środa, 11 października 2017

Wojna jest skończona Epilog

   









     Boże... Teraz kiedy o tym myśli... Ile to już czasu minęło? Aż 7 lat... Jak dotąd wytrzymała z nim 7 lat.
Pokręciła głową.
     '' Jak to jest żyć z wilkołakiem''? Wbrew pozorom słyszała to już parę razy. Zawsze zbywała to pytanie, ale jakby się zastanowić... Są plusy i minusy. Minusem na pewno jest fakt, że pod ich domem był bunkier, w którym systematycznie jej facet musiał się zamykać. A plus? O jakże duży plus... Zacznijmy od tego jak zmienił się jego wygląd. Od jego ciała wiecznie biło chłodem, był też twardy, jego skóra... stała się bardzo twarda w dotyku. Znalazł w sobie duże pokłady energii, które musiał jakoś wykorzystać. Przez to bywał częstym gościem siłowni lub amatorskich maratonów. I z tymi długimi białymi włosami i przystrzyżoną bródką? I wiecznymi cieniami pod oczami. Można by pomyśleć, że jest z gorącą gwiazdą rocka, a nie bankowcem.
     Wracając do pokładów energii, chyba sama siłownia nie wystarczy. Gdy to robili jego druga natura szczególnie ożywiała. I to... warczenie. Boże, czemu to było tak cholernie podniecające?! Tak bardzo, że najchętniej nie wypuszczałaby go z łózka, a przez to też pojawiły się konsekwencje...
     - Mamooo nudzi mi się.
No właśnie...
Hermiona spojrzała na niego i odłożyła książkę na kolana.
     - Niedługo przyjdą twoi kuzyni. Trochę cierpliwości. Chcesz teraz oglądnąć jakąś bajkę?
Wstała i podniosła pilota. Wróciła na swoje miejsce i znów przykryła się kocem, a chłopiec usiadł obok niej przestając nagle widzieć świat poza ruchliwymi postaciami na ekranie. Sama oglądała z nim chwilę obserwując jak toczy się fabuła serialu o piratach, jednak znudzona szybko powróciła do swoich myśli.
     
     Był płacz i krzyk. I radość tego białego kretyna wcale nie pomagała. Choć teraz jak to wspomina, to wszystko było chyba kwestią hormonów. Obecnie nie wyobraża sobie życia bez swojego słodkiego...

     - Scorpius.
Hermiona popatrzyła na nią zdziwiona.
     - Nie planuje dać mu tak na imię...
Narcyza poprawiła się na krześle.
     - Hemriono to jedyne o co cię proszę. Posłuchaj... Zawsze chciałam by Draco miał rodzeństwo. I zawsze marzyłam o Scorpiusie w rodzinie. Jednak wyszło inaczej i teraz...
     - O co chodzi z tymi imionami pochodzącymi od zwierząt? Córeczkę mam nazwać Lea*?
Narcyza uśmiechnęła się cierpko.
     - Brzmi bardzo ładnie, nie uważasz?
Po chwili przyjrzała jej się uważniej.
     - Nigdy nie przeprosiłam cię za to, że podniosłam na ciebie rękę.
To również zdziwiło Hermione.
     - O czym mówisz? - popatrzyła w bok. Minęło tyle czasu i nigdy nie poruszały tego tematu.
     - Gdy słyszałam o tym, że ciebie i mojego syna... ciągnie was do siebie nawzajem chciałam po prostu już nigdy w życiu cię nie widzieć. I wtedy, gdy przyszłaś po raz drugi... Mówił, że zaprosił cię żebyś pozbyła się wszelkich złudzeń. Gdy wyszłaś poszłam do Dracona. Patrzył przez okno jak odchodzisz. I jako jego matka dobrze wiedziałam co ten wzrok oznaczał. Nie twierdzę, że Malfoyowie nie mają wad. Ale jeśli chodzi o wierność, gdy kochamy, to już na wieczność... Naprawdę już wolałam Astorię, ale wiedziałam też, że to już przesądzone.
     - Cóż... to brzmi tak jakbyś nagle zaczęła mnie akceptować.
Narcyza wstała, podeszła do Hermiony i chwyciła ją za podbródek.
     - Spójrz na siebie. Twój wygląd godnie go reprezentuje, co mnie cieszy. Obaj jesteście bardzo wysoko na szczeblach swoich karier. A jeśli chodzi o twoją krew... O dziwo brukowce określiły to jako niesamowity przełom dla naszej rodziny, że niby staliśmy się tacy... dobroduszni. Jakbyśmy nagle zaczęli udzielać się charytatywnie.
     - Świetnie...
Narcyza się uśmiechnęła.
     - Mój biedny mąż chyba nigdy się do ciebie nie przekona. Jestem jednak rada, że znów zaczął rozmawiać z Draconem. A co się tyczy nas... Jesteś żoną mojego syna, będziesz matką mojego wnuka...
Przybliżyła się i wyszeptała jej do ucha.
     - Myślę Hermiono, żę między nami będzie tylko lepiej, gdy Scorpius pojawi się na świecie.
❈❈❈
     Hermiona westchnęła. I tak oto Scorpius siedział obok oglądając bajki. To nie tak, że poszła jej na rękę, prawdę mówiąc po kilku miesiącach... jej samej zaczęło podobać się to imię. Swoją drogą patrząc na synka łatwo zgadnąć, że geny Dracona całkowicie zdominowały jej własne.  Ślub wzięła przed zajściem w ciąże. Po szkole dużo podróżowali, zanim w ogóle myśleli się ustatkować. Wzięli przypadkowych świadków i pod wpływem spontaniczności złożyli sobie przysięgę w Vegas. Niezbyt rozsądnie i romantycznie, ale miło wspomina ten okres. Czy ona wpłynęła jakoś na Malfoya? Trudno powiedzieć. Był świetnym tatą i miał głowę do interesów, ale to chyba nie przez nią. Jeśli jednak popatrzyć na to w drugą stronę zdarzało jej się słyszeć, że stała się  bardziej... żywiołowa i... nieskrępowana chyba? Sama nie wiedziała czy to dobrze, czy nie.
Ktoś zapukał do drzwi.
     - O! - Scorpius podbiegł do drzwi by otworzyć. Hermiona również wstała i słyszała już wesołe głosy wchodzących gości. Zaprosiła dziś wszystkich na obiad. Od czasu do czasu lubili zwolnić i po prostu spędzić wspólnie czas. Od południa siedziała w kuchni. Mieli małe sprzeczki o skrzaty domowe. W końcu ona sama walczyła o ich prawa. Ale dała się przekonać, że rzeczywiście niektóre czerpały satysfakcję ze swojej pracy. Więc zatrudniała je na pięć dni w tygodniu, dziś miały wolne.
Gdy szła ich wszystkich uściskać pod jej nogami przeleciały już dzieciaki Harrego.
     - Jak się czujesz, kochana? - spytała Jessice.
     - Jest bardzo dobrze. - odpowiedziała z uśmiechem głaszcząc się po widocznie zaokrąglonym brzuchu.
     - Drogie dzieci, panie... miło was widzieć. - dało się słyszeć Dracona słodzącego po schodach. - O i jeszcze wy... - popatrzył na Harrego i Rona. - No trudno.
Hermiona przewróciła oczami. Zawsze to samo...
     - Widzę że zmieniłeś auto Malfoy. - zaczął Ron. - Trochę się pośpieszyłeś, bo już wyszedł nowy model. O wiele ładniejszy moim zdaniem.
     - Tak, następnym razem przyjdę najpierw do was. Weasley może w końcu zdradzisz mi jak utrzymać przy życiu trzydziestoletniego rzęcha. No bo poważnie... To wymaga prawdziwej znajomości w temacie. Chyba ze dotyczy ona tylko tych poniżej średniej krajowej...
     - Draco. - powiedziała spokojnie Hermiona.
     - Eh tak się tylko droczę. Widać nie potrzeba auta, by mieć przy sobie tak piękne kobiety.
W końcu się przywitali. Tak po męsku.
Hermiona uśmiechnęła się pod nosem.
     - Dziękuje mężu.
Ich wzrok się skrzyżował.  Ten jego wiecznie niezmienny uśmiech niegrzecznego chłopca... Raz sprawiał, że chciała zjeść go w całości, a raz przywalić mu raz, a porządnie. Teraz chyba to pierwsze...
Potrząsnęła głową. Musi to zostawić na później.
     - Chodźmy do stołu. Pieczeń niedługo będzie gotowa. I nie zgadniecie co będzie na deser... Ale to niespodzianka!





*Lea to po łacińsku lwica

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz