po chwili zrozumiała, że to z jej pochwy. Przez ułamek sekundy ogarnął ją strach, ale od razu postanowiła podejść do tego na chłodno. Do tej pory spała z Ronem tylko dwa razy. Pierwszy był niezwykle zawstydzający, drugi był w porządku. Ale nigdy nie taki. Dodając kilka centymetrów nic dziwnego, że Malfoy dotarł w niej do nienaruszonych miejsc. Przy okazji zobaczyła swoje ciało... Bordowo-zielone sińce na rękach i po wewnętrznej stronie ud. Wypuściła powietrze. Rzuciła jeszcze okiem na pokój. Taki bałagan... Powoli udała się do łazienki. Gdy stanęła przed lustrem znów zaskamlała załamana. Malinki. Na obojczykach i piersiach, do przeżycia, ale były też na całej szyi... Do tego miała cały zaczerwieniony pośladek i kolejny siniec robił się na jej bliźnie...
     - Sama się o to prosiłaś... - pomyślała. Ale chociaż Malfoy tak ją zmaltretował nie mogła pozbyć się uczucia, że był to najlepszy seks jaki mogła sobie wyobrazić. I czemu nic nie bolało wtedy? Była skupiona tylko na jego oddechu, jego dotyku...
     - Dość! - powiedziała na głos
❈❈❈.
     Hermiona spieszyła się na pierwszą lekcję. Zdążyła, uczniowie dalej stali przed klasą. Przywitała się z Harrym i podeszła do Gryfindorek rozmawiających w grupce. Dostrzegła Malfoya. I jego rozciętą wargę.
     - O nie, to przeze mnie...? Ale o czym ja w ogóle myślę?! To nic w porównaniu do tego to on zrobił.
Nie patrzył w jej stronę, ona też od razu skupiła wzrok na czymś innym.
     - Nie czułaś się rano dobrze? - spytała Ginny, gdy już zajmowały miejsca.
     - Nie... nie byłam tylko głodna.
     - Rzeczywiście z bliska apaszka jest jeszcze ładniejsza! Jaki to materiał?
     - Skąd nagle ten pomysł? - spytała Lavender siedząca po przeciwnej stronie. - Nie bardzo pasuje, jest zbyt elegancka... choć rzeczywiście bardzo ładna.
     - Według mnie pomysł świetny. - Ginny ubiegła Hermione w odpowiedzi. - Trzeba jakoś urozmaicić te nudne szmatki. Sama myślałam nad broszką....
     - Tak! Broszka! Niedawno kupiłam jedną i ciągle zapominam ją przypiąć! - orzekła Brown - To jaszczurka z czerwonym...
Hermiona westchnęła z ulgą, gdy weszła profesor. Swoją całą uwagę starała się zwrócić tylko na zajęciach.
     Gdy uczniowie zaczynali się pakować, ktoś nad nią stanął.
     - Cześć Hermiona. - powiedział Cornac. Po chwili drzwi od klasy się otworzyły i pierwszy wyszedł przez nie Malfoy, zostawiając z tyłu resztę.
     - Cześć. - Hermiona  podświadomie rozmyślała, gdzie mógł się on tak śpieszyć...
     - Hmm... Tak się zastanawiałem jak to się stało, że pierwszy raz tak po prostu zasnąłem...
     - Proszę, dotąd unikał tego tematu, od tamtego czasu tylko się witaliśmy... - pomyślała Hermiona
     - Widocznie jestem fatalną nauczycielką. Dobrze wiedzieć na przyszłość.
     - Wiesz... trochę nad tym myślałem... I chyba na to zasłużyłem, co?
Herm uśmiechnęła się pod nosem.
     -Niee, dlaczego tak myślisz?
McLageen westchnął - Nie powinienem mówić tak o twoich znajomych. Przepraszam.
To ją zdziwiło. Czy usłyszała 'przepraszam'?
Wyszli z klasy.
     - Chyba to ich powinieneś przeprosić.
Cormac lekko się skrzywił. - I przez to nie będziesz się już gniewać.
     - Wiesz kiedy będzie w porządku? - odwróciła się. Stali blisko naprzeciw siebie. - Kiedy przestaniesz być dupkiem.
Uśmiechnął się. - Jeśli to wszystko to zrobię co w mojej mocy.
Odwzajemniła uśmiech.
     - Więc... A chwila! Jeszcze mnie okłamałeś! Jesteś tak kiepski, a dostałeś zadowalający
     - Bo wziąłem się za siebie! - powiedział teatralnie
     - Naprawdę? - spytała rozbawiona. - Aż rozpiera mnie duma.
     - Panno Granger? - przerwała im McGonall.
     - Tak?
     - Proszę poinformować prefektów, że zebranie zostało przełożone i odbędzie się po obiedzie.
     - Dobrze.
     - O nie... - pomyślała. Znowu musiała odmówić Nevillowi. Czasem żałowała, ze to akurat ona była prefektem głównym, wcale jej na tym nie zależało. 
❉❉❉
     Gdy Draco wyszedł z sali od razu skierował się w stronę klasy wróżbiarstwa.
     - Astoria. - zawołał gdy zobaczył ją stojącą z resztą uczniów.
     - Draco... - zaczęła iść w jego kierunku.
     - Czy moglibyśmy porozmawiać na osobności? Najlepiej u mnie.
     - Coś się... stało?
Zrobił krok i popatrzył na nią przez ramię. -Idziemy?
Gdy szli nic nie mówił. Odezwał się dopiero pod dormitorium.
     - Czy masz teraz coś ważnego na lekcji?...
Wiedział, że ma normalnie zajęcia, ale nie mógł z tym już dłużej czekać...
     - To tylko wróżbiarstwo... - w jej głosie dało się wyczuć niepokój.
Gdy weszli do niego zamknął drzwi. Przeszedł przez pokój i oparł się o biurko. Astoria stała tam gdzie była.
     - Draco...?
     - Astoria. Potrzebuje przerwy.
     - C-co? - odwrócił się do niej, wyglądała na zdekoncentrowaną.
     - Musimy zrobić sobie przerwę...
     - Dlaczego... Tak nagle? Wszystko było dobrze...
     - Czuje, że... potrzebuje być sam. - Włożył ręce do kieszeni szaty i zniżył nieznacznie głowę. - Przez jakiś czas...
Astoria zmarszczyła brwi rozważając to co właśnie usłyszała, wypuściła powietrze.
     - Mówiłeś, ze mnie kochasz...
     - Kocham cię.
Na te słowa się wzdrygnęła, powiedział jej to po raz drugi.
     - Więc dlaczego Draco... Jest... ktoś jeszcze?
    - Nie zamierzam być z nikim innym.
Dwie łzy popłynęły jej po policzkach. Draco czuł się okropnie. Czemu  jej to robił? Czemu nie przyznał się do czego co już zrobił i nie błagał o wybaczenie? Nienawidził się za to, ale nie był pewien czy chciał błagać. Czy jeśli mu wybaczy wszystko może być już w porządku? Miał tak dziwne myśli w głowie... I to przez Granger... Pomijając to, że by nie chciał, on nawet nie mógłby się z nią spotykać. Ale jednak chciał poukładać sobie wszystko w głowie. Jakoś. I w tym czasie nie mógł być z Astorią, nie chciał jej tak oszukiwać.
Podszedł do niej i ją objął. Pojawiło się jeszcze parę łez, wtuliła się w niego.
Pocałował ją w skroń.
      - Przepraszam.
     - I przez ten czas... nie chcesz mnie widzieć? - powiedziała słabo.
     - Oczywiście że nie, zawsze cię potrzebuje.
    Nie robiła histerii, nie krzyczała jak zrobiłaby każda inna Ślizgonka. Starała się zrozumieć. Astoria nie zasługiwała na nic innego jak szacunek z jego strony. Wiedział o tym i przez to co jej robił czuł się coraz gorzej. Stali jakiś czas wtuleni.
❈❈❈
     Gdy Astoria wyszła z jego pokoju szła przez pusty korytach. Czuła się słabo. Cała sytuacja nią wstrząsnęła. Draco właśnie z nią zerwał. I nie mogła zrozumieć powodu. Nogi jej się zachwiały i skrzyżowawszy ramiona oparła się o ścianę. Jednakże trzymała się nadziei, że ich nie przekreślił.
     - Za bardzo cię kocham... - pomyślała. - I nie odpuszczę sobie ciebie tak po prostu... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz